„Rozczarowanie demokracją. Perspektywa psychologiczna” to książka naukowa dla tych, którzy zastanawiają się, dlaczego w czasach swobodnego dostępu do informacji oraz powszechnej edukacji demokracja zdaje się niekiedy przegrywać z autorytarnymi i populistycznymi trendami.

Tekst: Sylwia Skorstad

 

Profesor Instytutu Psychologii PAN zastanawia się nad tym, jak to możliwe, że w wielu państwach na świecie, w tym w Polsce i na Węgrzech, odchodzi się od procesów demokratycznych? Czyżbyśmy znowu nie wyciągnęli lekcji z historii i świadomie skłaniali się ku autorytarnym stylom rządzenia?

Specjalizujący się w psychologii społecznej i politycznej Janusz Reykowski ma nad nami tę przewagę, że posiada dobre przygotowanie teoretyczne, wiedzę o badaniach społecznych oraz narzędzia pozwalające mu skutecznie szukać odpowiedzi. Książka poświęcona tematowi rozczarowania demokracją to próba sformułowania tez pozwalających zrozumieć, jakie procesy psychologiczne stoją u podłoża kryzysu demokracji. Autor rozpatruje procesy społeczne pod różnymi kątami, między innymi analizując wyniki badań dotyczących grup oraz ich interesów, wolnego rynku oraz różnic w mentalności.

Momentami to trudna lektura, bowiem definiuje w sposób naukowy mechanizmy niszczące dla demokracji, na przykład dehumanizację poszczególnych grup, ograniczenie wolności mediów czy nieczyste zagrania polityków w walce o swoje interesy. Łatwiej byłoby o nich czytać, gdyby dotyczyły krajów położonych za górami i lasami, a nie Europy Środkowej i USA.

O czym myślimy, gdy mówimy o demokracji?

Mówiąc o demokracji, warto zacząć od tego, że dyskutując o niej nie zawsze i nie wszyscy myślimy o tym samym. Wydawać się może, że prowadzimy dialog na ten sam temat, ale to tylko złudzenie.

Z badań przeprowadzonych w Polsce wynika w latach 1992-1995 wynika, że kiedy obywatele mówią o demokracji, to zgadzają się, iż jest to zjawisko pozytywne. Zdecydowana większość kojarzy ten termin w wolnymi wyborami oraz prawem do głosowania dla wszystkich. Na tym, niestety, podobieństwa się kończą. Mniej więcej 20% badanych Polaków nie kojarzy demokracji z niczym konkretnym. Jest to dla nich słowo, które w zależności od okoliczności wypełnia się różną treścią. Reszta generalnie postrzega demokrację w dwóch ujęciach: liberalno-demokratycznym oraz opiekuńczym. Pierwsze to między innymi niezależne sądy, brak cenzury, liczenie się ze zdaniem mniejszości oraz swoboda tworzenia partii. Drugie natomiast to myślenie o demokracji jako systemie zapewniającym dobre warunki życia, bezpieczeństwo czy powszechną opiekę medyczną obywatelom.

Skoro już na poziomie podstawowych definicji się mijamy, to nic dziwnego, że i nasze rozczarowanie demokracją ma różne podłoże. Kiedy jedni martwią się o funkcjonowanie demokratycznych instytucji, inni niepokoją się, gdy ich bezpieczeństwo socjalne lub ekonomiczne jest zagrożone. „Zagrożenie” to zresztą jedno z kluczowych słów w rozważaniach kondycji współczesnych demokracji.

Niedemokratyczna trwoga

Współczesne społeczeństwa demokratyczne nie są jednorodne kulturowo i mentalnie (wbrew temu, co często podkreślają rodzime propagandowe przekazy medialne odmieniając na wszystkie sposoby słowo „Polacy”), zaś zgoda nie jest w nich wartością nadrzędną. W każdym społeczeństwie współżyją osoby konserwatywne i liberalne. Różnią je systemy wartości i ocen moralnych, podejście do przemocy oraz style poznawcze. Zwykle różnice te są niwelowane poprzez posiadanie wspólnych symboli, języka czy instytucji państwowych. Ludzie mogą się nie zgadzać ze sobą, ale odczuwają wspólnotę ze współobywatelami na przykład podczas święta narodowego czy przemówienia neutralnego politycznie prezydenta.

Obywatele o poglądach liberalnych uważają autonomię jednostki za podstawę życia społecznego, w ich ocenie zatem szacunek należy się każdemu, w tym uchodźcy, osobie homoseksualnej czy obywatelowi zmagającemu się z problemami psychicznymi. W tym samym czasie obywatele o poglądach konserwatywnych rozumieją dobro społeczne poprzez pryzmat grupy i chcą je chronić, przestrzegając tradycyjnych, często religijnych norm. W ich ujęciu „nasi” mają zawsze pierwszeństwo przed „tamtymi”. Jednocześnie konserwatyzm łączy się z preferencją do surowej kontroli społecznej i twardych metod rozprawiania się z tymi, którzy wychodzą poza definicję grupy. Osoby o poglądach konserwatywnych z zasady chętniej popierają np. użycie broni nuklearnej, surowe kary więzienia dla przestępców, wyrzucanie uchodźców czy marginalizowanie osób LGTB.

Z badań, jakie przytacza Janusz Reykowski, wynika, że nasilenie się prawicowego autorytaryzmu to reakcja na sytuacje nasilające poczucie zagrożenia. Im bardziej obywatele niepokoją się o przyszłość swoją lub swoich dzieci, im częściej zmagają z lękiem o na przykład swoje interesy ekonomiczne i bezpieczeństwo, tym większe staje się prawdopodobieństwo, że zapragną podporządkować się autorytarnej władzy. Zagrożenie to nie musi być realne, ludzi można straszyć tak samo muzułmańskimi uchodźcami w telewizji, jak i nadejściem „ideologii gender” z ambon. Nie muszą rozumieć, na czym polega zagrożenie, wystarczy, by odczuwali trwogę.

Jak pomóc demokracji?

Choć „Rozczarowanie demokracją” nie jest typową pozycją popularnonaukową, w jakich to wiedzę naukową podaje się w lekkiej i zabawnej formie pozwalającej każdemu czytelnikowi na naukę przez dobrą zabawę, to warto po nią sięgnąć. Nie odpowie na wszystkie pytania, ale pozwoli lepiej zrozumieć mechanizmy leżące u podstaw zdarzeń rozgrywających się na naszych oczach. Może też pomóc zrozumieć, co pomaga, a co przeszkadza demokracji i czego możemy się spodziewać w przyszłości.

Janusz Reykowski, „Rozczarowanie demokracją. Perspektywa psychologiczna”, Wydawnictwo Smak Słowa

 

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.