Warzywa, owoce, fermentowana soja i sery – taki wege grill przekonuje nawet mięsożerców. Jest zdrowszy i dla nas, i dla planety i wcale nie wyjdziemy z niego głodni.
Tekst: Joanna Zaguła
Nie, nie będę pisać o tym, że lato się kończy, że wszyscy już wrócili z wakacji, że wrzesień za pasem. Jeśli o mnie chodzi, to lato jest w pełni, należy się nim cieszyć i jak najwięcej czasu spędzać na świeżym powietrzu. Dlatego wpis o grillowaniu piszę dzisiaj, a nie na majówkę. I będzie to wege grill. Bo kiełbasę na grillu potrafi położyć każdy. A bezmięsne dania, które można dosłownie wrzucić na ruszt to coś nowego, dla niektórych zaskakującego i przede wszystkim pysznego i zdrowego.
Co grillować?
Najprościej – warzywa! Kiedy jadę na grilla nad wodą, biorę ze sobą tylko pieczarki i kukurydzę. Niczego nie trzeba kroić, tylko wrzucić na kratkę i już. A do tego w słoiczku mam oliwę z suszonymi ziołami prowansalskimi, którą smaruję je w czasie smażenia. Kiedy mam więcej czasu, grilluję boczniaki z sosem barbeque, rzodkiewki, które polewam pesto, cukinie i bakłażany, które smaruję oliwą, zamiast pędzelka używając gałązki rozmarynu i podaję z sosem miętowo-jogurtowym oraz ziarenkami granatu, czy plastry kalafiora, które potem skrapiam sosem z cytryny i tahiny. Robię też oczywiście warzywne szaszłyki. Warto pamiętać, by łączyć ze sobą warzywa o podobnym czasie pieczenia. Bo gdy cukinia się spali, ziemniak będzie wciąż surowy. Lepiej doprać do niej paprykę i bakłażany.
Jak przekonać mięsożerców?
Do sałatki z cukinii, bakłażana i granatu dorzućcie grillowane halloumi, do grillowanych ziemniaków podajcie kotlet z seitana, zróbcie na grillu tofu w miodowej marynacie, tempeh w sosie sojowym. Mocny smak umami przekona wszystkich, że wege grill nie musi być nudny, że można się na nim najeść, a niektórych można nawet nabrać, że jedzą mięso.
Na deser
Klasyką są grillowane w folii banany z czekoladą, ale polecamy też plastry ananasa, które można podlewać jakimś fajnym alkoholem, np. malibu oraz arbuza z miodem, miętą i serem Feta.