Na poprawę budżetu, nastroju i zdrowia mamy jeden sposób. Sezonowa kuchnia!. To teraz głównie nowalijki i kiełki, ale też stokrotki.

Tekst: Joanna Zaguła

W tym roku szczególnie zwracamy uwagę na to, co sezonowe i lokalne. Bowiem wycieczki do wielkich czy drogich sklepów są nam coraz mniej po drodze ze względu na ograniczone możliwości wychodzenia z domu czy też ograniczone zarobki. Zachęcamy więc tym bardziej do kupowania lokalnie i do skupienia się składnikach sezonowych, które w tych lokalnych warzywniakach znajdziemy. W ten sposób wspieramy zaprzyjaźnione sklepy i nasze zdrowie.

W marcu dni są już dużo dłuższe, słupek rtęci szybuje w górę, by zaraz potem spaść radykalnie i znów nas rozczarować. Oczywiście – w marcu jak w garncu. Ale na trawnikach widać już krokusy i zawilce, na drzewach pączki, na niektórych już nawet kwiaty. Powietrze pachnie inaczej. Chce się żyć. Chce się też więcej przebywać na świeżym powietrzu, co niestety jest ostatnio utrudnione oraz jeść świeżo i lekko. Sezonowa kuchnia to zawsze dobry pomysł. Trzeba tylko pamiętać, że marzec to jeszcze nie szczyt sezonu. Owszem, pojawia się kilka świeżych nowości na bazarku, ale na większość trzeba bardzo uważać. Bo pełni zapału rzucamy się na nowalijki, które hodowane były pod szkłem, pędzone sztucznymi nawozami i wcale nie dadzą nam energii ani zdrowia. Wręcz przeciwnie. Zdarza się też, że przybywają do nas z drugiego końca świata, co też nie jest dobre. Ani dla nas, ani dla planety.

Tradycyjnie w marcu powinniśmy jeść jeszcze resztki z zimowych zapasów, bo niewiele roślin już wyrasta spod ziemi. W ostatnich latach jednak pory roku wyglądają trochę inaczej niż kiedyś. Wiosna zaczyna się wcześniej, a ciepłe zimy powodują, że rośliny nie potrzebują aż tak dużo czasu na przebudzenie i cały cykl rozkręca się wcześniej. Już w marcu możemy więc jeść rzodkiewki, marchewki, szczypiorek, szczaw, a nawet – stokrotki, jeśli mamy ochotę. Te ostatnie można (umyte i z czystej łąki) dodać do sałatki, kisić albo kandyzować.

Jeśli chodzi o rzodkiewki to unikamy takich wielkich, przerośniętych z obawy, że były sztucznie pędzone. Wybierajcie niewielkie i kupujcie je raczej w małych warzywniakach niż w supermarketach, gdzie jest większa szansa, że są rzeczywiście z pola, a nie z fabryki. Niech was nie nęci także wielki szczypior, a szczaw najlepiej zbierać na oddalonej od szos łące. Marchewki tak samo – im mniejsze i bardziej pokręcone, tym lepiej.

Jak je przyrządzić, by nie jeść tylko ciągle kanapek? Rzodkiewki polecam piec i podawać z masłem i solą, marchewki ułożyć na cieście francuskim, polać miodem, posypać tymiankiem i orzechami laskowymi i upiec z nich tartę. Szczaw oczywiście gotujemy na zupę, ale świetnie sprawdzi się też w sałatkach, np. z rzodkiewką, jajkiem i ziemniakami.

Oprócz tych warzyw bardzo przydatne w marcu są kiełki. Zapewnią potrzebne organizmowi witaminy i minerały, a nie ma obawy, że ktoś je spryskał pestycydami. Szczególnie jeśli to kiełki wyhodowane na własnym parapecie. Zasiewamy je w małej warstwie ziemi, w kiełkowniku albo po prostu na mokrej wacie. Popularna w tym czasie jest rzeżucha, ale polecam też kiełki słonecznika, buraka, fasoli, pszenicy. Dodajemy je do sałatek, kanapek czy zup w azjatyckim stylu.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.