Dorosłym zdarza się strofować dzieci za snucie fantazji oraz karcić samych siebie za bujanie w obłokach. To błąd, który w pierwszym przypadku może zaburzyć właściwy rozwój, a w drugim odebrać zdolność do samoregulowania nastroju. Wyobraźnia ma bowiem dobroczynną moc! 

Tekst: Sylwia Skorstad

 

Stojąc kiedyś w kolejce po gazetę obserwowałam młodzieńca prowadzącego swoich żołnierzy do ataku. „Za mną chłopcy!” – wołał z zapałem, wspinając się dzielnie na wzgórze i wymachując bronią.

Nie obchodziło go, że nikt mu nie towarzyszy, wzgórze jest wznoszącą się zaledwie na metr górką piachu, a broń badylem. Nie onieśmielała go wgapiająca się w niego z ciekawością publiczność złożona z ludzi stojących w kolejce do kiosku. Miał nie więcej niż pięć lat i interesowało go jedynie zwycięstwo nad wyimaginowanym wrogiem.

Niedawno natknęłam się w sieci na rozmowę, w której kobieta zapytała mężczyzn, dlaczego, u licha, jako dzieciaki naparzali pokrzywy patykami. „Samuraj nie ma celu, tylko drogę” – wyjaśnił jej rezolutnie jeden z rozmówców. Możliwe, że czytając tę wymianę zdań, psycholog zajmujący się problematyką wyobraźni, pokiwałby głową z aprobatą. Zdolność do tworzenia wyobrażeń ma bowiem wiele pożytecznych funkcji i w pewnym sensie jest właśnie mentalną drogą.

Wyobraźnia: ćwiczenie 1 (łatwe)

Wyobraźnia to zdolność do kreowania w świadomości obrazów i sytuacji niezależnych od bieżących doznań zmysłowych. Żeby zrozumieć, jak szerokie i skomplikowane jest to zagadnienie, można wykonać proste ćwiczenie. Wyobraź sobie teraz to miejsce w domu, w którym przechowujesz buty. Już? Czy umiesz określić, ile mniej więcej par się tam znajduje?

To trochę jak czary – nie ma cię w danym miejscu, ale umiesz przywołać jego obraz w myślach i nawet opisać jego szczegóły. Jeśli tego nie potrafisz, to znaczy, że cierpisz na coś zwanego afantazją. To raczej niegroźna przypadłość, która dotyka około 2% populacji. Zwykle nie jest uświadamiana, dopóki ktoś inny wyraźnie tego osobie afantazyjnej nie wytłumaczy. Najprawdopodobniej nie dotyczy ciebie. Nawet, jeśli nie potrafiłaś podać właściwiej liczby par butów, to dzięki próbie dostrzegłaś kształt i kolor niektórych z nich.

Wyobraźnia: ćwiczenie 2 (też łatwe)

Aby dowieść, że wyobraźnia to coś więcej niż przywoływanie w myślach wspomnień, skupimy się na czymś trudniejszym. Wyobraź sobie teraz osobę, na której ci zależy. Postaraj się. Zobacz rysy twarzy, szczegóły sylwetki… Zabierz was w takie miejsce, w którym jest spokojnie i nic was nie rozprasza. Teraz spraw, żeby ta osoba powiedziała ci dokładnie to, co chciałabyś od niej usłyszeć. Żadnych ograniczeń i fałszywej skromności, to twoje wyobrażenie. Pozwól jej w piękny sposób wyrazić to, o czym sama marzysz w jej kontekście, czyli, że na przykład cię podziwia, szanuje, przeprasza, docenia, kocha czy pożąda. I odpowiedz jej. Jeśli w realu taki dialog nie byłby możliwy z powodu psychologicznych uwarunkowań tej osoby, stwórz taką sytuację, w jakiej miałby szansę się zdarzyć (np.: to wasze ostatnie chwile przed apokalipsą, moment po twoim przebudzeniu się ze śpiączki, chwila przed startem twojej rakiety na Marsa).

I jak? Czy to było miłe? Zapewne tak. Jeśli przyłożyłaś się do tego zadania, to coś w związku z tym poczułaś. Nie tylko wyobraziłaś sobie emocje, ale też doświadczyłaś emocji. Nie były aż tak silne, jak mogłyby być w przypadku, gdyby to stało się naprawdę, ale twój mózg zwiększył produkcję takich samych neuroprzekaźników.

