Ból, cierpienie fizyczne, psychiczne, samotność, brak nadziei, tęsknota, paraliż, kalectwo, poczucie winy, poczucie krzywdy, niewiara – może lepiej zakończyć takie „bezwartościowe” życie? Spory dotyczące eutanazji i pytania, które się rodzą, gdy o niej mówimy są jednym z wyrazów szerszej debaty światopoglądowej, która dotyczy ŻYCIA. Te same argumenty, których używają zwolennicy eutanazji pojawiają się w równoległym sporze dotyczącym prawa kobiet do aborcji. Moje życie – mój brzuch, moje życie – moja śmierć.


Popatrzmy na zagadnienie eutanazji z dwóch stron – chorego „bez nadziei” i jego opiekuna/ów.

Dobra śmierć

Pierwotnie terminem „eutanazja” określano „osobę mającą dobrą śmierć”. Od razu rodzi się pytanie, co to znaczy „dobra śmierć”? Bez bólu, we śnie, nagle, w obecności bliskich, a może w samotności, by nie sprawiać nikomu kłopotu? A może „dobra śmierć” zależy od dobrego życia? Może mniej jest w nas lęku, kiedy mamy poczucie, że wszystkie sprawy zostały uporządkowane?

Śmierć jest tajemnicą. Boimy się tego, czego nie znamy. Boją się niewierzący, bo nicość nie mieści im się w głowie, boją się wierzący, bo przejście do innego świata i spotkanie z Najwyższym napawa lękiem. Śmierci nie da się uniknąć, a przyspieszanie tego momentu zabiera bardzo potrzebny czas na ostateczne, generalne porządki w życiu. Trochę szacunku. Skąd mamy wiedzieć, co dzieje się w głowie chorego za zamkniętymi oczami. To, że my nie mamy z nim kontaktu, nie znaczy, że on nie ma kontaktu z sobą.

Chorobą naszych czasów jest uciekanie przed cierpieniem, bólem, poczuciem straty. A przecież nie da się żyć dalej szczęśliwie jeśli to, co wcześniej wciąż jest otwartą raną. Obecność przy łóżku obłożnie chorego, czuwanie przy łóżku umierającego pozwala zbliżyć się do tajemnicy życia, to jak podglądanie „tamtego świata” przez dziurkę od klucza – nadal nieznany, bo widać mały horyzont ale już trochę oswojony. Ja wciąż się zastanawiam, dlaczego niektórzy ludzie odchodzą łagodnie, we śnie albo tak nagle, że nic nie czuję, chwila i już, a inni trwają w okropnych męczarniach dłuższy czas, marząc, żeby to życie już się skończyło. Tajemnica życia.

Zaprzestanie uporczywej terapii

Dla porządku, pewne wyjaśnienie. Eutanazja, a więc pozbawienie kogoś życia, by ograniczyć mu cierpienia jest czymś zupełnie innym od zaprzestania uporczywej terapii. To drugie może zastosować, gdy agonia jest nieunikniona. Lekarze mówią, nic już nie możemy zrobić, pacjentowi został może jeden, może dwa dni życia. Czekamy na to, co nieuchronne. Ale inna jest sytuacja pacjenta pozostającego w stanie śpiączki, w depresji czy otępieniu albo po prostu samotnego i pozbawionego pomocy. Proszę zwrócić uwagę na postawę Janusza Świtaja. Gdy znalazła się pomoc, wróciła chęć do życia. Ten mężczyzna już nie chciał eutanazji. Zaangażował się społeczne, zaczął pisać, pomagać innym. Wystarczyło, że został zauważony On i jego problemy.

Holandia
W Holandii w 1973 roku lekarka Gertruda Postma uśmierciła swoją matkę, tłumacząc, że ta wielokrotnie ją oto prosiła, nie mogąc znieść pogłębiającej się depresji. Kobieta została skazana na tydzień więzienia w zawieszeniu i rok nadzoru sądowego. Odtąd praktyką stało się uniewinnianie osób, które dokonały eutanazji. Dwadzieścia lat później pielęgniarz podał kilku swoim podopiecznym śmiertelne dawki insuliny i nie spotkała go za to żadna kara. To nie jest przypadek odosobniony, tak się po prostu dzieje. Zalegalizowanie eutanazji w Holandii w 2002 roku było formalnością.

Znam polskiego lekarza pracującego w Holandii w prywatnym hospicjum, który ze względu na wyznawany światopogląd nie dokonuje eutanazji. Opowiadał, że coraz częściej zdarzają mu się sytuacje, gdy starsi pacjenci błagają go, aby ich przyjął do hospicjum, nieważne za jakie pieniądze, bo gdzie indziej boją się spokojnie zasnąć. Często starsi ludzie wyjeżdżają za granicę, aby w bezpiecznym miejscu dokończyć życie.

