Mamy nadzieję, że śniadaniowe inspiracje z podróży zachęcą was do tego, żeby wstać 15 minut wcześniej i jednak zjeść coś z rana. Dla zdrowia i przyjemności.

Tekst: Joanna Zaguła

Jeśli ktoś lubi jeść, to nie trzeba go namawiać, żeby zjeść także śniadanie. Tak by się wydawało. Tymczasem nawet ja – wielka entuzjastka jedzenia – czasem okazuję się jeszcze większą fanką snu. I wstaję za późno, by cokolwiek sobie ugotować. Czy nie przekonuje mnie to, że śniadania są zdrowe? Oczywiście, wiem, że, jak nie zjem tego posiłku do godziny po obudzeniu się, to zaburzam swój metabolizm. Gdybym jadała śniadania, poziom glukozy w moim organizmie byłby rano na tyle wyrównany, że nie czułabym potwornego głodu w okolicach obiadu, nie podjadałabym między posiłkami, a wystraszony nieobecnością jedzenia organizm nie kumulowałby każdej kalorii, którą zjem w ciągu dnia „na zapas”. Wiem, że rano powinnam zjeść coś z białkiem, bo potrzebuję energii, że przydałoby się nieco błonnika dla dobrej pracy jelit i że jak ostatecznie coś wyląduje w moim żołądku, to nie będzie mnie bolał brzuch. W ogóle osoby, które regularnie jadają śniadania, rzadziej chorują na cukrzycę i chorobę wieńcową i są szczuplejsze.

Jeśli nie groźbą, to może zachętą?

Pomyślałam, że jeśli zaplanuję na śniadanie coś naprawdę pysznego i nietypowego, to zachce mi się wstać. I to prawda. Jak mam w lodówce coś ekscytującego, łatwiej jest mi pokonać cierpienie wychodzenia spod kołdry. Fajne są pankejki, owsianki czy gofry. Mogą być nawet zdrowe. Ale ja mam dla was coś nowego – trzy moje ulubione sposoby na śniadanie. Każdy zawiera jajko – śniadaniowy hit, który występuje tu w roli porcji białka. Każde ma też w sobie sporo warzyw i zieleniny, żeby dostarczyć błonnika i każde ma mniej lub więcej węglowodanów. Zależnie od tego, jak bardzo wam zależy, żeby nie utyć. Wszystkie są pyszne i przywiezione z podróży (czasem takich internetowych).

Cilbir to śniadaniowe danie z Turcji. Nie ma nic prostszego, a niewiele jest rzeczy pyszniejszych. Składa się głównie z gęstego jogurtu typu greckiego. Wlewamy go do miseczki i układamy na nim jajko w koszulce. A jak ktoś go nie umie zrobić, to ugotowane na miękko. Posypujemy lekko kminem rzymskim, solą i pieprzem, a potem mnóstwem siekanej świeżej mięty, pietruszki, bazylii, koperku… Można też dodać odrobinę awokado. A całość skrapiamy oliwą i podajemy z niewielką grzanką. Jest cudowne!

Szakszukę pewnie wszyscy znacie. To jajka duszone w sosie pomidorowym. Sos robi się przysmażając na patelni cebulkę, a potem wlewając na nią passatę. Do tego dodajemy sól, odrobinę cukru, pieprz, kumin i – uwaga, to jest właśnie najciekawsza rzecz w tym przepisie, którą podkradłam mojej koleżance – cynamon! Można do tego dodawać jeszcze grillowanego bakłażana czy papryczki. To wszystko niech się trochę zagęści, a wtedy wbijamy na patelnię jajka. I przykrywamy. Będą się dusić, aż zetnie się białko. Przed podaniem posypuję szakszukę pietruszką, a niektórzy kruszą na nią jeszcze ser feta.

Kake gohan brzmi jak coś bardzo dziwnego. Nie jest to danie skomplikowane, ale przyrządzenie go będzie wymagało wizyty w sklepie z egzotycznymi składnikami kulinarnymi. Jest to po prostu gotowany na gęsto biały ryż, do którego wbijamy jajko, gdy jest jeszcze ciepły i mieszamy. Doprawiamy go sosem sojowym i specjalnym sosem ryżowym mirin. Taki pudding można już jeść, ale lepiej podać go z gotowaną soją, czyli edamame albo z jajkiem na miękko. A całość posypać furikake. To taka przyprawa z soli, sezamu, glonów i płatków tuńczyka. Ja po prostu posypuję ryż posiekanymi płatami nori (takimi do sushi), utartymi w moździerzu z solą i sezamem. Jest to coś wspaniałego!

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.