Dietetyk radzi, jak sprawdzić, czy powinniśmy się odchudzać i jak mądrze rozpocząć dietę? Stawiajmy na zdrowe, regularne posiłki raczej niż na liczenie kalorii i produkty light. 

Który to już raz próbujecie na wiosnę pozbyć się zimowego brzuszka? Jeśli to wasza kolejna dieta, czas zastanowić się nad tym, dlaczego poprzednie nie były skuteczne na dłuższą metę. Albo czy w ogóle dieta odchudzająca jest wam potrzebna. A jeśli okaże się, że zrzucenie kilku kilogramów by wam posłużyło, zabierzcie się do tego z głową. Jak to zrobić radzi dietetyczka Agata Lewandowska, autorka książki „Dieta anti-aging. Przepisy na młodość oraz „Schudnij bez diety. Życie bez liczenia kalorii”. 

Fotografia: Monika Szałek

Rozmawiała: Joanna Zaguła

Często jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczne i nie akceptujemy swojej wagi, obwodu w biodrach nawet, jeśli mieszczą się w zdrowej normie. Zastanawiam się więc, kiedy naprawdę należy zacząć się odchudzać, jaka waga lub cechy wyglądu mogą nas niepokoić?

Trudno powiedzieć, jakie cechy wyglądu powinny nas zaniepokoić. Ludzie są bardzo różni a ich sylwetki różnią się pod względem proporcji, obwodów czy budowy. Również masa ciała nie jest elementem rozstrzygającym. Utarło się przekonanie, że do danego wzrostu i płci trzeba mieć odpowiednią, konkretną masę ciała. Obecnie mówimy już o jej przedziałach. Nie jest ona z resztą nawet czynnikiem decydującym przy diagnozowaniu nadwagi czy otyłości. Zdarzają się przypadki, gdy osoba o teoretycznie zbyt wysokiej masie ciała ma prawidłowy skład ciała oraz odwrotnie – osoba o prawidłowej masie ciała ma zaburzony skład ciała i zbyt wysoki poziom tkanki tłuszczowej.

Jak w takim razie dowiedzieć się, czy jesteśmy w dobrej formie?

Jeśli mamy możliwość – skorzystajmy z badania składu ciała na specjalnym analizatorze. Tego typu zaawansowane sprzęty dostępne są w gabinetach dietetycznych, kosmetycznych czy fitness clubach. Jeśli nie mamy takiej możliwości, możemy skorzystać ze starszych (i niestety trochę bardziej zawodnych) metod. Należą do nich obliczanie popularnego wskaźnika BMI (powyżej 25 oznacza nadwagę, a powyżej 30 – otyłość) oraz zmierzenie obwodów ciała.

Obwody podpowiedzą nam, czy mamy do czynienia z otyłością brzuszną (tą najbardziej niebezpieczną dla zdrowia). Mierzymy obwód talii w najwęższym miejscu oraz bioder w najszerszym miejscu i dzielimy pierwszą liczbę przez drugą. U kobiety wynik nie powinien przekraczać wartości 0,85, a u mężczyzny – 1. Przyjmuje się też, że obwód pasa (mierzony w okolicach pępka) u kobiety powinien wynosić do 88 cm, a u mężczyzny do 102 cm. Ale pamiętajmy, że takie pomiary należą niestety do najmniej dokładnych. Oczywiście do odchudzania powinny nas również zmobilizować złe wyniki badań lub stan zdrowia (np. cukrzyca, insulinooporność, nadciśnienie itd.)

Kiedy zaczynamy myśleć o zrzuceniu nadwagi, pierwsze na myśl przychodzą kalorie. Ale ich liczenie jest takie uciążliwe…

Aby schudnąć, trzeba zmniejszyć ilość zjadanych kalorii. To niezbędne.  Ale to nie oznacza, że trzeba je skrupulatnie liczyć. Presja liczenia zwiększa poziom stresu. Obliczanie kilokalorii jest procesem dość żmudnym i pracochłonnym. Łatwo stresujemy się, gdy przekroczymy dzienny limit choćby o kilkanaście kilokalorii i boimy się niepowodzenia. Samo liczenie kalorii nie oznacza też przecież, że nasze wybory żywieniowe są zdrowe. Niektórym na przykład zdarza się zastąpić kolację batonem, który kilokalorii ma może i tyle samo, ale jego wartość odżywcza i zawartość pożytecznych składników są dużo gorsze niż w pełnowartościowym posiłku. Osobiście uważam, że staranne obliczenia najlepiej zostawić dietetykowi, który układa spersonalizowaną dietę. Samemu lepiej się skupić przede wszystkim na zmniejszeniu zjadanych porcji i jakości diety.

Co w takim razie powinniśmy jeść, żeby zdrowo się najeść i uniknąć napadów wilczego głodu?

Chociaż zabrzmi to dość banalnie, warto przede wszystkim jadać regularnie. Nic tak nie sprzyja napadom głodu, jak robienie zbyt dużych przerw między posiłkami. Oprócz tego duże znaczenie ma oczywiście skład posiłków, np. zawartość błonnika, a także indeks glikemiczny. Żeby być sytym po niskokalorycznym posiłku, warto zadbać o sporą jego objętość. Można to osiągnąć na przykład dodając do potrawy sporo warzyw.

Czy warto kupować produkty light?

To zależy. Wiele takich produktów to cenne uzupełnienie codziennego jadłospisu. Jednak niektóre z nich nie są wcale takie zdrowe, jak nam się wydaje. Warto czytać etykiety i sprawdzać, czy obniżenie zawartości np. tłuszczu nie idzie w parze z podwyższeniem zawartości cukru lub dodaniem do produktu dużej ilości substancji dodatkowych, które nie wszystkim służą. Warto też pamiętać, że jedzenie produktów light nas nie odchudzi, jeśli będziemy ich na przykład zjadać więcej, niż takich tradycyjnych (bo ilość kilokalorii będzie finalnie podobna). Nie warto też liczyć, że samo włączenie takich produktów do naszego jadłospisu „zrobi za nas robotę”. Mają one w zamyśle wspomagać odchudzanie, dostarczając mniej cukru, tłuszczu, czy kilokalorii niż ich tradycyjne odpowiedniki. Żaden z nich w magiczny sposób nie rozprawi się z fałdkami na brzuchu lub kilkoma dodatkowymi kilogramami, które nosimy.

Agata Lewandowska jest dietetykiem, absolwentką Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, SGGW oraz podyplomowych studiów z psychodietetyki na SPWS. Jej książka, „Dieta anti-aging. Przepisy na młodość” ukaże się w kwietniu nakładem wydawnictwa RM.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.