Potrzebujesz motywacji do uprawiania aktywności fizycznej? Spróbuj znaleźć wirtualne wyzwania sportowe, które będą pasowały do twoich możliwości.
Tekst i zdjęcia: Sylwia Skorstad
Przez ostatnie kilka wieczorów zerkam, co tam u Beaty. Ciekawi mnie, czy jest w dobrej formie. „Jak tam, nie bolą cię nogi?” – pytam ją w myślach. Nigdy Beaty nie spotkałam i raczej jej nie spotkam. Nie wiem, w którym kraju mieszka, czy jest ode mnie starsza, czy młodsza i czym się zajmuje. Zgaduję, że jest obywatelką USA, wyobrażam sobie, że jesteśmy w podobnym wieku i domyślam się jej polskich korzeni, bo wskazują na to personalia.
Czy ona zerka na moje i zastanawia się, kim jestem? Być może, ale równie dobrze może tylko iść przed siebie i nie rozglądać się na boki.
Dookoła Danii i inne ciekawe pomysły
Restrykcje związane z pandemią uderzyły dotkliwie nie tylko w przedsiębiorców i organizatorów imprez kulturalnych, ale też w imprezy sportowe. Zwykle w ciągu roku brałam udział w kilkunastu biegach oraz rajdach pieszych organizowanych w Europie. W 2020, jeszcze przed pandemią, udało mi się zaliczyć dwa starty, a potem zaczął się festiwal odwoływania, przekładania i w rezultacie z ponad 20 zaplanowanych na cały rok imprez odbyły się tylko 3 i to w zmienionej, okrojonej formie.
Z czasem wielu organizatorów imprez biegowych oraz rajdów pieszych przeniosło zmagania do internetu, niektórzy wykazując się przy tym dużą kreatywnością. Coroczny marsz IML odbywający się w czerwcu w Danii zaproponował alternatywę w postaci wirtualnego spaceru z Hamburga do Viborga. Kto chce, może też w ciągu roku 2021 zbierać kilometry, aby pokonać dystans równy lądowej granicy Danii. Można zapisać się na wirtualną Drogę Świętego Jakuba, wycieczkę wzdłuż Wielkiego Kanionu albo jednodniowy pięćdziesięciokilometrowy marsz zimowy z fińską armią – wybór jest nieograniczony. Zasady są wszędzie podobne: płacisz wpisowe, biegasz, chodzisz lub jeździsz rowerem w swojej okolicy, następnie rejestrujesz kilometry za pomocą aplikacji sportowych lub wpisując je ręcznie, a gdy pokonasz wymagane minimum, to otrzymasz pocztą obiecaną nagrodę, czyli na przykład medal, koszulkę i inne gadżety. W czasie trwania imprezy na tablicy wyników możesz obserwować, jak radzą sobie inni uczestnicy.
„Pustynna Burza”, czyli spacer online
Wróćmy do Beaty. Zdecydowałam się mierzyć z nią podczas wirtualnego wyzwania Desert Storm 218 Miler. Jest to event zorganizowany przez komitet Maratonu Piechoty Morskiej, który co roku odbywa się w Waszyngtonie. Z okazji trzydziestolecia imprezy organizatorzy przygotowali wirtualne wyzwanie. Od 17 stycznia do 28 lutego 2021 roku tysiąc pięciuset zarejestrowanych uczestników ma pokonać 218 mil. Można to zrobić biegnąc lub spacerując. Tempo nie ma znaczenia, liczy się tylko dystans. Ja pokonuję swoje kilometry w śniegu, Beata być może po piachu, obie codziennie cierpliwie rejestrujemy nowe aktywności.
Kiedy startuję w prawdziwym wyścigu, zwykle zależy mi jedynie na tym, aby ukończyć go w satysfakcjonującym dla mnie czasie. Jeśli uda mi się poprawić swój dotychczasowy rekord, czuję satysfakcję, jeśli zaś znajdę się w pierwszej piątce w swojej klasie wiekowej, staję się swoją osobistą Supermenką. Na trasie zwykle znajduję osoby, które biegną nieco szybciej ode mnie i próbuję się z nimi mierzyć. To pomaga, dzięki temu czuję, że mogę więcej i szybciej.
Odkryłam, że podobne triki, jakie stosowałam w „realu”, mogę wykorzystywać również w wirtualnym świecie, czyli na przykład ścigać się z Beatą. Nie interesuje mnie, która z biorących udział w wyzwaniu kobiet dojdzie do mety pierwsza, a która ostatnia, dokąd idziemy z moją wirtualną, milczącą towarzyszką w miarę równo, to chce mi się codziennie wychodzić na spacer, żeby nie zostawiła mnie za bardzo w tyle.
