Odpoczynku najlepiej uczyć się od Szwedów i Norwegów. Skandynawskie wakacje to przykład relaksu doskonałego.
Tekst: Sylwia Skorstad
Gosia wyjechała do Japonii ponad 20 lat temu. Dla kogo szokiem kulturowym jest weekendowa wyprawa do Pragi, niech sobie wyobrazi Polkę, która w japońskim supermarkecie próbuje odgadnąć zawartość różnych paczek oraz puszek z żywnością. Nie raz wskazówką, co znajduje się w środku, był wyłącznie obrazek na opakowaniu, a i ten też bywał zwodniczy. Japoński mąż Gosi pewnie pokładałby się ze śmiechu, widząc ją wracającą z „polowania” z psim żarciem w siatce, gdyby oczywiście pokładanie się ze śmiechu leżało w naturze Japończyków. Jeszcze trudniejsze do robienia zakupów „po omacku” było dla Gosi przyzwyczajenie do wakacji po japońsku. Kiedy po dwóch latach bez dnia przerwy poprosiła szefa o czterodniowy urlop, spojrzał na nią tak, jakby zaproponowała mu kąpiel nago w fontannie u wejścia do siedziby firmy. „Przecież miała pani trzy dni wolne dwa lata temu” – skomentował i zamknął dyskusję. „Japońscy turyści są znani z fotografowania się na tle każdej dziury w płocie podczas zagranicznych wycieczek. Robią tyle zdjęć, bo wiedzą, że na kolejne wakacje wyruszą dopiero za kilka lat” – tłumaczy Gosia. „Poza tym daleka wyprawa jest wyznacznikiem statusu. Te stosy fotografii będą potem oglądać wszyscy mający nieszczęście znajdować się niżej w zawodowej hierarchii.”
Skandynawskie wakacje
Całkowitym przeciwieństwem Japończyków, jeśli idzie o podejście do urlopu, są Skandynawowie. Tilmann Bunz, skandynawski korespondent niemieckiej telewizji w książce „Kraina Zimnolubów, Skandynawia dla początkujących” opisuje na przykład posterunek policji w południowym zakątku Szwecji. Choć latem liczba ludności potraja się tam o letników, z posterunku znikają wszyscy policjanci o długim stażu pracy. Pozostali dwaj nieboracy zamykają komendę między wtorkiem a piątkiem, by choć trochę uraczyć się latem. Żeby rzezimieszki nie połapały się wakacyjnym grafiku stróżów prawa, policjanci parkują radiowóz w rożnych częściach miasteczka. Oznakowane auto stojące to tu, to tam, ma dowodzić, że wcale nie poszli na ryby, tylko dzielnie trzymają rękę na pulsie. Zdaniem niemieckiego korespondenta, latem w Skandynawii lepiej nie chorować, nie rodzić, nie zostać okradzionym, nie chcieć niczego od urzędu gminy i w ogóle nie zawracać nikomu gitary.
Cieszmy się latem, tak szybko odchodzi
Przekonanie, że Skandynawia jest bezludna, wzięło się zapewne stąd, że turyści odwiedzają ją głównie latem, kiedy większe miasta stają się prawie puste. Gdzie oni się wszyscy podziali? – zastanawia się przybysz. Każdy, kto nie został zmuszony do pozostania, wyruszył na jedną z ponad 4000 szwedzkich lub ponad 10 000 norweskich wysp. Dlaczego? Bo lato w Skandynawii pojawia się na krótko i szybko odchodzi. „Co za pech! Lato przyszło i minęło akurat, kiedy skoczyłem do kibla!” – powiedział mi kiedyś jeden z pasażerów promu łączącego brzegi fiordu w środkowej Norwegii. Kiedy tylko zaświeci słońce, niewypoczywanie jest uznawane za coś niemoralnego lub szalonego. Przecież w każdej chwili, gdzieniegdzie już w połowie sierpnia, może nadejść wietrzna i ciemna zima! Dokąd jest jasno, należy się bawić, zawierać znajomości, pić alkohol i kochać się.
