Lato w tym roku nas nie rozpieszcza, lipiec  – niczym w północnej Afryce – zmienił się w porę deszczową. W co się bawić – pytają nie tylko dzieci? Przypominamy dziś kilka gier, dzięki którym zorganizujemy niejeden deszczowy dzień lub umilimy sobie półgodzinny opad przelotny.

 

 

Bierki – gra zdecydownie na opady przelotne. Krótka, a kieszonkowe małe opakowanie sprawia, że możemy wziąć ją ze sobą wszędzie: do plecaka, torby, na plażę. Przeczekamy z nią 45-minutowe opóźnienia pociągu, samolotu. Pogramy w przerwie pieszej wycieczki.

 

Do gry potrzebna nam jest właśnie paczka bierek – różnokolorowych patyczków, z których każdy rodzaj patyczka wart jest określoną liczbę punktów (trójząb – 25, harpun – 15, wiosło – 10, bosak – 5, oszczep  – 1). Jeden z graczy rozsypuje stos bierek, następnie każdy z grających po kolei  zbiera patyczki, tak aby nie poruszyć pozostałych. Gracz zbiera patyczki dopóty, dopóki udaje mu się nie poruszyć innych bierek. Wygrywa gracz, który zdobędzie największą liczbę punktów. Gra ćwiczy zręczność, cierpliwość, pomysłowość – przy zbieraniu bierek można pomagać sobie już zdobytymi. Tutaj najlepiej sprawdza się bosak, czyli bierka zakończona haczykiem.

 

Grę wymyśliły plemiona germańskie już 2000 lat temu, była to gra – wyrocznia, a nazwy poszczególnych patyczków świadczą niezbicie o morskich upodobaniach i podbojach wymyślających ją ludów. To zapewnie o wynikach tych podbojów wynik gry miał wyrokować.

 

Gra w kości – to również gra bardzo stara, kości do gry znajdowano już w grobowcach egipskich, a wielką karierę kości robiły w średniowieczu. Nie było karczmy, w której przy piwie nie rzucano by kośćmi. Zestaw do gry obejmuje kubek i 6 kości. Potrzebna będzie również kartka papieru i ołówek do zapisywania wyników i tworzenia tabel oraz żetony (zapałki, kapsle czy co tam kto ma) do obstawiania wyników. W kości może grać od 2-4 osób. Gracze rzucają kostkami, by uzyskać określone układy oczek, za które otrzymuje się punkty. Wbrew obiegowej opinii nie jest to gra zależna tylko od szczęścia –  liczy się w niej też umiejętność kalkulacji i obmyślania strategii. Istnieje wiele odmian gry w kości – są gry dla hazardzistów w kasynie, istnieją tzw. kości piwne, gdzie gracze nie grają o punkty, ale o łyk piwa, są wreszcie odmiany gry w kości dla… dzieci. Zatem dla każdego coś miłego –  zestaw do gry w kości znajdzie zastosowanie w każdym towarzystwie i umili niejedną imprezę.


Mastermind
– to już znacznie młodsza gra, wymyślona w 1970 roku przez izraelskiego naczelnika poczty Mordechaja Meirowitza.  W grze biorą udział najczęściej dwie osoby i wariant jeden-na- jeden jest najpopularniejszym i najfajniejszym sposobem gry. Gra polega na odgadnięciu kodu ułożonego przez jednego z uczestników. Do rozgrywki potrzebna jest specjalna podłużna, podziurkowana „plansza” . Na jednym z jej końców, za specjalną klapką (w różnych wersjach gry produkowanej obecnie przez firmę Hasbro zabezpieczenia są różne) gracz układa kod z czterech kolorowych „szpilek” (wszystkich dostępnych kolorów jest osiem). Zadaniem drugiego gracza jest odgadnięcie w określonej liczbie prób właściwe ułożenie szpilek. Po każdej próbie kodujący udziela dwóch wskazówek: ile jest użytych właściwych kolorów, ale w złych miejscach, a ile dobrych kolorów w dobrych miejscach.

Gra uczy logicznego myślenia, wciąga zarówno najmłodszych (wg moich obserwacji już sześciolatek zaczyna sobie radzić), jak i całkiem dorosłych. W wersjach kieszonkowych łatwo zabrać ją ze sobą wszędzie. Bardzo przydatna, jeśli chcemy spacyfikować pociechy w podróży. Jeśli gramy we dwie osoby, partie są stosunkowo szybkie, więc gra jest doskonała do przeczekania gwałtownych burz czy wspomnianych już opadów przelotnych.


