Przygotujcie się na makabryczny taniec z duchami. „Dom stu szeptów” to nowy horror brytyjskiego mistrza grozy.

Tekst: Sylwia Skorstad

 

W położonej na angielskich wrzosowiskach rezydencji Allhallows Hall doszło do śmiertelnego wypadku. Ktoś zepchnął właściciela ze schodów, choć w domu nie ma żadnych śladów włamania. Wiadomo, że ofiara mieszkała samotnie i zwykle unikała przebywania w posiadłości podczas pełni Księżyca, ale tym razem zrobiła wyjątek.

Po pogrzebie do rezydencji przyjeżdżają krewni zmarłego. Wśród nich jest syn Rob z żoną Vicky i kilkuletnim synem o imieniu Timmy. Testament okazuje się dla wszystkich zaskoczeniem – głowa rodziny przepisała majątek na Timmy’ego, ale obwarowała spadek niezwykłymi warunkami. Żaden z członków rodziny nie rozumie intencji staruszka, między krewnymi zaczyna dochodzić do sporów. Wkrótce okazuje się jednak, że rodzina musi się zjednoczyć, bo jej najmłodszy członek zaginął. Jakby tego było mało, w domostwie słychać dziwne dźwięki, zdaje się, że nocami ktoś szepcze w ścianach.

Stare, niedobre duchy

W „Domu stu szeptów” Masterton powraca do motywu, jaki wielokrotnie eksplorował już wcześniej, czyli duchów oraz zjawisk paranormalnych. Upiory w jego wydaniu nigdy nie są przyjazne, zatem od początku wiadomo, że zrobi się krwawo i niebezpiecznie. Kiedy bohaterom zacznie się wydawać, że wiedzą, z czym mają się zmierzyć, ponadnaturalna rzeczywistość szybko i brutalnie wyprowadzi ich z błędu.

W ostatnich latach brytyjski mistrz grozy z powodzeniem skupił się głównie na pisaniu kryminałów, w tym cyklu o policjantce Katie Maguire. Jego powrót do klasycznego horroru to dobra wiadomość dla czytelników, którzy lubią się wystraszyć. W Allhallows Hall jest czego się bać, bo to miejsce nasiąknięte dawną grozą. Jest w nim między innymi ukryty pokój, w którym kiedyś ukrywano księży, zamurowana „od zawsze” piwnica, obrazy, z których mogą wychodzić postacie oraz ukryte na strychu walizki pełne ubrań zaginionych więźniów. No i oczywiście duchy. Takie, które o odpowiedniej porze mogą przeniknąć do każdego pokoju, aby wysysać ze śpiących ich oddechy. W którymś z zakamarków tego lunaparku makabry musi być mały chłopiec, bo policyjne psy tropiące nie znajdują jego śladów na zewnątrz posesji. Jak to zawsze u Mastertona, pojawi się też egzorcysta oraz osoba zajmująca się badaniem zjawisk paranormalnych.

Zabawa w strach

„Dom stu szeptów” żongluje elementami, jakie miłośnicy grozy dobrze znają z innych tekstów kultury, również z wcześniejszych powieści samego Mastertona. Autor zdaje się zdawać sobie z tego sprawę. To jakby mówił: „Wiem, że już tu byliście i możecie zgadnąć, co może za chwilę pojawi się w mroku korytarza, ale to duża frajda się bać, więc pobawmy się w to razem raz jeszcze”.

Macie ochotę się na niby wystraszyć? Bez obaw, wszyscy jesteśmy już dorośli i wiemy, że pod łóżkiem w sypialni kryją się co najwyżej koty kurzu. A może nie?

Graham Masterton, „Dom stu szeptów”, Wydawnictwo Albatros

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.