Bycie nazbyt sympatycznym może być cechą odstraszającą dla otoczenia, a czasami nawet przeszkadzać w osiąganiu celów zawodowych. Osoby nadmiernie miłe potrafią nas irytować. 

Tekst: Sylwia Skorstad

osoby nadmiernie miłe

 

Osoba, która stawia potrzeby innych ponad własnymi i zwykle jest dla wszystkich aż nazbyt miła, to w angielskojęzycznej terminologii „people-pleaser”. Potrzeba uszczęśliwiania otoczenia nie jest zaburzeniem osobowości, to cecha charakteru. Ci, którzy pragną zadowalać innych, bardzo rzadko odmawiają prośbom, często przepraszają, unikają konfliktów i… sami nie mają pewności, czy to wada czy zaleta. Bywa, że są wyczerpane uszczęśliwianiem wszystkich dookoła, ale gdy brakuje im kogoś do uszczęśliwiania, czują się niepotrzebne i zasmucone.

Uważa się, iż potrzeba ciągłego dogadzania innym jest cechą nabytą. Zwykle dotyczy tych, którzy wychowywali się w rodzinach, gdzie na miłość trzeba było zasłużyć konkretnym zachowaniem lub osiągnięciami. Dzieci dorastające w takich warunkach emocjonalnych jako osoby dorosłe nie czują się wystarczająco dobre, by zasłużyć na aprobatę. Starają się ją uzyskać i często starają się nadmiernie. Nie zdają sobie sprawy, że ich nadmierne zabiegi budzą zdziwienie, a niekiedy nawet niepokój.

Osoby nadmiernie miłe – dlaczego nas irytują?

Wydawać by się mogło, że nałogowi uszczęśliwiacze cieszą się sympatią otoczenia, no bo kto nie lubi komplementów, drobnych przysług czy szczerych przeprosin? Tak się jednak nie dzieje. Bywa, że uciekamy od people-pleaser i nie w każdym przypadku potrafimy wytłumaczyć, co nas zaniepokoiło. Mamy po prostu podskórne wrażenie, że coś jest nie w porządku.

Psychologowie przyjrzeli się temu wrażeniu dokładniej. Okazało się, że najczęstszy powód unikania nałogowych uszczęśliwiaczy to uczucie dyskomfortu. W relacji z osobą o tej dominującej cesze możemy się czuć nieswojo, bo mamy poczucie winy. Odnosimy wrażenie, że dajemy mniej, niż otrzymujemy, a jednocześnie nie mamy ochoty dawać więcej.

Może się nam też wydawać, iż osoba nadmiernie miła ma wobec nas ukryte zamiary. Jeśli faktycznie jest people-pleaserem, to nie oczekuje, że damy jej tyle samo w zamian. Chce być raczej doceniana i lubiana. Podobnie jednak zachowują się narcyzi, chociaż ich celem jest manipulacja mająca na celu osiągnięcie określonego celu. Nałogowego uszczęśliwiacza od narcyza łatwo jest jednak odróżnić. Wystarczy publicznie się z nim nie zgodzić. Narcyz odbierze to jako personalny atak na siebie, podczas gdy osoba lubiąca sprawiać przyjemność innym nie będzie miała problemu z przyjęciem odmiennego stanowiska lub konstruktywnej krytyki.

Zbyt uprzejmie w pracy

W relacjach zawodowych osoby nazbyt miłe mogą być niesprawiedliwie postrzegane jako mało profesjonalne. Otoczeniu może się wydawać, że zgłaszają się na ochotnika do różnych zadań, przynoszą do biura ciasto albo robią innym herbatę, bo próbują w ten sposób ukryć brak kompetencji lub podlizać się przełożonym. „Czego on w ogóle chce, o co mu chodzi?” – zastanawiają się koledzy zbyt miłego współpracownika.

Nałogowi uszczęśliwiacze mają też tendencję do umniejszania własnych zasług. Prawiąc komuś komplement, mogą jednocześnie podkreślać własne niedoskonałości, na przykład mówiąc, że sami zrobiliby coś gorzej. O ile w bliskich relacjach osobistych jest to mało problematyczne, bo wszyscy znają swoje mocne i słabe strony, o tyle w środowisku pracy taki rodzaj komunikacji może mieć przykre skutki uboczne. People-pleaser deprecjonuje samego siebie celowo i uważa, że inni odbiorą to jako rodzaj uprzejmości i nieszkodliwy żart w jednym. Kiedy jednak mówi na przykład: „Bardzo sprawnie poradziłaś sobie z tą klientką, ja bym pewnie zrobiła z siebie idiotkę”, to osoba obdarowana komplementem czuje się nieswojo. Nawet jeśli podejrzewa, że to żart, z czasem może odebrać podobne komunikaty jako objaw braku pewności siebie oraz niskich kompetencji. W niewielu zawodach najbardziej poszukiwaną cechą jest bowiem nieustana dbałość o dobre samopoczucie wszystkich zgromadzonych.

Przestać uszczęśliwiać

Co można zrobić, mając w swoim otoczeniu osobę posiadająca cechy nałogowego uszczęśliwiacza? Niestety, niewiele dla niej samej. Warto pamiętać, że ktoś taki potrzebuje więcej oznak sympatii od innych, jednak tylko on posiada możliwość, by zmienić swoją potrzebę uszczęśliwiania otoczenia, jeśli mu ona przeszkadza. Dla własnego lepszego samopoczucia trzeba zaś właściwie zdefiniować sytuację: people-pleaser jest ujmująco uprzejmy i serdeczny nie dlatego, że ukrywa tajny i niecny plan, ale dlatego, że jego wewnętrzny silnik najlepiej działa tam, gdzie jest lubiany.

Dla samego nałogowego uszczęśliwiacza największy problem polega na tym, że trudno jest w sobie taką cechę zauważyć. „Ja?” – zapyta zdziwiony, gdy ktoś wytknie mu nadmierną uprzejmość. Łatwo jest radzić, by po prostu pozbyć się takiej postawy, ale dużo trudniej to zrobić. Pierwszym krokiem musi być zauważenie tendencji do uszczęśliwiania otoczenia w sobie i przyznanie, iż nie zawsze jest pozytywnie odbierana przez innych. Drugim nauka mówienia „nie” i większe skupienie na własnych potrzebach. Wszystkie kolejne przyjdą już łatwiej.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.