Kiedy Sylvia Earle – biolożka morska i oceanografka – zaczynała karierę naukową, każdą prośbę o możliwość zejścia pod wodę musiała uzasadniać, by otrzymać zezwolenie i fundusze. Teraz pragnie zabrać każdego na choćby kilkugodzinną wyprawę w głębiny, by zwiększać świadomość potrzeby ochrony oceanów.

Tekst: Sylwia Skorstad

fot: Sylwia Skorstad

W technicznym żargonie czas spędzony przez astronautów w kosmosie „loguje się”, a nie po prostu zapisuje. To samo dotyczy akwanautów, czyli osób eksplorujących głębiny mórz i oceanów podczas podwodnych projektów badawczych. Na lądzie można badać wybrany ekosystem przez wiele miesięcy, pod wodą każda godzina jest na wagę złota. Amerykańska biolożka morska i oceanografka Sylvia Earle w sumie spędziła w głębinach ponad siedem tysięcy godzin, czyli 291 dni. Kierowała ponad stoma podwodnymi ekspedycjami, jako pierwsza kobieta stanęła na dnie oceanu w skafandrze głębinowym. Częściej niż o odkryciach, prasa pisała o jej płci, na przykład zwracając uwagę, że prowadzi wyprawę w batyskafie będąc w ciąży.

Mało kto zna oceany tak dobrze, jak ona. 15 maja podczas festiwalu naukowego Starmus w Bratysławie otrzymała Medal Stephena Hawkinga za popularyzowanie nauki. Z tej okazji wygłosiła wykład podsumowujący jej karierę naukową, zachęcając jednocześnie do zmiany sposobu myślenia o potrzebie ochrony oceanów.

„Akwalaski”, czyli trudne początki

Earle twierdzi, że zakochała się w oceanach mając trzy lata i nigdy nie zamierza się odkochać. Zaczęła profesjonalnie nurkować, zanim stała się pełnoletnia, w tym samym czasie rozpoczęła też studia, które zakończyła z między innymi tytułem doktor algologii i niemal dwustu publikacjami naukowymi na koncie.

„Naukowiec, który używa sprzętu do nurkowania, nie jest przez nikogo traktowany poważnie, bo wyraźnie za dobrze się bawi. Rzeczywiście, w pracy miałam mnóstwo uciechy, a co najważniejsze, szybko mogłam dołączyć do ekspedycji badawczych. W latach sześćdziesiątych dopuszczanie kobiet do badań głębinowych, a szczególnie w pobliże batyskafów, było niezwykłe. Stałam się zatem jedyną kobietą pośród siedemdziesięciu mężczyzn, która wyruszyła na sześciotygodniową wyprawę badawczą po Oceanie Indyjskim” – wspominała w Bratysławie.

Kiedy podczas tej wyprawy spotkała się w Mombasie z reporterami, nikogo nie interesowało, czym się zajmuje. Dziennikarze pytali ją, czy podczas ekspedycji spodziewa się kłopotów będąc jedyną przedstawicielką płci pięknej na pokładzie.

Pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku aplikowała o udział w misji Tektite, podczas której naukowcy przez kilkanaście dni mieszkali i prowadzili badania w podwodnym laboratorium. Choć miała już zalogowanych ponad tysiąc godzin pod wodą, a do tego wszystkie potrzebne kwalifikacje, jej aplikację odrzucono. Udało się dopiero za drugim razem. Earle została szefową pierwszej kobiecej misji Tektite II. Tę wyprawę współfinansowała NASA, chcąc zbadać wpływ przybywania w izolowanym środowisku na kondycję psychiczną ludzi.

„Moja kandydatura została zaakceptowana, chociaż w tamtych czasach udział kobiet w podobnych misjach, tak samo jak misjach kosmicznych, uważano za niestosowny. Mężczyzn eksplorujących przestrzeń kosmiczną określano mianem astronautów, mężczyzn z dziewięciu innych zespołów podwodnych nazwano akwanautami, zaś mnie i pięć pozostałych naukowczyń kobiecej misji podwodnej określano jako „akwababki”, a nawet „akwalaski”. Ciekawa jestem, czy astronauci ucieszyliby się, gdyby ktoś ich nazywał na przykład „astrofaciami” albo „astroziomkami”. Przyznaję jednak, że wtedy w ogóle nie dbałyśmy o to, jak pisała o nas prasa, ważne było, że w ogóle mogłyśmy wziąć udział w badaniach, mieszkać pod wodą, spać tam, jeść, brać prysznic, robić obserwacje i notatki” – zwierzała się odbierając nagrodę na promowanie nauki.

Minister środowiska spotyka rybę

W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Sylvia Earle została pierwszą kobietą przewodniczącą zespołowi naukowemu amerykańskiej Narodowej Agencji Oceanów i Atmosfery. Założyła też firmę produkującą batyskafy, którą obecnie prowadzi jej córka. W wehikułach o przeszklonych ścianach na dno morskie zabierała ze sobą ludzi, którym chciała pokazać, co dzieje się pod powierzchnią.

