Jak będzie wyglądał świat po koronawirusie? Na pewno wiele się zmieni nieodwracalnie, na pewno będzie ciężko. Ale jest też kilka pozytywów.
Tekst: Joanna Zaguła
Do końca mamy jeszcze dosyć daleko. Nawet nie widać jeszcze światełka w tunelu. Wciąż bowiem liczba przypadków zachorowań na COVID-19 w Polsce rośnie. Najgorsze więc jeszcze przed nami. Jak zwykle zachęcamy więc do tego, by myć ręce, troszczyć się o tych, którzy są bardziej zagrożeni przez tę chorobę i by w miarę możliwości zostać w domu. A podczas tych godzin spędzonych w domu zaczynamy się zastanawiać, co w tym dziwnym czasie zmieni się bezpowrotnie. Jak będzie wyglądał świat po koronawirusie? Na pewno czeka nas kryzys gospodarczy, na pewno mocno odczujemy psychologiczne skutki izolacji i ciężko będzie nam wrócić do rutyny sprzed epidemii. Bo teraz świat jest postawiony na głowie. I będzie tak jeszcze przez dłuższy czas.
Nie chcę jednak dziś rozwodzić się nad tym, co zrobią z nami poczucie zamknięcia, odizolowanie od ludzi i nieustanne poczcie zagrożenia. W obecnej sytuacji widzę bowiem też sporo nowych nawyków. Tak dobrych, że nie miałabym nic przeciwko temu, by utrzymały się na dłużej, jeśli nie na zawsze. Psychologia mówi o tym, że na wyrobienie sobie nawyku potrzebne są dwa miesiące. Jeśli więc przez taki czas będziemy wdrażać nową zasadę, to wejdzie nam w krew na stałe i stanie się po prostu częścią naszego życia, jak mycie zębów. Nie będziemy się musieli do niej zmuszać, ani przypominać sobie o jej wykonywaniu. Moje doświadczenie podczas epidemii jest takie – choć zdaję sobie sprawę, że inaczej wygląda to w przypadku osób, które teraz zajmują się dziećmi lub wciąż dojeżdżają do pracy – że mam więcej wolnego czasu w domu. Wykorzystuję go na to, by zajmować się tym moim domem w sposób, o którym zawsze marzyłam, ale na który nie miałam czasu. Nawożę kwiaty, gotuję zdrowo i sezonowo, mam porządek w szafkach. Jeśli takie drobne nawyki, jak cotygodniowe nastawianie nawozu (zajmuje to 2 minuty) czy picie wody z miodem i octem przed śniadaniem zostaną ze mną na dłużej, będzie wspaniale.
Znajduję też czas na ćwiczenia, na które – o dziwo – mam chęć, bo mój organizm jednak potrzebuje ruchu. Co rano przez 5 minut ćwiczę jogę, a po południu ćwiczę brzuch, ramiona lub nogi, by trochę się zmęczyć. Po tygodniu stało się to dla mnie naturalne. Jeśli po dwóch miesiącach codzienne ćwiczenia pozostaną częścią mojego życia, będę pełna podziwu. Nigdy bowiem nie przypuszczałam, że w końcu zacznę regularnie ćwiczyć.
Dziś oglądając jakikolwiek film, dziwię się, że bohaterowie podają sobie ręce albo niefrasobliwie dotykają poręczy w metrze. Przecież czai się tam tyle drobnoustrojów! Wyrobiłam sobie w głowie już taki schemat – uważaj na przedmioty w przestrzeni publicznej, utrzymuj higienę dłoni. Istnieje spora szansa, że po epidemii nadal będziemy na to uważać i zwiększymy w ten sposób higienę we wspólnej przestrzeni.
Obecnie coraz większą popularność zyskuje też myślenie o rynku lokalnym. Więcej osób niż kiedykolwiek zaczyna wspierać polskie marki. Jesteśmy też zmuszeni coraz częściej do kupowania lokalnie i sezonowo. Bo dostawy awokado mogą być rzadsze. Sama często zastanawiam się, czy robienie zakupów innych niż spożywcze podczas epidemii to moralnie odpowiedzialny wybór. Czy nie lepiej teraz oszczędzać albo przekazać pieniądze na jakiś szczytny cel. Na pewno warto. Ale warto też nie rezygnować zupełnie z kupowania. Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, to bowiem właśnie nasza konsumencka aktywność jest motorem działania systemu ekonomicznego i jeśli jej zaprzestaniemy, możemy napotkać ogromne problemy, system bowiem straci płynność. Myślę podobnie, jak autorka artykułu w New York Timesie, że wybór ten – jeśli jest świadomy i odpowiedzialny – może wyrządzić wiele dobrego. Nie nadużywajmy jednak tego argumentu, by szaleć na wyprzedażach, kupując tylko ze względu na niskie ceny.
Oprócz takich nawyków, które są naszymi codziennymi działaniami, zmieni się najprawdopodobniej obraz całego społeczeństwa. Już kilka lat temu znana specjalistka od prognozowania trendów Lidewij Edelkoort wieszczyła dobrowolną izolację i zwracała uwagę na to, że zaczniemy się coraz bardziej skupiać na małych grupach – bliskiej rodzinie, przyjaciołach, zamykając się w domach przed coraz bardziej trudnym i wrogim światem. Umożliwia nam to coraz szerszy dostęp do nowych technologii, w tym technologii łączności oraz to, że mamy coraz bardziej dogodne warunki mieszkaniowe. Przymusowa izolacja tylko przyspieszy ten proces. Co więcej, mamy obecnie do czynienia z niebywałym eksperymentem dotyczącym pracy zdalnej. Wszyscy, którzy obecnie mogą pracować z domu i wykonują pracę przez przeszkód, zaczynają się zastanawiać, po co wcześniej w ogóle codziennie wychodzili do biura. Owszem, przydaje nam się towarzystwo innych ludzi, a wychodzenie z domu to raczej zdrowy nawyk. Ale czy musimy spędzać codziennie osiem godzin przy biurku? Być może wcale nie. Być może właśnie nadszedł czas, by poświęcić więcej czasu na nawożenie roślin, pieczenie ciast i ćwiczenie jogi.