Miałam napisać felieton o liderze w kobiecie… Doszłam jednak do wniosku, że są wakacje, zatem może warto pozostać dalej w kręgu mądrej troski o siebie. Ładowanie akumulatora – zarówno fizycznego jak i psychicznego, czy też  – jak mówi Stephen R. Covey „ostrzenie piły” powinno się odbywać przez cały rok, ponieważ tylko wtedy mamy szansę na pełne wykorzystywanie własnych możliwości.

 

Tylko wtedy nie grozi nam wypalenie, dystres – czyli niszcząca faza stresu, a także jesteśmy bardziej odporni na różne choroby, szczególnie przeziębienia. Wśród pełnionych przez nas ról społecznych (matka, żona, szef działu i tak dalej) proponuje nawet uwzględnić „ostrzenie piły” i sugeruje, by w każdym tygodniu, a najlepiej dniu robić coś w kierunku tej czynności. Wiadomo, że kiedy piła jest ostra, tnie się nią szybciej i potrzeba mniej energii niż zużywa się jej przy korzystaniu z tępej piły.

 

Dziwimy się czasem dlaczego tę samą prace jedna osoba wykonuje bez wysiłku, a inna bardzo się przy tym męczy. Ktoś w ciągu tygodnia wykonuje tyle różnych czynności, tyle tworzy, robi i organizuje, że innemu starczyłoby na tydzień… albo i dłużej. Kiedy obserwujemy to w dłuższym czasie, widzimy, że oprócz innych, drobnych czynników mogących powodować te różnice, podstawowym jest ten, że ci, co robią więcej mają ostrą piłę czy też zawsze naładowany akumulator.  Czym jest ten akumulator i jak działa? Akumulator człowieka składa się z czterech powiązanych ze sobą w szczególny sposób obszarów funkcjonowania: ciała, emocji, intelektu i duszy. Każda z tych sfer działania musi być właściwie zadbana i regularnie stymulowana. Pokarm niezbędny każdej z nich jest inny, choć… można go dostawać w tym samym posiłku.

 

Karm duszę ciało i intelekt

Pokarm dla ciała to sprawiający przyjemność ruch, regularna gimnastyka, masaż, głaskanie, przytulania, pyszne i zdrowe jedzenie, przyjemna kąpiel wodna lub słoneczna i tak dalej. Emocje żywią się ciepłymi kontaktami z innymi ludźmi, lekturą, dobrym słowem, popularną kulturą – obejrzanym filmem, przedstawieniem teatralnym czy udziałem w imprezie rozrywkowej. Intelekt potrzebuje wyzwań – trudniejszej książki, kontaktu z kulturą wysoką, uczenia się wciąż nowych słów, czynności, nabywania wiedzy i umiejętności. Strawa dla duszy to cisza, medytacja, głęboki relaks, modlitwa, część dorobku muzyki klasycznej (te po prostu piękne utwory), sztuka w podobnym wydaniu, a także kontakt z przyrodą i momenty, w których nasze Wyższe Ja przedostaje się do świadomości.

 


Efekt synergii

Kiedy każdy z tych fragmentów ludzkiej machiny jest doładowany, lepiej współpracuje z innymi – wymienia się, wzmacnia, uzupełnia, kieruje. Niczym w kluczu lecących gęsi raz jeden, raz inny obszar – w zależności od tego, czym się zajmujemy – przejmuje kierownictwo. Tworzy się przez to rodzaj synergii, czyli sytuacji, w której efekt końcowy jest większy niż suma poszczególnych wkładów. Zadowolone ciało posłusznie wykonuje wszelkie polecenia intelektu dając przy tym często pożywkę emocjom. Emocje spokojnie panują nad światem społecznym i ułatwiają absorbowanie wszelkich informacji. Intelekt bez wysiłku obejmuje świat idei, myśli i podpowiada najlepsze rozwiązania, a dusza daje siłę, nadzieję i emituje pozytywną energię w eter – do ludzi i świata.

