Cukiernie Lukullus zna każdy warszawiak. To symbol smaku, niezawodnego rzemiosła cukierniczego, pięknych witryn i niebanalnych opakowań. Od wielu lat tworzą klimat miasta, kojarząc się z kolorem słonecznej żółci. Jak połowa flagi Ukrainy. Teraz przychodzą jej z pomocą, przez cały marzec oddając 10 procent utargu! Takie inicjatywy warto wspierać!
Tekst: Antonina Majewska
Każdy, kto choć raz był w jednym z warszawskich Lukullusów i spróbował lokalnych wyrobów, ma tam swoje ulubione ciastko. Czy to delikatny sernik Grand Marnier z domowym kajmakiem, czy waniliową babeczkę z wanilią Bourbon, posypany różowym pieprzem i ciężki od bakalii drożdżowy makowiec z makiem gotowanym w miodzie, struclę z serem, napoleonkę na delikatnym karmelizowanym cieście francuskim, tort węgierki albo choćby maślaną drożdżówkę. Od lat smakują tak samo. Są solidne, jakościowe, wyrabiane z najlepszych składników (masło z Grajewa, domowe konfitury, domowe kremy, dobre jaja, mąka i przyprawy) bez ulepszaczy i bez chodzenia na skróty. Jak skóra pomarańczowa czy kajmak to domowej roboty, jak strudel to z przepisu Lucyny Ćwierczakiewiczowej z 1858 roku. Pyszne!
Kremówka staje się Lukullusem
Zanim Lukullus stał się Lukullusem – od imienia rzymskiego generała, któremu kuchnia europejska zawdzięcza między innymi czereśnie – był „Kremówką”, warszawską cukiernią z Pragi, z rogu Stalowej i Środkowej, założoną przez Jana Dynowskiego, mistrza czekolady z fabryki Wedla. Tuż po wojnie, w 1946 roku założył swoją pracownię, dając mieszkańcom stolicy odrobię słodkiej przyjemności w trudnych czasach. Po nim interes przejęły żona i córka, po nich kolejne pokolenie.
Lokali z szyldem Lukullus jest w stolicy 6 (najmniejszy to cukiernicza „wyspa” w galerii Złote Tarasy). Każdy wygląda nieco inaczej, bo ma za zadanie wpisywać się w historię dzielnicy albo budynku, w którym się znajduje, ale w każdym pachnie tak samo: masłem, lukrem, kawą, bakaliami. Wszędzie ciasta i ciasteczka pakowane są w słoneczne sezonowe pudełka projektowane przez najlepszych polskich ilustratorów: Olkę Osadzińską, Tytusa Brzozowskiego, Gosię Herbę, czy Igora Kubika. I jeszcze te lukullusowe witryny… Jak z czasów międzywojennych, kiedy bogato i z pomysłem dekorowano okna wystawowe w stolicy. Dwa lata temu w konkursie Frame Awards walentynkowa witryna Lukullusa znalazła się wśród 5 najpiękniejszych okien na świecie.
Lukullus dla Ukrainy
Choć właściciele Lukullusa dostawali propozycję otwarcia nowych lokali poza stolicą, zdecydowali, że zostaną cukiernią warszawską. Kochają miasto, chcą pracować tutaj, ale to nie znaczy, że w hermetycznym gronie i tylko dla siebie. 10 procent załogi Lukullusa, czyli osiem osób pochodzi z Ukrainy. I to oni zdecydują, na jaki cel pójdzie 10 procent marcowego utargu wszystkich cukierni, które Lukullus zadeklarował oddać na rzecz Ukrainy. Wspaniała, warta naśladowania inicjatywa.