Skandynawski sposób spędzania lata może być dobrą lekcją dla wszystkich, którzy na urlopie nie potrafią rozstać się z komórką, laptopem i zastanawianiem się, jak tam w firmie. Polskie zdobycze gospodarcze ostatnich dziesięcioleci ciągle są w fazie, w której pracownikom wydaje się, że jeśli tylko wychylą nos z biura, zaraz coś się zawali.
Letnie zapominanie
Wyjeżdżasz na wakacje w towarzystwie współpracowników? Uważaj! To może być błąd. Ponieważ w porównaniu z Europą Zachodnią pracujemy dużo, to w kręgu znajomych mamy przynajmniej tyle osób z firmy, co spoza niej. Nie znaczy to jednak, że musimy razem zwiedzać meczety w Turcji. Największe ryzyko odpoczywania w takiej grupie stanowi bowiem myślenie o pracy. O czym by się nie zagaiło i tak zejdzie w końcu na nierozwiązane wcześniej konflikty, ploty lub plany na następne tygodnie. Pomyłka – twierdzą psychologowie. Relaks ma polegać na tym, by odczepić umysł od rutyny i zająć go czymś, najlepiej mało zaplątanym i łatwym do rozplątania.
Zdaniem norweskiej psycholog pracy Hege Bjørk, która w 2008 badała ponad 3000 pracowników, najbardziej obciążający jest stres związany z ciągłym przetwarzaniem tych samych informacji, a dopiero na drugim miejscu wygórowane wymagania przełożonych. Od kiszenia się stale w tym samym sosie zapominamy, że nie jesteśmy tylko pracownikami, ale też córkami, żonami, kochankami, miłośniczkami angielskich komedii, smakoszkami wina, wielbicielkami nic nie robienia.
Dlatego właśnie ludzie wymyślili wakacyjne wyjazdy. Kiedy ruszasz się z domu, potrzebujesz znaleźć dworzec, lotnisko, hotel, wieżę w Pizie, pocztę, by wysłać kartkę pocztową, słownik, żeby zapytać o drogę na pocztę. Na szczęście wszystko to znajduje się dosyć łatwo, a ty masz poczucie spełnienia, dużo nowych wrażeń i jeszcze zero czasu na myślenie o pracy.
Lato lubi dzieci
Jeśli nie da się pojechać w siną dal, mądrzy ludzie radzą uczyć się odpoczywania od dzieci (w tym samym czasie inni przypominają, by uczyć dzieci odpoczywać, by nie wyrosły na podobnych do nas pracoholików). Osoby bezdzietne mogą się uczyć od samych siebie, powinny tylko przypomnieć sobie, co im sprawiało radość w dzieciństwie. Puszczanie patyków albo kaczek, wdrapywanie na drzewo i siedzenie w bazie w krzakach w oczekiwaniu wroga ze względów społecznych raczej odpada jako rozrywka dla dorosłego. Przypomnij sobie jednak to charakterystyczne dla dzieci wakacyjne przekonanie, że niczego nie musisz, a prawie wszystko możesz. Możesz zrobić korytarz w zbożu i uciec zanim cię znajdą, możesz przez trzy godziny próbować trafić piłką do kosza, możesz też powiedzieć, że okropnie boli cię głowa, by dostać kakao, czekoladę i bajkę do łóżka. Wszystko wolno, byle tylko na pierwszego września mieć wyprasowany mundurek.
Idąc tym tropem, najlepsza rada, jaką można dać komuś, kto jedzie na wakacje, to – do niczego się nie zmuszaj i nie pozwól, by ktoś inny ci to robił. Im mniej dokładnych planów na urlop da się zrobić, tym lepiej. Nie obiecuj sobie, że wyremontujesz balkon, przeczytasz zaległe książki, odwiedzisz zaniedbanych znajomych. Do diaska, nie obiecuj sobie nawet, że odpoczniesz! Zrobisz, co będziesz chciała, w dokładnie taki sposób, jaki lubisz i nikt ci nie będzie mówił, że najlepiej będzie inaczej.
Najważniejsze na wakacjach; Niczego nie muszę, a wszystko mogę. Zgadzam się i realizuję. Dzięki za kolejny artykuł.