Odcięcie od ludzi to największa kara. Nawet samotnicy czasem potrzebują widoku i dotyku innego człowieka, dlatego tak trudno jest utrzymać zdrowie psychiczne w czasie izolacji.

Tekst: Joanna Zaguła

Człowiek jest zwierzęciem stadnym – to powtarzała mi zawsze mama w dzieciństwie, zachęcając do zabawy z innymi dziećmi, nawet kiedy niekoniecznie miałam na to ochotę. Bowiem prawda jest taka, że do życia potrzebujemy innych ludzi. Dlatego osadzenie w izolatce stosuje się jako zaostrzenie kary w zakładach karnych. Zastanawiam się, jak będzie wyglądało nasze zdrowie psychiczne w czasie izolacji wywołanej przez epidemię koronawirusa.

Tak jak nasi czworonożni kuzyni żyjemy bowiem w stadach i ich dynamika jest wpisana w nasze DNA – ktoś jest liderem, ktoś lidera potrzebuje, określamy swoje terytoria, potrzeby i status względem innych. Potrzeba przynależności znajduje się w sławnej „piramidzie Maslowa” – schemacie, który określa co jest nam niezbędne do tego, byśmy mogli zdrowo funkcjonować. Ważne jest to, że czujemy się częścią społeczeństwa, ale także to, że czujemy się związani emocjonalnie z innymi osobami. Miłość, przyjaźń, akceptacja są nam niezbędne do życia. Te potrzeby można oczywiście do jakiegoś stopnia realizować na odległość, ale nauka potwierdziła już, że nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu fizycznego. Wiemy już, jak ważne jest to, by dziecko zaraz po porodzie położyć na piersi matki. Nazywa się to kontaktem „skóra do skóry” i ma tak daleko idące konsekwencje jak wzmocnienie odporności dziecka oraz ustanowienie bliskiej więzi z matką. Jak dowiadujemy się z portalu Psychology Today, dotyk jest ważny na tyle, że jego brak powoduje depresję u osób w domach spokojnej starości, a poprzez nawiązanie kontaktu fizycznego dużo łatwiej jesteśmy w stanie namówić kogoś do współdziałania.

Dlatego tak trudną sytuacją okazuje się dla nas kwarantanna. Jak donosi prestiżowe czasopismo medyczne, Lancet, może ona powodować lęki, złość a nawet zespół stresu pourazowego ten sam, który dotyka żołnierzy wracających z frontu. Także i tu mamy przecież do czynienia z zagrożeniem życia, a do tego dochodzi odosobnienie, nuda, nieodpowiednie zaopatrzenie, chaos informacyjny, straty finansowe i stygmatyzacja. Częściowo te odczucia – może z wyjątkiem stygmatyzacji – towarzyszą właściwie nam wszystkim, którym odbiera się możliwość swobodnego przemieszczania się i nakazuje pozostanie w domu. Jesteśmy odizolowani od innych, narażeni na stres i zalewami morzem różnorodnych informacji. Jak mówi sam dyrektor europejskiej filii WHO, Hans Kluge: „Izolacja, zachowywanie dystansu społecznego, zamknięcie szkół i miejsc pracy są wyzwaniami, które mają wspływ na nas wszystkich. To naturalne, że w tym czasie czujemy stres, niepewność, lęk i osamotnienie.”

Co więc możemy zrobić? Starajmy się dbać przede wszystkim o siebie, a potem także o innych. Pamiętajcie o tym, co mówią zawsze przed startem samolotu. Maskę zakładamy najpierw sobie, potem dziecku, czy innym potrzebującym osobom. By zachować zdrowie, znajdujmy codziennie czas na chwilę relaksu, unikajmy ciągłego sprawdzania newsów i róbmy sobie małe przyjemności. Bardzo ważny dla naszego zdrowia jest też kontakt z bliskimi. Jeśli nie możemy się z nimi spotkać fizycznie, regularnie do siebie dzwońmy, prowadźmy rozmowy wideo, piszmy do siebie. Podtrzymujmy kontakt nie tylko z rodziną, ale też z przyjaciółmi i znajomymi, w szczególności z tymi, którzy mieszkają sami i w tym czasie mają wyjątkowo mało kontaktów z innymi ludźmi. Wspierajmy też osoby starsze i chore, choć unikając bezpośrednich kontaktów. Brak fizycznej bliskości może być trudny. Jeśli nie możemy go sobie i innym zapewnić, starajmy się choćby rozmową sprawić, byśmy czuli bliski emocjonalny związek z ludźmi.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.