„Chciałabym zabrać ze sobą was wszystkich, abyście na własne oczy zobaczyli odcienie błękitu, których nie potrafimy nawet nazwać oraz niezwykłą bioróżnorodność oceanów. Możliwość zajrzenia do żywego środowiska morskiego była darem i zmieniła mnie. Bycie w samym środku, możliwość rozglądania się i podziwiania życia pod wodą, przemodelowało mój sposób myślenia. Morskie stworzenia, tak samo jak szympansy, psy i koty, to indywidualności. Ja zobaczyłam je, a one mnie. Nurkowałam, aby obserwować życie podwodne, gdy tak naprawdę to ono ze zdumieniem obserwowało mnie.”

Na jednym z pokazywanych przez Sylvię na Starmus filmów minister środowiska Ekwadoru zanurza się w batyskafie w głębiny. Widać, że ma trochę stracha, ale też jest radośnie podekscytowany, obok niego siedzą doświadczeni specjaliści. Podczas wyprawy nagle do szyby zbliża się olbrzymia ryba. Patrzy prosto na ministra, robi do niego dziwną minę, a potem ucieka. Earle jest pewna, że od chwili tego spotkania minister bardziej niż wcześniej troszczył się o dobrą kondycję środowiska morskiego.

Ona sama stała się bohaterką wielu filmów. Była eksploratorką National Geographic, a niedawno wystąpiła w filmie Neflixa „Seaspiracy – Ciemne strony rybołówstwa”. „Jej Głębokość”, jak czasem jest nazywana, została też pierwszą Bohaterką Planety wybraną przez magazyn „Time”.

fot: Sylwia Skorstad

Szklane łodzie podwodne

Od ponad dwudziestu lat Earle działa głównie na rzecz ochrony oceanów. Jest założycielką i opiekunką naukową projektu Mission Blue, który tworzy tak zwane punkty nadziei, czyli miejsca ochrony prawnej środowiska wodnego. Marzą się jej szklane łodzie podwodne, które mogłyby zabierać turystów na wyprawy i objęcie 30% powierzchni oceanów ochroną prawną do 2030 roku.

Czy to możliwe? Jej zdaniem tak. Twierdzi, że naszymi sprzymierzeńcami są wiedza oraz nowe technologie. Uważa, że dziś przeciętny nastolatek wie o ochronie środowiska więcej niż ona wiedziała na początku swojej kariery naukowej. Na przykład dopiero w 1996 roku odkryto, że bakterie prochlorococcus, najmniejsze organizmy fotosyntetyczne na Ziemi, wytwarzają aż do 20% tlenu w całej biosferze.

Aby unaocznić postęp w eksplorowaniu oceanów, przyrównuje swoje badania środowiska morskiego do badań Jane Goodall nad szympansami. W 1964 biolodzy morscy używali sprzętu, który nie różnił się znacząco od tego, jaki stosowano na początku dwudziestego wieku. Gdyby Goodall prowadziła w parku narodowym badania przy pomocy tożsamych metod, to musiałaby z helikoptera zarzucać siatkę na szympansy. Obecnie nowe technologie dały nam skuteczne i precyzyjne „szkiełko i oko” tak potrzebne do zrozumienia powiązań między dobrostanem ludzi i środowiska morskiego.

Ostatnia szansa

„Traktujemy oceany jako miejsce pozyskiwania surowców oraz śmietnik. Na naszych oczach, podczas mojej warty, wyginęło 90 procent rekinów, niektórych z ich gatunków został już tyko jeden procent. Mówimy o stworzeniach, które były tu od 1400 milionów lat. Podobny problem dotyczy na przykład tuńczyków, wielorybów i raf koralowych. Aż trudno sobie wyobrazić, że tylko jeden gatunek – my – ma tak duży wpływ na planetę” – alarmuje.

Jej zdaniem nadzieją na walkę ze zmianami klimatycznymi i zanieczyszczaniem oceanów są młodzi ludzie, którym powinniśmy pokazać dobry kierunek rozwoju. Podkreśla, że prawdopodobnie jest to nasza ostatnia szansa na zatrzymanie destrukcyjnych zmian.

„Ocean dotyka cię za każdym razem, gdy bierzesz oddech albo łyk wody. Życie, które znamy, wymaga wody. Kiedy szukamy życia w kosmosie, to najpierw zadajemy sobie pytanie, gdzie jest woda. Profesor Hawking powiedział kiedyś, że skoro tak dużo zepsuliśmy już na naszej planecie, to powinniśmy zacząć spoglądać w kierunku Marsa. Śmiem twierdzić, że jeśli wyobrażamy sobie, że kiedykolwiek bylibyśmy w stanie terraformować Marsa, to zacznijmy od zaprzestania marsoformowania Ziemi” – podsumowała swoje wystąpienie w Bratysławie.

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.