 

Nie ma granic dla tak działającej kobiety! A to, co czuje, to właśnie szczęścia. Stan, który często towarzyszy ludziom dbającym o siebie we wszystkich wymiarach, Michaly Csikszentmichalyi nazywa „przepływem” (ang. flow). Jest to rodzaj emocjonalnego uniesienia wypełniającego, wręcz rozpierającego, człowieka. To kontakt z tym, co niektórzy nazywają Wyższym ja, czyli z głębią duszy, to poczucie łączności z innymi, czasem z Wszechświatem. To wielka radość! Myśli się wtedy lepiej i działa skuteczniej.

 


Wpisz „złotą chwilę” do kalendarza!

Można zadbać o to, by każdy dzień miał szansę na przepływ. W tym celu należy uczynić stałym elementem naszego codziennego harmonogramu tak zwaną „złotą chwilę”. Może to być piętnaście minut, a może być godzina, złota godzina. Można także w ten sposób spędzać więcej czasu, szczególnie w wakacje. Uwielbiam takie chwile. Staram się codziennie spędzić w ten sposób jakiś czas i wiem, że to temu zawdzięczam olbrzymie pokłady energii. Są to różne czynności w różnych czasach. Mamy lipiec, powiem zatem, co robię teraz. Wstaję najpóźniej o 6.00 i z balkonu oglądam piękny poranek. Jaki by nie był! Gdy świeci słońce wyciągam do niego dłonie i robię pokłon. A deszcz? Deszcz też niesie piękno, nawet wtedy, kiedy bywa okrutny.

 

Potem wypijam szklankę wody z cytryną i przez pół godziny gimnastykuję się. Kończę ćwiczenia chwilą relaksu i rozmową z Bogiem. Zawsze dziękuję i powierzam Mu swój dzień. Piszę „rozmową” ponieważ wzorem Louise L. Hay zanim posiedzę chwilę spokojnie pytam: „Co powinnam dziś wiedzieć?” Już po tych minutach wychodzę wzmocniona duchowo. Potem prysznic, takie tam babskie bajery na ciało (bez szaleństw, ale z miłością) i wymyślne śniadanko. Z koktajlem owocowym idę do swojego kochanego biurka. Tam czytam aktualne dla mnie afirmacje, zajmuję się przez kilkanaście minut angielskim, piszę często coś w pamiętniku, sprawdzam swój rozkład dnia i biorę się za pracę, zwykle intelektualną. Przerywam ją drobnymi pracami domowymi, czytaniem, spacerem „po coś”. Kiedy pogoda na to pozwala, a ja nie ma specjalnie pilnych zajęć idę na spacer z kijkami, na tak popularny już i w Polsce nordic walking. Robię to zaraz po porannej gimnastyce, a czasami również wieczorem. Wersja skrócona tego programu – kiedy jadę gdzieś na zajęcia albo mam inne wyjścia – wygląda tak: nie czekam na odpowiedzi, nie piję koktajlu i nie mam wymyślnego śniadanka, nie zajmuję się angielskim i pamiętnikiem i oczywiście nie spaceruję. Kontynuuję jednak złotą chwilę w… pociągu. Tam piszę, czytam i myślę delektując się „kawą na lodzie”.

 

Niezależnie od tego mam w ciągu tygodnia wiele okazji, by ładować swoje baterie – i te cielesne, i emocjonalne, i intelektualne i duchowe.

 

Najwspanialsze są te zajęcia, które angażują wszystkie obszary. Nie znam lepszego dania wzmacniającego całość niż… samotny spacer. Życzę wielu wspaniałych złotych chwil. Warto znaleźć na nie swój własny sposób. To działa!

 

A o liderze w kobiecie napiszę we wrześniu, kiedy wypoczęte, wyładowane i doładowane wrócimy do pracy.

 

Iwona Majewska – Opiełka
psycholog, założycielka Akademii Skutecznego Działania,
trenerka liderów, tłumaczka,
autorka wielu książek, min.: „Czas kobiet”, „Droga do siebie”
prowadzi blog: www.majewska-opielka.pl

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.