Mężczyźni i kobiety inaczej podchodzą do deklarowania romantycznych uczuć. Kto pierwszy mówi: „kocham cię”? Wyniki badań w tej kwestii można uznać za zaskakujące.
Tekst: Sylwia Skorstad
Przypomnij sobie pierwsze fazy znaczącej romantycznej relacji ze swojego życia. Pamiętasz, jakie emocje jej towarzyszyły? Na pewno, te wspomnienia wszyscy zwykliśmy pieczołowicie przechowywać. Na marginesie, po latach często okazuje się, że partnerzy zapamiętali różne znaczące momenty dla ich związku, co może być powodem sporów, choć nie powinno, bo nie da się dzielić ze sobą wszystkich emocji. Ty możesz doskonale pamiętać waszą pierwszą randkę, a on drugą. Nie ma to większego znaczenia, jeśli do dziś wciąż macie razem ochotę na kolację przy świecach.
Odpowiedź w stylu Hana Solo
Skupmy się jednak na pierwszych etapach. Czy pamiętasz rozmyślania nad tym, czy to już czas, by wyznać miłość? Nie trzeba licencji detektywa, aby zgadnąć, że była to jednocześnie ekscytująca i paraliżująca perspektywa. Miło było myśleć, że druga strona odpowie takim samym wyznaniem, gwiazdy zaświecą jaśniej, kierowca autobusu zaklaszcze, a potem będziecie żyć długo i szczęśliwie. Strach był jednak równie silny. Na wyznanie: „kocham cię” można przecież w odpowiedzi usłyszeć: „fajnie, dzięki” albo „no to masz/mamy problem”.
Co gorsze, można też usłyszeć odpowiedź „na Hana Solo”, czyli w istocie żadną. Postać grana przez Harrisona Forda w cyklu „Gwiezdne wojny” mówi: „Wiem”, po tym, jak księżniczka Leia wyznaje mu miłość, by chwilę potem zostać zamrożonym w karbonicie. No pięknie! Czy przyszło wam do głowy, ile ta biedna księżniczka musiała się namyśleć, co on przez to chciał powiedzieć? Pewnie wysłałaby mu z pięćset smsów, gdyby tylko mogła, ale nie mogła, bo ludzie zamrożeni w karbonicie nie mają komórek, zasięgu i ręki, żeby odebrać wiadomość.
W tym kontekście „zostańmy przyjaciółmi” wcale nie jest takie złe. Jeśli usłyszycie od obiektu swoich westchnień taką propozycję, przypomnijcie sobie księżniczkę Leię. Jej przykład dowodzi, że zawsze mogło być gorzej.
Kto pierwszy mówi „kocham cię”?
Wyznanie miłości to ryzyko, ale milczenie, gdy motyle harcują w brzuchu, to rodzaj tortury. Naukowcy sprawdzili więc, kto jest odważniejszy, gdy chodzi o miłosne wyznania. Jak typujecie – kobiety czy mężczyźni? Większość z nas podejrzewa, że to panie mówią o swoich uczuciach jako pierwsze. Nie w tym przypadku!
Na każde trzy pierwsze miłosne wyznania dwa wychodzą od panów, przynajmniej w krajach kultury zachodniej, co potwierdzają dwa niezależne badania zrobione w USA w roku 2011. Mężczyźni deklarują też, że wiedzą, iż są poważnie zakochani wcześniej od kobiet. Przeciętna kobieta twierdzi, że pokochanie kogoś zajmuje jej zwykle kilka miesięcy, przeciętny mężczyzna potrzebuje na to kilku tygodni. Jeśli wierzyć badaniom, panowie potrzebują o 42 dni mniej od pań, aby zdać sobie sprawę, że spotkali miłość swojego życia i powinni jej powiedzieć: kocham cię.
Czy mężczyźni chcą tylko jednego?
Z kobiecej perspektywy to miłe odkrycie. Patrzcie, patrzcie, jeśli trzeba, to oni potrafią czasem coś z siebie wydusić! Sprawa zaczyna się jednak robić bardziej skomplikowana, gdy spojrzymy na badania naukowe wyjaśniające motywy tego zjawiska.
Okazuje się na przykład, że kobiety są sceptyczne wobec szybkich wyznań miłosnych. Podejrzewają wtedy, iż facet chce je po prostu zaciągnąć do łóżka. Jako bardziej wiarygodne traktują wyznania miłosne po seksie. Panowie natomiast bardziej od pań cenią zapewnienia o miłości przed fizycznym zbliżeniem. Jak deklarują, mają wtedy poczucie, iż w perspektywie jest wiele urozmaiconych wieczorów oraz nocy.
Czy zatem naprawdę chodzi im tylko o jedno? Nie. Pamiętajcie, że mówimy tu wyłącznie o pierwszych etapach romantycznych relacji międzyludzkich, na których o wielu kwestiach decydują wrodzone mechanizmy socjobiologiczne. Dla samicy wejście w każdą relację jest potencjalnie obarczone większym ryzykiem niż dla samca, dlatego do dziś stosujemy odmienne strategie, gdy chodzi o proces dobierania się w pary.
Kiedy sprawy robią się poważne, mężczyznom wcale nie chodzi tylko o jedno. Liczne badania naukowe potwierdzają, że ich zaangażowanie emocjonalne w związki jest równie silne jak kobiece, tylko sposób komunikowania tego często różni się od naszego.