Osoby domagające się odpowiedzi, aby uzyskać spokój i uporać się z przeszłością, często kierują się niezdrowymi motywami. „Zamykanie rozdziału” to mit.

Tekst: Sylwia Skorstad

 

„Powiedz mi, bo muszę to za sobą zamknąć”, „tylko wtedy odzyskam spokój”, „pora wreszcie zamknąć ten rozdział” mawiają bohaterowie filmów. W kinie takie zdania padają na salach sądowych, w gabinetach terapeutów małżeńskich oraz w dramatycznych scenach towarzyszących rozstaniom. Ktoś domaga się odpowiedzi na ważne pytania, aby, jak twierdzi, poukładać sobie w głowie trudne emocje. Najczęściej chce wiedzieć, dlaczego został skrzywdzony, na przykład opuszczono go, padł ofiarą zdrady lub odebrano mu coś drogiego. MUSI poznać przyczyny, bo jak nie, to brak wiedzy będzie go do końca życia dręczyć.

Prawda nie przynosi ulgi

Prowadzący praktykę psychoterapeutyczną doktor psychologii klinicznej David Ley uważa, że przekonanie o konieczności „zamykania rozdziału” to jeden z najbardziej szkodliwych mitów dotyczących psychologii. Po pierwsze, uzyskanie wszystkich informacji bardzo rzadko przynosi ulgę. Gdyby „zamykanie rozdziału” faktycznie przynosiło całkowity spokój ducha, historia ludzkich konfliktów wyglądałaby zupełnie inaczej. Po drugie, za żądaniem wyjawienia „całej prawdy” najczęściej kryje się nie potrzeba odzyskania spokoju, tylko gniew, chęć zyskania kontroli albo żądza zemsty.

Zdaniem Leya, koncepcja „zamykania rozdziału” rozgościła się w kulturze popularnej w latach 90-tych ubiegłego wieku i stamtąd przeniknęła do naszej świadomości. Pacjenci zaczęli zwierzać się lekarzom podczas sesji terapeutycznych, że muszą usłyszeć wyjaśnienie od osoby, przez którą poczuły się skrzywdzone bądź też mają potrzebę wyzwania „całej prawdy” komuś, wobec kogo sami zachowali się krzywdząco. Na pierwszy rzut oka ma to sens. Powiedzieć komuś „przepraszam”, gdy potraktowało się go nieuczciwie, to zawsze dobry pomysł. Umiejętność śmiałego wyartykułowania swoich emocji osobie, która nas skrzywdziła, to też oznaka dojrzałości. Cóż zatem złego w potrzebie odbycia szczerej rozmowy? Nic, pod warunkiem, że to faktycznie dialog ma być celem spotkania.

Konfrontacja jako narzędzie zemsty

Psychologowie już w 1994 roku opracowali narzędzie diagnostyczne do mierzenia skali naszej potrzeby „zamykania rozdziału”. Okazało się, że im bardziej ktoś pragnie uporać się z przeszłością za pomocą konfrontacji, tym wyżej punktuje na skalach myślenia stereotypowego, skłonności do osądzania innych i tendencji do takiego selekcjonowania nowych informacji, by potwierdzać przyjęte wcześniej założenia.

W felietonie napisanym dla „Psychology Today” David Ley przekonuje, że za obsesyjną potrzebą konfrontacji stoi najczęściej autorytarny styl postępowania w relacjach, brak tolerancji dla odmienności oraz sztywność przekonań. Osoby stanowczo domagające się od drugiej strony (na przykład byłego partnera czy dawnego wspólnika) drobiazgowych wyjaśnień, zwykle nie poszukują utraconego spokoju, ale okazji do wymierzenia kary. Pragną nawrzeszczeć, poniżyć kogoś i sprawić, aby to on poczuł się źle. Niestety, w sensie psychologicznym ukaranie winnych nie jest w stanie zrekompensować traumy i przynieść uczucia ukojenia. Ludzka potrzeba sprawiedliwości jest naturalna i zrozumiała, ale to, co działa na sali sądowej, niestety nie przekłada się w łatwy sposób na procesy psychiczne.

Kiedy pytamy kogoś ze łzami w oczach: „Dlaczego mi to zrobiłeś?”, podświadomie liczymy na komunikat, że bardzo żałuje, najchętniej cofnąłby czas, bo z poczucia winy spać po nocach nie może i jeszcze z całego serca prosi nas o wybaczenie. Jeśli takie słowa gdzieś jednak padną, to raczej w filmie niż w prawdziwym życiu. W prawdziwym życiu bowiem bardzo rzadko stajemy się uczestnikiem sytuacji, w jakich osoba w stu procentach zła celowo i świadomie krzywdzi osobę w stu procentach dobrą. „Cała prawda” jest zwykle dużo, dużo bardziej skomplikowana.

Nie pielęgnuj poczucia krzywdy

To, co zwykle daje nam poczucie ukojenia po trudnych przeżyciach, to stawienie czoła własnym emocjom. Chodzi o znalezienie w sobie zgody na to, że smutek, gniew, wstyd czy poczucie upokorzenia pojawią się i nie będą łatwe. Nikt takich emocji nie lubi, ale nie da się ich uniknąć. Wykrzyczenie dawnemu krzywdzicielowi prosto w twarz całej swojej nienawiści jest jak próba znalezienia drogi na skróty. Nie rozwiąże problemu, nie pomoże cofnąć czasu, nie „zamknie rozdziału”. Na rozmowę warto się zdecydować dopiero w momencie, gdy jest się już w stanie spojrzeć na wydarzenia z przeszłości z dystansem i zrozumieć, że każda ze stron działała w ramach własnych psychicznych uwarunkowań.

Akceptacja faktu, że nie wszystko w życiu jest fair, dobrych ludzi nie zawsze spotyka nagroda, a złych kara, to bardziej dojrzała droga do tego, aby pozamykać bolesne wydarzenia z przeszłości od obsesyjnego poszukiwanie konfrontacji. Dawnych krzywd nie trzeba koniecznie wybaczać (choć z czasem warto spojrzeć na sytuację z różnych perspektyw), tak jak nie warto pielęgnować w sobie poczucia krzywdy. Trudno też  spotkać jednoznacznie złych lub dobrych ludzi, relacje międzyludzkie to raczej ciąg mniej lub bardziej adekwatnych do sytuacji uczynków.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.