Zdolność do współodczuwania ma znaczenie ewolucyjne. Empatia się opłaca, bo pomagając innym w rozwiązywaniu ich problemów, stwarzamy strategie obronne dla nas samych.
Tekst: Sylwia Skorstad
Bycie osobą empatyczną to trochę dziwna rzecz. Sprawia, że potrafimy płakać na filmach opowiadających o ludziach, którzy nigdy nie istnieli. Co więcej, możemy zalać się łzami, nawet oglądając animowaną bajkę o jelonku. Empatia nie daje nam spokojnie spać, gdy ktoś z naszych bliskich ma kłopoty. Zmusza do przejmowania się katastrofami, do których doszło na drugim końcu świata. Jednocześnie sprawia, że cieszymy się z sukcesów naszych przyjaciół, spijamy radość z osób będących w dobrym nastroju i miewamy ciarki ze wzruszenia na widok kogoś, kto w autobusie ustąpił miejsca starszej pani. Każdy przejaw bezinteresowności, odwagi czy poświęcenia może sprawić, że ściśnie nas w dołku.
Ponieważ empatii nie da się wyłączyć, osoby mające tendencję do silnego współodczuwania często narzekają, że najchętniej by się jej pozbyły. Na zawsze, niech idzie pomęczyć kogoś innego! Nie wierzcie im, nie mówią prawdy. W ten sposób oznajmiają jedynie, iż życzyłyby sobie, aby każdy współodczuwał z nimi równie mocno. Najnowsze badania przeprowadzone na szczurach w Instytucie Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Neneckiego PAN dowodzą, iż pozbywanie się empatii byłoby z ewolucyjnego punktu widzenia bardzo nierozsądne.
Bez empatii ani rusz
Gdyby empatia nie była ewolucyjnie potrzebna, to prawdopodobnie za jej powstawanie odpowiadałby tylko jeden ośrodek mózgu. Tymczasem do współodczuwania potrzebujemy aż dziesięciu różnych części naszego centrum układu nerwowego. Do procesów empatycznych angażujemy między innymi przyśrodkową korę przedczołową, korę oczowo-czołową, korę czuciowo-somatyczną, bruzdę skroniową i ciało migdałowate. Już stopień zaawansowania empatycznych procesów poznawczych sugeruje, iż zostaliśmy wyposażeni w empatię nie przez przypadek.
W czasopiśmie naukowym „Current Biology” opublikowano pracę zbiorową polskich naukowców poświęconą roli empatii u szczurów. Wynika z niej, że zwierzęta te reagują na niepokój swoich towarzyszy w sposób wart uwagi. Osobniki mające kontakt z innymi osobnikami okazującymi objawy niepokoju, same zaczynają reagować niepokojem i prezentować zachowania obronne.
Przykładów jest wiele (jeśli jeszcze nie powstał pomnik szczura laboratoryjnego, to miejmy nadzieję, że ktoś już go projektuje), ale skupmy się tylko na jednym. Szczur wyczuwający zapach kota zaczyna uważnie obwąchiwać otoczenie i wspinać się na najbliższe obiekty. Gdy do pomieszczenia zasiedlonego przez zrelaksowane szczury naukowcy wpuścili osobnika, który wcześniej w odizolowanym środowisku wyczuł zapach kota, większość zwierząt zaczęła wkrótce naśladować jego zachowania, czyli obwąchiwać otoczenie i wspinać się.
Co jeszcze bardziej niezwykłe, badania mózgów szczurów przejmujących emocje swoich zaniepokojonych towarzyszy wykazały, iż empatyczne szczury uczyły się reagować szybciej na zagrożenia, których same wcześniej nie doświadczyły. Odpowiedź emocjonalna na traumatyczne doświadczenia towarzysza wystarczyła, aby stworzyć nowe połączenia nerwowe będące zalążkiem mechanizmu obronnego adekwatnego do danej sytuacji. Szczury uczą się zatem na przykrych doświadczeniach innych członków grupy. Prawdopodobnie potrafią też uczyć się poprzez „zarażanie się” pozytywnymi emocjami.
Zaraźliwe strategie obronne
Co to ma wspólnego z nami? Bardzo dużo, po prostu szczury łatwiej jest badać niż ludzi, między innymi dlatego, iż naukowcy nie muszą im dawać do podpisania zgody na przeprowadzenie eksperymentów wywołujących silny niepokój. Okazuje się, że empatia się nam po prostu opłaca. Oferowanie innym wsparcia i okazywanie współczucia mogą być pochodną mechanizmu, którego głównym celem jest skuteczniejsze ratowanie własnej skóry.
Przejmując się tym, co czują osoby w naszym otoczeniu, sami przygotowujemy się do adekwatnej odpowiedzi na możliwe zagrożenia. Pomagając innym w kłopotach, rozrysowujemy dla siebie pierwszy szkic schematu obrony na wypadek napotkania podobnego problemu. Podobnie jak szczury, być może nie potrafimy uczyć się na cudzych błędach, ale wygląda na to, iż umiemy uczyć się na cudzym strachu. Szczegóły tego procesu są tak zaawansowane, że publikację naukowców PAN trzeba czytać ze słownikiem oraz numerem telefonu do pani od biologii, ale wniosek jest nietrudny do zrozumienia – empatia jest narzędziem ewolucyjnie przydatnym.
Problem zaczyna się zapewne wtedy, gdy „zarażamy” się strachem czy niepokojem osób mających tendencję do przesady, cierpiących na fobie lub celowo chcących wprowadzić nas w emocjonalny błąd. To już jednak zagadnienie na kilka kolejnych eksperymentów naukowych.
Źródła: Instytut Biologii Doświadczalnej imienia Marcela Neneckiego PAN: http://www.nencki.gov.pl/
Publikacja w „Current Biology”: https://www.cell.com/current-biology/pdfExtended/S0960-9822(21)00420-6