Pani Eva Lawrence – bizneswoman i propagatorka zdrowego trybu życia opowiada nam o swojej karierze i ogólnopolskiej akcji społecznej „Odchudzamy Polskę z Evą Lawrence”.

 Rozmawiała: Joanna Zaguła

Odchudzamy Polskęfot: Jacek Poremba

Kiedyś w parku w Kensington Garden zobaczyłam budkę wróża. Uwielbiam takie klimaty, więc od razu do niej weszłam. A on poparzył się na mnie i powiedział: „Pani będzie prowadzić za sobą tłumy, pani będzie przemawiała do tysięcy i będzie wzorem do naśladowania dla milionów.” Byłam wtedy bardzo młoda, ledwie zakończyłam edukację na Uniwersytecie Warszawskim i stawiałam swoje pierwsze kroki w Wielkiej Brytanii…

Czyli od dawna wiedziała pani, że sukces ma wpisany w DNA?

Tak… W Polsce przed laty był Totolotek. Wszyscy marzyli o wygranej jak o czymś nieosiągalnym, niewyobrażalnym. A ja od pierwszego dnia wiedziałam, że wygram, że te pieniądze są już właściwie moje. I to się spełniło. Oczywiście, niedosłownie, ale tak się potoczyło moje życie. Po 10 latach ciężkiej pracy i wyrzeczeń (trzy razy byłam w szpitalu z wycieńczenia) trafiłam na taką firmę, w której mogłam się rozwijać i wykazać, by znaleźć się w tym miejscu, w którym teraz jestem.

Wróćmy do tych ciężkich czasów.

Przez pierwsze 10 lat pobytu w Wielkiej Brytanii pracowałam na trzy zmiany. Dopiero w taki sposób mogłam sobie zapewnić normalne życie. Opłaciłam swój sukces krwią, potem i łzami. Miałam kilka koleżanek w różnych częściach Londynu, ale nawet nie znajdowałyśmy czasu, żeby się spotkać.. Dzięki tej szkole życia wiem, że nie istnieje coś takiego, jak rzeczy niemożliwe, a jednocześnie nie spełnia się marzeń w sekundę.

To doświadczenie było ważne dla pani późniejszego sukcesu zawodowego?

O tak. Dziś mówię młodym ludziom, że nic lekko nie przychodzi. Trzeba naprawdę bardzo mocno chcieć zrealizować swoje cele, kreślić je, być pracowitym i upartym. Miałam niezwykle ciężkie początki zawodowe, bo w Polsce nikt nas nie uczył, że praca może być pasją, że pomaga się rozwijać i spełniać. Urodziłam się jeszcze w niefortunnych czasach, bo dziś wiele się zmieniło. Młodzi ludzie inaczej patrzą na świat.

Praca stała się pani pasją?

Moja kariera była tak intensywna, że właściwie do 50. roku życia nie zauważyłam nawet braku życia prywatnego. Byłam tak zachwycona tym, co robiłam, tym, co widziałam, że niczego nie żałowałam i nie żałuję.

Nawet braku życia prywatnego?

Nie mam dzieci, ale to mój świadomy wybór. Uważam, że dziecko powinno mieć i ojca, i matkę. I to nie taką, która żyje w samolocie, na spotkaniach biznesowych, a dziecko wychowują niańki. Nie chciałam zakładać rodziny ze szkodą dla dziecka. A kiedy patrzę na siebie z perspektywy czasu, to może było też tak, że ten potencjalny ojciec dziecka nie pojawił się w moim życiu, nie wywrócił mojego świata do góry nogami, nie poczułam się na tyle bezpiecznie u jego boku, żeby odnaleźć w sobie chęć założenia rodzinny

Odchudzamy Polskę fot: Jacek Poremba

Jakie inne wyzwania stawiała przed panią tak intensywna kariera?

Mieszkałam w Południowej Afryce, Azji, Anglii, Niemczech, Stanach, mam dom w Polsce i na Costa del Sol. Jest tego tak dużo, że nauczyłam się czuć wszędzie jak w domu. Wracam po kilku miesiącach i zachowuję się, jakbym nigdy stąd nie wyjechała. Biorę się za sprzątanie, układanie rzeczy. I choć bardzo boję się turbulencji, to wsiadam do samolotu, jak inni do autobusu.

Dziś też nie wygląda pani, jakby wybierała się na emeryturę.

Nigdy nie osiadłam na laurach. Ciągle się kształcę i w siebie inwestuję. Skończyłam uniwersytet Anthony’ego Robbinsa, giganta motywacji, który szkolił prezydentów Stanów Zjednoczonych. Miałam zaszczyt być wśród niewielkiej grupy osób, które brały udział w programie mentorskim na wyspie Fidżi w jego prywatnej rezydencji. Przeszłam z nim po rozżarzonych węglach, weszłam na słup telegraficzny, skakałam do rwącej rzeki w puszczy w środku nocy.

Niesamowite!

Dziś mam już mniej siły. W tym wieku większość ludzi myśli o emeryturze, a ja pewnie skończę pracować w dniu, w którym mnie pochowają. Ale zwolnić trzeba, nie mam już przecież tyle energii. Pomyślałam sobie, że muszę zrobić projekt, który uwieńczy moją karierę. Nazwaliśmy go „Odchudzamy Polskę z Evą Lawernece”. Wymyśliłam go jednak nie po to, żeby promować siebie, tylko ludzi w niego zaangażowanych. Są to wspaniali sportowcy, a także ludzie, którzy chcą się zmienić i zacząć zdrowo żyć. Chcę wspierać ich w zdrowym stylu życia, bo to jest to, czym się zajmowałam przez 35 lat mojej kariery.

Jak ten program wygląda?

To jedyna taka inicjatywa społeczna przeznaczona dla osób, które pod okiem wykwalifikowanych, multidyscyplinarnych trenerów chcą w naturalny sposób podjąć aktywność fizyczną i zmienić swoje nawyki żywieniowe. Postawiliśmy sobie za cel zaangażowanie w akcję 100 trenerów z całej Polski, co pozwoli odchudzić kraj aż o tonę! I zrobiliśmy to! Mamy wspaniałych trenerów, reprezentujących wiele dyscyplin sportowych, którzy poświęcają swój czas i wiedzę, by pomóc podopiecznym, poprowadzić ich „za rękę” w kierunku trwałej zmiany zwyczajów w kwestii stylu życia, aktywności fizycznej i odżywiania. I już mamy na koncie olbrzymie sukcesy – ponad 600 kilogramów mniej z założonego 1000! Jestem niesamowicie dumna z pracy trenerów i podopiecznych i zachęcam wszystkich do zgłaszania się do akcji. Nabór kolejnych chętnych już trwa, a trenerzy czekają. 

https://www.facebook.com/odchudzamypolskezevalawrence

 

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.