Chcesz być szczupła? Naucz się liczyć do pięciu. Zjedz śniadanie, nie zapomnij o lunchu, zrezygnuj z przegryzek, sięgaj po produkty nieprzetworzone, pij dużo wody mineralnej i… nie spiesz się. Przyznasz, że to niewiele, by mieć ładniejszą sylwetkę.
1. Śniadanie – konieczne
Jeśli rano nie czujemy głodu, rezygnujemy ze śniadania i myślimy, że w ten oto chytry sposób zaoszczędziłyśmy kilkaset kalorii, by pofolgować sobie w ciągu dnia – to jesteśmy w błędzie. Jeśli nie dostarczymy sobie rano energii, organizm nastawi się na oszczędność kalorii, a co za tym idzie – magazynowanie tkanki tłuszczowej. Nie dość, że wydolność organizmu znacznie obniży się i koło południa będziemy ospałe (o koncentracji i intelektualnej sprawności nie będzie mowy), to wieczorem i tak dopadnie nas głód nie do opanowania. I ze szczupłej sylwetki… nici. Tak więc śniadanie jest konieczne. A co najlepiej jeść o poranku? Kanapkę z pełnoziarnistego chleba, twarożek, trochę warzywo lub owoc, niesłodzoną kawę lub herbatę. Tymczasem z badań wynika, że nawet jeśli jemy w domu śniadanie, to u połowy z nas składa się ono… wyłącznie z kawy.
2. Lunch – bardzo wskazany
Wczesnym popołudniem zjeść coś trzeba. Tylko regularne posiłki zapewnią nam stały poziom glukozy we krwi, a tym samym zapobiegną napadom głodu. Zbilansowanym i zdrowym posiłkiem popołudniowym może być, np. mieszanka sałat z ziołami i pomidorem z tuńczykiem z puszki (w sosie własnym, nie w oleju), makaron (żytni) na zimno z dodatkiem pestek słonecznika, dyni i wędzonej makreli, zupa ugotowana na świeżych warzywach. Grzechem jest jedzenie fast foodów. Przeciętny zestaw to 1500-2000 kcal, czyli przeciętnie tyle, ile wynosi dzienna norma kaloryczna. Dla porównania – 100 gram ziemniaków z wody to ok. 60 kcal, a 100 gram frytek to 500 kcal. Dlaczego? Bo wchłaniają 80 proc. tłuszczu, w którym są smażone. Tak samo jest z mięsem. O ile do samego kurczaka trudno mieć zastrzeżenia, to już jego panierka dodaje nawet 600 kcal do porcji.
Jeśli ominiemy lunch to – tak jak w przypadku niezjedzonego śniadania – wieczorem zostaniemy wystawione na pokuszenie. I cokolwiek zjemy, zjemy za dużo. Powód? Organizm dopomni się o uzupełnienie niedoborów energii.
3. Przegryzki – do odstrzału
Pokolenie naszych rodziców nie podjadało. Brak dostępu do chipsów, hamburgerów i batoników powodował, że głód między posiłkami był zaspokajany co najwyżej jabłkiem albo drożdżówką. Poza tym – obwiązywała niepisana zasada, że nie wypada jeść na ulicy, a pieniędzy nie wydaje się „na byle co”. Tymczasem przez ostatnie 20 lat na naszych oczach powstał ogromny rynek żywności do przegryzania. Orzeszki, paluszki, chipsy, batoniki, wafelki – kuszą w każdym sklepie i każdym kiosku. Wszystko to i niezdrowe (niska jakość składników, dużo soli, tłuszczów, cukrów, brak witamin, błonnika), i uzależniające. Każdy, kto otworzy paczkę orzeszków, zwykle zjada ją do końca. Rozwiązanie? Nie ulegać pokusie. Wykonalne? Oczywiście! Trzeba tylko zapamiętać i wprowadzić w życie kilka zasad.
Po pierwsze – zdrowa przekąska, która zaspokaja głód, składa się z białka i błonnika, lecz ma nie więcej niż 100-200 kcal. Oba składniki spowalniają proces trawienia, dzięki czemu dłużej utrzymuje się uczucie sytości, a białko dodatkowo hamuje działanie greliny, wydzielanego przez żołądek hormonu, który pobudza apetyt. Dobrze jest więc zjadać np. jabłko albo pomarańczę z garstką orzechów lub chudy ser z warzywami. Po drugie – przez kilka dni notujmy wszystko, co jemy. Gdy po kilku dniach przejrzyjmy listę (i chwycimy się za głowę, ile jemy), pierwsze, co zróbmy, to niezdrowe przegryzki zastąpmy dobrymi – jogurtem, owocem, małą kanapką na pełnoziarnistym pieczywie.
4. Woda – obowiązkowa
Chcemy być szczupłe – pijmy dużo wody mineralnej. Bez niej błonnik zawarty w pożywieniu nie napęcznieje i nie da nam wrażenia sytości. Poza tym- nerki nie będą dobrze pracować i organizm zacznie magazynować wodę w tkankach. Pojawią się opuchnięcia i… dodatkowe kilogramy.
Zrezygnujmy całkowicie z soków – słodzenie kawy, jedzenie owoców dostarcza nam wystarczającej ilość cukrów prostych oraz napojów gazowanych (nawet tych, które na opakowaniu mają napis „light”). Ograniczmy picie kawy – odwadnia organizm.
5. Slow food – jak najbardziej
Zanim żołądek „powie” mózgowi, że jesteśmy syte, mija przynajmniej 20 minut. Oznacza to, że jeśli będziemy się spieszyć w trakcie posiłku, zjemy znacznie więcej, niż potrzebujemy, by rzeczywiście zaspokoić głód. Wolne tempo i dokładne przeżuwanie każdego kęsa – to jest to! Smakujmy potrawy, odkładajmy sztućce w trakcie jedzenia, ocierajmy usta serwetką, rozmawiajmy o czymś przyjemnym. Śmieszne? Może na początku. Ale gdy okazuje się skuteczne uśmiech politowania zmienia się w radość z sukcesu.
Popieram wszystko, co zostało tu napisane, a najbardziej punkt 4 „woda obowiązkowa”. To dzięki wodzie pożegnałam się z problemami zdrowotnymi i z dużą, a nawet naprawdę dużą nadwagą. Dietetyczka poradziła mi, żebym pijaną na co dzień wodę mineralną zastąpiła strukturyzowaną, ze zwiększoną ilością naturalnego tlenu. Zakupiłam więc Górski Potok i zaczęłam swoje zmagania. Jak się okazało „strukturalka” to mniejsze i „ściślejsze” krople wody, szybciej i łatwiej przyswajane przez organizm. Nic zatem dziwnego, że i odtruwanie z toksyn i zanieczyszczeń szybciej poszło. Polecam wszystkim walczącym z kilogramami, jako wsparcie diety i zajęć ruchowych.