Obiektywna rzeczywistość społeczna się nie zmieniła, nie wpłynęłaś na to, czy faktycznie usłyszysz słowa, o jakich marzysz. Zdarzyły się jednak dwie inne rzeczy. Po pierwsze, na chwilę wprawiłaś w ruch skomplikowaną biochemiczną maszynę, jaką jest twoje ciało. Po drugie, dowiedziałaś się, co chciałabyś odpowiedzieć w podobnej sytuacji i może nawet wybrałaś najlepszy z możliwych wariantów swojej kwestii zamiast zmieszanego „No coś ty, dajże spokój!”. Co jeszcze lepsze, potrafiłabyś odegrać tę scenę dalej i znaleźć odpowiedź na pytanie, co usłyszane wyznanie mogłoby zmienić i czy naprawdę go potrzebujesz.

Po co nam wyobraźnia i marzenia?

Współczesna nauka dowodzi, że wyobraźnia ma wiele funkcji. Wymieńmy niektóre z nich, a lepiej zrozumiemy, czemu chłopiec z patykiem ma większą szansę na zostanie w przyszłości bardziej skutecznym przywódcą od tego rówieśnika, któremu rodzic notorycznie odradza „robienia z siebie widowiska”.

Na wiele sposobów wyobraźnia pomaga nam zdobywać doświadczenia. Odgrywając w myślach różne sytuacje, znajdujemy nowe warianty działania. Kiedy na przykład niemile potraktowani przez przełożonego wymyślamy wieczorem, jak należało mu odpowiedzieć, to przygotowujemy strategię na następne starcie.

Dzięki wyobraźni lepiej rozumiemy perspektywę innych osób. Dowiadując się o ich doświadczeniach, przeszukujemy własną bazę wspomnień, aby znaleźć najbardziej podobny element, dokonujemy porównania i próbujemy adekwatnie odpowiedzieć. Wyobraźnia rozwija empatię.

Rozwiązywać problemy. Gdyby nie ludzka kreatywność, cywilizacyjnie bylibyśmy ciągle na poziomie posługiwania się narzędziami z patyków. Większość istotnych odkryć zaczęła się od tego, że ktoś zadał sobie pytanie „Co by było, gdyby tak…?”

Do stabilizowania nastroju. Gdy pozwalamy sobie na oddawanie się marzeniom, w których sprawy idą nieskromnie po naszej myśli, to dajemy mózgowi szansę na wyjście ze stresowej pułapki zamartwiania się, planowania i zwykle mało skutecznych prób kontrolowania rzeczywistości. Na kilka minut rozluźniamy mięśnie i przestajemy zaciskać zęby, bo robimy sobie wycieczkę do mentalnego SPA. Trening wyobraźni można stosować między innymi w leczeniu depresji, PTSD, zaburzeń lękowych czy w procesie wychodzenia z żałoby.

Tworzyć dzieła sztuki i wchodzić z nimi w interakcje. To dzięki wyobraźni żyjemy w świecie udekorowanym Kaplicą Sykstyńską, IX Symfonią Beethovena, „Władcą Pierścieni” i słomianymi kapeluszami.

Poznawać siebie. Przemierzając mentalne krajobrazy stwarzane w wyobraźni, mamy większą szansę dowiedzieć się, czego pragniemy, na czym nam zależy, co w sobie cenimy i jakie przymioty chcielibyśmy posiadać. Możemy nawet doskonalić niektóre swoje przymioty, choć do tego trzeba już ukierunkowanego treningu.

Marzenia dorosłych

Istotne pytanie, to czemu jako dorośli nie wcielamy się już w wojowników walczących z najazdem morderczych pokrzyw ani nie zdobywamy Monte Cassino na górce piachu pod kioskiem. Większość z nas chyba umarłaby ze wstydu, gdyby miała coś takiego zrobić jako pełnoletnia i stateczna jednostka społeczna, tym bardziej na oczach gapiów. Pozwalamy na to innym, pod warunkiem, że mieści się to w przyjętej konwencji, czyli na przykład na scenie teatru. Sami wciąż czasem oddajemy się marzeniom, bywa, że przed zaśnięciem uratujemy z opałów ten lub inny świat bądź zdobędziemy serce księcia, ale nie przyznamy się do tego nikomu nawet na torturach. Bo jakoś tak głupio…

Z jednej strony jako dorośli nie potrzebujemy marzeń w taki sam sposób jak dzieci. Role społeczne trenujemy na żywo w swoich rodzinach, kręgach towarzyskich i miejscach pracy. Nie musimy wymyślać sobie przyjaciół, rozmawiać z pluszowymi zwierzakami ani bawić się w sklep, bo zwykle mamy już wykształcone te umiejętności, jakie w dzieciństwie w instynktowny sposób trenowaliśmy w zabawach, czyli między innymi: samokontrolę, regulowanie emocji, dialog społeczny, ekspresję, odraczanie nagrody czy empatię.

