Z przesileniem astronomicznym ten stan ma niewiele wspólnego – to syndrom wiosennego zmęczenia. Tym, którzy czują się kiepsko, mimo że przyszła wiosna, radzimy, jak dodać sobie energii.
Tekst: Joanna Zaguła
Za oknem słońce, rosną temperatury, rośnie presja, żeby wychodzić z domu i świetnie się bawić. Bo przecież powinniśmy mieć teraz dużo więcej energii niż jeszcze dwa tygodnie temu. Jeśli także i wy jakoś wcale nie czujecie się lepiej, nie jesteście sami. Syndrom wiosennego zmęczenia to popularny problem. Wiele osób w tym czasie skarży się na osłabienie, ma wahania nastroju, czasem także kłopoty ze snem, trudności w koncentrowaniu się , bóle głowy, a nawet „łamanie w kościach”. Wypadają nam włosy i kruszą się paznokcie.
Dlaczego wiosną jest nam słabo?
To, że od tygodnia świeci słońce, nie znaczy, że na półkach nagle pojawią się dorodne pomidory, ogórki, truskawki i rzodkiewki. O nie, przepraszam, właściwie pojawiają się do dawna, ale zdecydowanie nie polecam ich jeść. Zanim sezonowe, zdrowo wyhodowane owoce i warzywa pomogą nam uzupełnić braki witamin i minerałów, minie jeszcze trochę czasu. Dajmy im szansę, żeby wyrosły.
Poza tym, słońca też mieliśmy mało przez całą zimę, i te kilka dni nie załatwiło kwestii deficytów witaminy D. Nie da się też ukryć, że i zmiany klimatyczne dodają swoje trzy grosze do naszego samopoczucia. Pewnie zauważyliście, że od kilku lat zupełnie zanika instytucja przedwiośnia… Z zimy przechodzimy właściwie we wczesne lato. Jedno dnia jest mróz i mamy potrzebę otulania się wielkim szalikiem, a drugiego już grzeje tak, że chodzimy w rozpiętej kurtce. I od razu się przeziębiamy. Ciepłownia też jest zdezorientowana i w domu albo marzniemy albo się dusimy, jak w saunie. Nie mówiąc już o tym, co się dzieje z ogrzewaniem w autobusach i tramwajach. Istne szaleństwo. No, nie sposób uniknąć negatywnych skutków dla naszych organizmów.
Jak temu zaradzić?
Jeśli nie można jeszcze dostać dobrych warzyw w zieleniaku, zróbcie je sobie sami. A właściwie ich namiastkę – kiełki. Taka hodowla jest banalnie prosta. Wystarczy wysypać ziarenka na watę albo zasadzić płytko w ziemi i obficie podlać. I zaczną wybijać po kilku dniach. Jedzcie je na potęgę, bo to witaminowe bomby. Stan włosów i skóry poprawi cynk – znajdziecie go w pełnoziarnistym pieczywie i ziarnach słonecznika. Chrom zaś podniesie odporność. Żeby go sobie dostarczyć, jedzcie ryby, owoce morza, zielony groszek i brokuły. Herbatka z róży albo głogu doda witaminy C, a posłodzona miodem (gdy wystygnie) jest też źródłem zdrowej energii.
Postarajcie się wysypiać i unikajcie stresu. Łatwo mówić, prawda? Dla ułatwienia poczytajcie o medytacji. I przebywajcie na słońcu najwięcej, jak się da, nawet jeśli jeszcze nie jest jakoś wyjątkowo ciepło. Dobrze jest wciąż łykać witaminę D w kapsułkach. Grajcie we frisbee, róbcie pikniki, dojeżdżajcie do pracy na rowerze. I chociaż – jak wszyscy dobrze wiemy –cukier jest niezdrowy, raz w tygodniu otwórzcie słoik konfitur i zjedzcie na śniadanie do naleśników, jeśli sprawi wam to przyjemność. Bo przecież dobry nastrój to podstawa.