Psycholog medialny to osoba, którą coraz więcej ekip filmowych zatrudnia jako konsultantów seriali oraz filmów. Gdy historii brakuje solidnych podstaw psychologicznych, film lub serial może okazać się klapą, nawet jeśli wpompowano w niego miliony dolarów.
Tekst: Sylwia Skorstad
Psycholog medialny to jeden z zawodów przyszłości. Wszędzie tam, gdzie przemysł filmowy ma się dobrze, firmy oferujące usługi doświadczonych psychologów wyrastają jak grzyby po deszczu. Najwięcej pracy konsultanci o wykształceniu psychologicznym mają na etapie tworzenia scenariusza. Dbają o to, byśmy uwierzyli, iż reakcje bohaterów na spotykające ich perypetie są wiarygodne. Dzięki nim czarne charaktery doprowadzają nas do szału, pozytywni bohaterowie zapadają zaś głęboko w pamięć.
Psychologowie nadają głębi wewnętrznym konfliktom przeżywanym przez kluczowe postacie obrazu filmowego oraz podpowiadają scenarzystom, jakie gesty, reakcje oraz przyzwyczajenia warto dodać do charakterystyk bohaterów. Pomagają stworzyć historie wyjaśniające motywację danych osób i dobierają oponentów tak, abyśmy śledzili ich potyczki z zainteresowaniem.
Gdy konsultacji psychologicznych zabraknie przy tworzeniu scenariusza, efekty bywają opłakane.
Psychologiczna prawda
Nieważne, czy serial lub film rozgrywa się w przyszłości czy w przeszłości i czy chodzi o produkcję typu science fiction, fantasy czy też biografię – bohaterowie muszą być wiarygodni psychologicznie. Kiedy wychodzą z przypisanej im roli, widzowie czują taki sam dyskomfort, jak w przypadku, gdy w wyniku technicznego błędu dźwięk spóźnia się o ułamki sekund w stosunku do obrazu. Widz nie zawsze potrafi od razu celnie określić źródło irytacji, ale efekt jest taki, że produkcja zbiera negatywne recenzje.
Jednym z najczęściej omawianych przykładów braku solidnej analizy psychologicznej bohaterów jest cykl „50 twarzy Greya”. Podstawowy problem filmowców polegał tam na tym, że to książkowemu pierwowzorowi brakowało psychologicznej prawdy. Błędy były na tyle poważne, że trudno było je naprawić na etapie produkcji. Dość powiedzieć, iż tendencje do sadomasochizmu nie mają źródła w trudnym dzieciństwie, a związek dwójki głównych bohaterów obdarzonych przez autorkę konkretnymi biografiami i cechami charakterów w rzeczywistości miałby zdecydowanie inny przebieg.
Kolejny przykład historii opartej na tak słabych podstawach psychologicznych, że chwieje się cały scenariusz to „Glass” M. N. Shyamalana. Wyraźnie oszczędzano tam na konsultacjach psychologicznych lub nie pasowały one do wizji autorów, więc postanowiono je odrzucić. Motyw szpitala psychiatrycznego, w którym młoda lekarka prowadzi eksperymentalną terapię grupową na trzech różnych pacjentach z zaburzeniami nieistniejącymi w klasyfikacji chorób ICD, to wątek doprowadzający do śmiechu nawet studentów pierwszego roku psychologii. Kolektywne eksperymentowanie na niebezpiecznych pacjentach mających w przeszłości konflikty ze sobą? Świetny pomysł, panie Shyamalan, może tylko gatunek trzeba by zmienić, bowiem u homo sapiens to nie miało prawa się zdarzyć.
Odpowiedzialność za emocje
Kolejne zadanie psychologów współpracujących z filmowcami to ocena „emocjonalnego ryzyka” związanego z wyemitowaniem danej treści. Tą działką zajmują się konsultanci mający największe doświadczenie, na koncie powinni mieć co najmniej współpracę przy pięćdziesięciu projektach filmowo-telewizyjnych. Próbują oni oszacować, jak dane treści wpłyną na widzów i czy w związku z tym produkcja nie spotka się z negatywnymi komentarzami widzów.
„Emocje są bardziej zaraźliwe niż jakikolwiek znany wirus – napisał na łamach „Psychology Today” doktor psychologii Steven Stosny, który oprócz pracy klinicznej i naukowej zajmuje się doradzaniem filmowcom. – Mają wpływ na każdego, ale niektórzy z nas są na nie bardziej podatni od innych, szczególnie ludzie agresywni i niestabilni psychicznie. Nawet drobna scysja z nieznajomym na ulicy może zasiać ziarna przemocy w płodnym umyśle kryminalisty.
Bywa zatem i tak, że pewnych scen nie zobaczymy na telewizyjnym ekranie, bowiem zostały one uznane za zbyt ryzykowne i ostatecznie wybrano alternatywne rozwiązanie dla danego wątku.
Czy można walczyć z cukrzycą… serialem?
W środowisku filmowym za jednego z najlepszych mistrzów grania na emocjach widzów uważa się Jamesa Camerona, twórcę między innymi „Avatara”.
– Cameron ma świetne wyczucie potrzeb widzów, wie, jak ich poruszyć – powiedział w wywiadzie dla pisma „Careers In Psychology” dr Bernard Luskin, psycholog mediów. – Potrafi wyjątkowo skutecznie wykorzystać psychologię mediów, aby zwiększyć sukces filmu poprzez wywołanie u widzów zamierzonych reakcji emocjonalnych.
To, że filmy i seriale mają moc zmiany nastroju widzów, można wykorzystać nie tylko do tego, by osiągnąć kasowy sukces, ale też w szczytnym celu. Na całym świecie produkcje filmowe wykorzystuje się do „przemycania” wiedzy na temat ochrony zdrowia, lokalnej historii czy zdrowego żywienia. W Wielkiej Brytanii wiedzę na temat na przykład profilaktyki cukrzycy Ministerstwo Zdrowia przekazuje poprzez sponsorowanie wątków w serialach. I co najważniejsze, to działa! Ze statystyk wynika, że jeśli bohater popularnego serialu zmaga się z jakimś problemem zdrowotnym, wzrasta liczba osób zgłaszających się na badania profilaktyczne.
Za pozytywne „granie na emocjach” widzów, czyli wpływanie na postawy za pomocą produkcji filmowych, coroczne nagrody przyznaje organizacja Humanitas, której celem jest promowanie „miłości i pokoju w ludzkiej rodzinie”, czyli szeroko rozumianej tolerancji. Od 2018 roku zwycięzcy przekazują nagrody pieniężne na cele charytatywne. Wśród laureatów są między innymi twórcy „Chirurgów”, „Orange is the New Black”, „Homeland” czy „Współczesnej rodziny”.