Cholerycy, furiaci, złośnicy. Krzyczą, czasem rzucają przedmiotami, trzaskają drzwiami. Z równowagi może ich wyprowadzić niemal wszystko. Dlaczego tak się dzieje i jak zapanować nad złością?

Tekst: Antonina Majewska

zlosnicy

 

W stanie silnego wzburzenia emocjonalnego często mówimy rzeczy, których potem żałujemy. Dlaczego? Otóż napad złości to w sensie fizjologicznym dla organizmu to samo, co błyskawiczne przygotowanie do walki, czyli proces pochłaniający w ciągu kilku-kilkunastu sekund bardzo dużo energii. Mechanizmy aktywowane instynktownie są szybsze od logicznej oceny sytuacji. Natychmiast wzrasta produkcja adrenaliny, serce przyspiesza pracę, pompując krew do mózgu, płuc i mięśni, by przygotować je do odpowiedzi na nadchodzący atak. Wzrasta zdolność do wykorzystania potencjału masy mięśniowej, źrenice rozszerzają się, na policzki wypływa rumieniec. W stanie silnego pobudzenia organizm ma ograniczoną możliwość wydatkowania energii na inne procesy. Z tego powodu zdolność do logicznego analizowania sytuacji, formułowania skomplikowanych kwestii, poprawnego wnioskowania, jest upośledzona. Jeśli w złości coś mówimy, jest to na ogół nielogiczne i nieprzemyślane. To rodzaj emocjonalnego bełkotu, który ma jedno zadanie – zranić.

W złości się nie liczy?

Nie oznacza to jednak, że fizjologię można traktować jako rodzaj rozgrzeszenia. Słowa wypowiedziane w złości „liczą się”, a ten, kogo obraziliśmy, ma pełne prawo oczekiwać przeprosin. Jako osoby dorosłe bierzemy pełną odpowiedzialność za swoje stany emocjonalne i wszystkie ich konsekwencje.

Napady złości bywają „wytrychem emocjonalnym” dla osób, które nie radzą sobie z obroną własnych granic i wyrażaniem negatywnych emocji. Złośnicy często tłumaczą, że to otoczenie doprowadza ich do złości, zatem ono ponosi za nią odpowiedzialność. „Widzisz, do czego mnie doprowadzasz?” – to w rzeczywistości żadne wytłumaczenie, a jedynie próba ucieczki przed odpowiedzialnością za własne stany emocjonalne. Złoszcząc się czy nie – pozostajemy sobą.

Metoda na opanowanie złości

Prawdziwemu furiatowi liczenie do dziesięciu niewiele pomoże, gdy nachodzi go fala złości. Jako skuteczną metodę psychologowie polecają skupienie się na myśleniu o konsekwencjach niekontrolowanego wybuchu emocji. Gdy czujesz, że masz ochotę nakrzyczeć na kogoś, rzucić talerzem w telewizor, wyobraź sobie, jak poczujesz się w godzinę po tym zdarzeniu. Prawdopodobnie będziesz odczuwać wstyd, złość na siebie oraz poczucie winy wobec ludzi, którym okazałaś złość. Rozbite szkło można posprzątać, telewizor od biedy odkupić, ale trudno uzyskać dobre mniemanie o sobie, gdy pojawia się przekonanie, że nie panujemy nad emocjami.

Jeśli napad złości uda się powstrzymać dzięki wyobrażeniu jego konsekwencji, warto podarować sobie nagrodę, czerpiąc satysfakcję z tego, że zapanowaliśmy nad emocjami: „Dałam sobie radę, niełatwo wyprowadzić mnie z równowagi”.

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.