Z drugiej jednak strony wciąż trzeba nam marzeń do między innymi regulowania nastroju, czasem nawet samoleczenia, eksplorowania własnych potrzeb oraz celów albo pobudzania kreatywności. Skąd zatem poczucie wstydu za puszczanie wodzy fantazji? Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Yale wynika, iż przeciętny dorosły spędza na „bujaniu w obłokach” od 30 do 47% dnia, tylko nie lubi się do tego przyznawać. Marzenia są bowiem prywatne i podobnie jak fantazje erotyczne oraz sny wykraczają poza ramy tego, co w powszechnym odczuciu wypada lub należy. W oczach innych chcemy uchodzić za osoby stabilne, rozsądne i godne zaufania, a opowiadanie o tym, że chciałoby się wystąpić na igrzyskach olimpijskich bądź wskazać drogę zagubionemu na bezdrożach Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry DiCaprio bądź innemu Walkerowi, raczej temu nie służy. Nikt nie chce wyjść na odklejonego od rzeczywistości. Warto jednak wiedzieć, że odkleić się nie jest tak łatwo.

Czy wyobraźnia może zaszkodzić?

Jeśli byliście jednymi z tych dzieci, które lubiły bujać w obłokach, to zapewne usłyszeliście nieraz od dorosłych, żeby zejść na ziemię i przestać zajmować się bzdurami. Była to rada nie tylko głupia, ale też szkodliwa.

Wyobraźnia może szkodzić, ale w inny sposób, niż to sobie wyobrażają nieodpowiedzialni dorośli dławiący w dzieciach zdolność do trenowania kreatywności poprzez snucie marzeń na jawie. Szkodzi wtedy, gdy po osiągnięciu dojrzałości mylimy ją z percepcją. Kto jako dorosły przestaje odróżniać rzeczywistość od swoich wyobrażeń, ten zaczyna mieć kłopoty ze światem zewnętrznym i ze sobą. Nie chodzi tylko o urojenia będące symptomem zaburzeń psychicznych. Częściej zdarza się, że zaczynamy sobie wyobrażać rzeczy straszne, w wyniku czego doświadczamy niepokoju, lęku czy silnego stresu. Tak samo, jak w przypadku „dobrych” marzeń, te złe wywołają odpowiedź hormonalną i fizjologiczną reakcję. Jeśli na przykład wbijemy sobie do głowy, że samolot, którym lecimy, spadnie albo że na pewno nie zdamy czekającego nas egzaminu, to możemy sobie zgotować atak paniki albo egzamin poprawkowy.

Co do faktycznych urojeń, należy pamiętać, że nikt nie popada w chorobę psychiczną dlatego, że ma bujną wyobraźnię. Nie należy zatem karcić dzieci za marzenia na jawie, bo jeszcze im się od tego „pomiesza w głowie”. Nie pomiesza się, nie od tego (choć może od ciągłego karcenia). Tak samo jak nie pomiesza się dorosłym.

Co do niepokojących wyobrażeń, trzeba uczyć się je kontrolować, czyli pamiętać, iż nie są rzeczywistością, a produktem naszego umysłu. Samoloty spadają z nieba rzadziej niż samochody uczestniczą w kraksach, a ludzie przygotowani z reguły zdają egzaminy. Gdy logika nie pomaga, warto włączyć w głowie inny film, czyli zacząć sobie wyobrażać coś miłego. Na lęk może pomóc odegranie w wyobraźni filmiku o wygraniu głównej nagrody w loterii (może być szczepionkowa) czy odbieraniu Nagrody Nobla.

Bujaj na zdrowie

Można zatem, a nawet warto, oddawać się marzeniom również jako osoba dorosła. Nie trzeba o tym opowiadać innym ludziom, ale też nie należy się tego wstydzić. Możliwy problem zaczyna się dopiero tam, gdzie na marzeniach spędza się więcej czasu niż na przeżywaniu sytuacji zachodzących w realnym otoczeniu bądź tam, gdzie przestalibyśmy odróżniać jedno od drugiego.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.