Z kolei w Warmste Winter Challenge by 100 km Dodentocht uparłam się, aby przejść swoje ustalone 500 km szybciej od Franka, znajomego z mediów społecznościowych, którego nazwisko wypatrzyłam na liście blisko 12 tysięcy uczestników. W wirtualnej Danii ścigałam się z Norwegiem o imieniu Ole, w rowerowym wyzwaniu on-line z Hiszpanem o nicku Falcon, na internetowej imprezie biegowej w Berlinie z pewną bardzo szybką Francuzką.
Trzeba tylko chcieć
Nie jestem profesjonalną sportsmenką. Gdy byłam dzieckiem, moją ulubioną aktywnością fizyczną było uciekanie z lekcji wuefu, jako nastolatka uczyniłam z tego swoje główne hobby. Radość z biegania oraz długodystansowego chodzenia odkryłam dopiero przed czterdziestką. Gdyby dzisiaj moja nauczycielka wychowania fizycznego z podstawówki zobaczyła mnie na liście startowej imprezy opatrzonej hasłem „Pobiegnij z żołnierzami piechoty morskiej”, to pewnie umarłaby ze śmiechu. Jednak te hasła tylko brzmią poważnie, w rzeczywistości większość z nas potrafi pokonać 350 kilometrów w 42 dni. Wystarczą chęci i trochę czasu. „Wygrywa” ten, kto ma możliwość wygospodarować kilka godzin tygodniowo na aktywność fizyczną, ot, cała recepta na sukces.
Dla wielu amatorów biegania i długodystansowego chodzenia imprezy wirtualne to strata czasu. Zgadzam się, że mają swoje wady. Po pierwsze, to tylko rodzaj zabawy, w której trudno mówić o prawdziwej konkurencji. Kiedy na przykład reprezentanci dwudziestu krajów biorą udział w wirtualnym maratonie w Oslo, każdy ma u siebie inne warunki – jeden wybierze trasę zupełnie płaską, inny będzie biegał po wzgórzach, u jednego będzie silny wiatr i deszcz, a drugi wystartuje przy idealnej pogodzie. Ostateczna lista z wynikami poszczególnych uczestników jest zatem rankingiem tak samo umiejętności, silnej woli, jak i po prostu odbiciem przypadku. Po drugie, tym, dla których rywalizacja stanowi istotny czynnik motywujący, brakuje realnych zmagań z innymi zawodnikami na trasie. Mawiają nawet, że medale za wirtualne udziały to tylko kawałki metalu.
Prawdziwe, nie wirtualne emocje
Dla mnie wirtualne imprezy to dobra alternatywa na czas restrykcji związanych z pandemią. Moim ulubionym medalem za rok 2020 będzie nie ten za prawdziwy marsz ze stycznia czy prawdziwy bieg z lutego, ale krążek, jaki późnym latem otrzymałam pocztą po zarejestrowaniu swojego wyniku w wirtualnym półmaratonie szczecińskim. To niezapomniany dla mnie bieg.
Pamiętam, że po piętnastu kilometrach zdecydowałam się poddać, było mi za gorąco i wzięłam ze sobą za mało wody. Po chwili jednak pomyślałam, że podczas prawdziwej imprezy nie wycofałabym się, bowiem w przeciwieństwie do wirtualnego eventu, na prawdziwym nie miałabym szansy wystartować w późniejszym terminie. Ostatnie sześć kilometrów nie przebiegłam, a przewlokłam się do mety, podjadając owoce z rosnących obok trasy krzaków, aby zyskać choć trochę energii. Z mało którego medalu w swojej kolekcji jestem tak dumna, jak z tego przyznanego za bieg, który ukończyłam na resztkach silnej woli oraz przydrożnych malinach.
Nie rezygnuj z postanowień
Zrzeszająca około 55 milionów amatorów sportu Strava co roku publikuje dane na temat aktywności swoich użytkowników. W 2019 ogłosiła 17 stycznia Dniem Rezygnacji, bo właśnie wtedy najwięcej osób łamie swoje noworoczne postanowienia o trzymaniu dobrej formy i przestaje się starać. W 2020 przeciętny użytkownik platformy wytrwał w danej sobie obietnicy dwa dni dłużej i zrezygnował dopiero 19 stycznia.
Wirtualne imprezy sportowe mogą, tak samo jak prawdziwe, zmotywować do ruchu przez cały rok. Każdy może znaleźć swoją Beatę, zapewniam was. W internecie jest teraz więcej imprez sportowych niż w realu, wystarczy poszukać, by znaleźć coś dla siebie.
Polskie wirtualne imprezy biegowe i marszowe: https://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=3&action=1&grp=13&trgr=1&bieganie&wielkosc=1
Desert Storm 218 Miler: https://www.marinemarathon.com/blog/operation-desert-storm-30th-anniversary-marked-with-virtual-218-miler
Warmste Winter Challenge by 100 km Dodentocht:
https://www.dodentocht.be/en/hiker/warmest-winter-challenge/
2400 km Danmark Rundt: https://www.sportstiming.dk/event/8036
Świetna okazja, aby móc uprawiać sport, w momencie gdy nie mamy możliwości wychodzenia z domu ;)