Nie wierzycie Państwo? Według oficjalnych statystyk, obecnie w Holandii wykonuje się 3000 eutanazji rocznie. Jest jednak liczba 20 tysięcy zabiegów, w wyniku których pacjenci umierają; przestaje się ich żywić i podawać płyny, jednocześnie faszerując silnymi środkami znieczulającymi. Obecnie eutanazja jest legalna również w Belgii, Luksemburgu. Albanii, Japonii i amerykańskich stanach Texas i Oregon. W Luksemburgu eutanazja przybrała jeszcze bardziej karykaturalną postać. Można tam zabijać również noworodki z wadami wrodzonymi. Szczególna forma dozwolonej eutanazji występuje w Szwajcarii, gdzie można przepisać lek nasenny w śmiertelnej dawce, jednak chory musi go przyjąć samodzielnie. W Holandii pacjent musi mieć co najmniej 12 lat, do 16 roku życia potrzebna jest zgoda rodziców. A potem już nie? Synek czy córka wychodzą do szkoły, tylko że zamiast na lekcje idą do lekarza prosząc o zakończenie „mało wartościowego życia”. Trzeba leczyć głowy, chociaż to może trochę potrwać, a zastrzyk to przecież moment. Ustawodawstwo holenderskie uznaje ważność pisemnego oświadczenia woli pacjenta.

Janusz Świtaj

Chciałam pochylić się razem z Tobą, drogi Czytelniku, nad historią Janusza Świtaja. Od wypadku motocyklowego, który zdarzył się w 1991 roku jest przykuty do łóżka i utrzymywany przy życiu jedynie za pomocą respiratora. Przez kilkanaście lat każdy jego dzień wyglądał tak samo. „Budzę się, jem śniadanie, oglądam film, następnie rehabilitacja, praca przy komputerze, kolejny film, znowu komputer, obiad, jeszcze raz film, potem toaleta, na dobranoc znowu jakiś film albo komputer. Jedyna zmiana polegała na tym, czy miałem większą czy mniejszą spastyczność, czyli niekontrolowane ruchy całego ciała”. Był pierwszą osobą, która w oficjalnym wniosku do sądu zażądała eutanazji. „Proszę o wyrażenie zgody na przerwanie mojej uporczywej terapii, która nie daje żadnej szansy na poprawę mojego stanu zdrowia.(…) Rodzice starzeją się i mają coraz mniej siły na sprawowanie całodobowej opieki, praktycznie bez wytchnienia, wolnego weekendu czy urlopu. Proszę o poważne potraktowanie mojego wniosku, w którym apeluję głośno i z rozpaczą o przerwanie terapii” – pisał mężczyzna. W tych słowach jest rozpacz, zmęczenie, poczucie winy w stosunku do opiekujących się nim cały czas rodziców. Siostra Małgorzata Chmielewska powiedziała, że ten rozpaczliwy głos Janusza jest w rzeczywistości wołaniem o życie. Miała rację, bo gdy Anna Dymna zaproponowała Januszowi pracę w fundacji „Mimo wszystko”, a on poczuł się potrzebny, przestał mówić o śmierci, mam nadzieję, że myśleć też. Uczy się w liceum, dostał specjalny wózek napędzany oddechem, pierwszy raz wyjechał na wakacje. Jego życie przestało być monotonne, nabrało sensu, niepełnosprawny poczuł się sprawny pomagając innym. Jego rodzice są mniej zmęczeni, bo mają dodatkowe ręce do pomocy. Janusz, w którymś z wywiadów, przyznał się, że najbardziej przez te wszystkie lata bolała go ignorancja urzędników. Stąd jego żądanie. Dziś Janusz nie myśli o śmierci, ale o życiu.

Eluana Englaro
Całkowicie inną historię opowiedziała swoim życiem Eluana Engaro. Ona nie była w stanie agonii. Ona nie miała możliwości, aby wyrazić swoją wolę. Za nią zdecydowała rodzina. Sąd oznajmił, że nie będzie robił problemów. Pielęgniarki, które opiekowały się dziewczyną, nie mogły zrozumieć tej decyzji, bo po pierwsze to one opiekowały się Eluaną na co dzień, a nie ojciec, po drugie były pewne, że Eluana daje sygnały, że czuje, co się dzieje wokół, nie cierpiała fizycznie.

Barbara Jackiewicz

Ta kobieta nie tak dawno na łamach „Dziennika” dała wyraz swojej bezsilności i zmęczeniu. Od 24 lat opiekuje się synem, któremu przez skomplikowane powikłanie po odrze zanikł mózg. Co się stanie z jej dzieckiem, gdy jej zabraknie, gdy zachoruje, gdy nie będzie miała sił? Jej prośba o „godną śmierć”  dla syna jest wyrazem troski i totalnej niemocy. Gdyby Barbara Jackiewicz miała pomoc, gdyby miała pewność, że jej synem ktoś troskliwie się zaopiekuje, czy nadal apelowała by o śmierć?

Trzy różne historie, ten sam głos wołający o zauważenie, wsparcie i pomoc.

Na tak/ Na nie

Argumenty zwolenników eutanazji sprowadzają się tak naprawdę do jednego: człowiek ma prawo decydować o swoim życiu i o swojej śmierci. Najważniejsze jest uszanowanie woli chorego i uchronienie od cierpień. Również rodzina, lekarze mogą zadecydować, gdy chory znajduje się poza stanem świadomości. Poza stanem świadomości, ale nie poza życiem. Przeciwnicy eutanazji wychodzą z dokładnie przeciwnego przekonania. Skoro Bóg jest dawcą życia i ono jest darem, człowiek nie ma prawa go sobie odbierać. Tym bardziej nie ma takiego prawa inna osoba.

Choroba, cierpienie, śmierć to źródła naszych lęków. Oddalibyśmy wiele, żeby ich nie przeżywać, ale się nie da. Niestety. Możemy się tylko modlić – wierzący i żywić nadzieję – niewierzący, że w najtrudniejszych momentach życia nie będziemy sami.

tekst: Agnieszka Porzezińska

6 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.