Monopol
– przyjmując kategoryzację „deszczową”, jest to gra zdecydowanie na deszczowy weekend, a nawet na deszczowy tydzień! Gra niedawno skończyła sto lat, wymyślona została bowiem w 1904 roku przez amerykankę Elizabeth Magie jako obrazowy przykład, jak zły jest monopol wśród posiadaczy nieruchomości. Gra zrobiła niesamowitą karierę, a człowiekowi, który ją opatentował, przyniosła miliony dolarów zysku.

Zasiadając do gry, trzeba zarezerwować sobie co najmniej kilka godzin, a nawet dni. Dobrze mieć planszę rozłożoną na nieużywanym stoliku, aby przetrwała do dnia następnego ( i następnego…). Gra polega na kupowaniu działek i inwestowaniu w nieruchomości, lotniska, koleje. Najciekawiej robi się wówczas, kiedy wszystkie nieruchomości z planszy są wykupione, hotele i apartamenty wybudowane, a gracze muszą zakładać koterie, budować koalicje i przeprowadzać  transakcje „pod stołem” . Przez chwilę można naprawdę czuć się multimilionerem. O popularności gry świadczy ogromna liczba ich wersji, w tym wersja dla najmłodszych Monopol „Junior” (dzieciaki jednak świetnie radzą sobie z wersją dorosłą, a juniorska szybko się nudzi) oraz wersja międzynarodowa. W wersji międzynarodowej Polskę reprezentuje wybrana w plebiscycie internautów – Gdynia. Gra wciąga, uczy strategicznego myślenia, podejmowania właściwych decyzji, planowania.


Scrabble
– zdecydownie gra na wielogodzinne opady. Najpopularniejsza na świecie gra słowna, wymyślona w 1931 roku przez bezrobotnego wówczas amerykańskiego architekta Alfreda Moshera Buttsa (jak łatwo się domyślić, po wymyśleniu gry Butts nie musial kłopotać się zatrudnieniem, do jego śmierci w 1993 roku sprzedano bowiem 100 mln egzemplarzy tej gry). Gra polega na układaniu słów na planszy za pomocą kwadracików z literami. Każda litera ma określoną liczbę punktów – ilość punktów Butts obliczył, uwzględniając częstotliwość występowania danej litery na … okładce New York Timesa. Im rzadziej litera występowała, tym liczba punktów większa. Od tego czasu wartości punktowe pozostają niezmienne – z wyjątkiem nieanglojęzycznych wydań gry. Nie wiadomo, czy do opracowania polskiej wersji językowej posłużyła okładka „Gazety Wyborczej” i czy jej twórca pieczołowicie obliczał występowanie na niej ś, dź, ć, sz…

 

W grę może grać od 2 do 4 osób. Na początku gracze losują 7 płytek z literami ( po wykorzystaniu liter dobierają płytki, tak aby zawsze mieć ich 7). Pierwsze słowo należy ułożyć tak, aby przechodziło przez środek planszy. Każde następne słowo musi zawierać przynajmniej jedną literę będącą już na planszy. Ułożone wyrazy są punktowane, a wygrywa ten, kto zdobędzie największą liczbę punktów. Jeśli gracz nie może ułożyć słowa, może wymienić litery. W grze przewidziane są również różnorodne premie słowne i literowe. Scrabble są grą tak popularną i tak wiele osób w nią gra, że w powstały związki i stowarzyszenia scrabblistów. W Polsce jest to Polska Federacja Scrabble, od 1993 roku organizująca Mistrzostwa Polski w tej grze. Kto wie, może tegoroczne deszczowe lato przyczyni się do zwiększenia liczby członków tej szacownej organizacji.

Gra uczy pomysłowości i planowania, wymaga zasobnego słownictwa.

 

Pchełki – gra na szybką, gwałtowną burzę i zdecydowanie dla młodszych uczestników wakacji. Poręczne pudełka i niewielkie rozmiary gry pozwalają mieć ją zawsze przy sobie. Jest to gra zręcznościowa dla kilku osób. Każdy gracz dostaje duży krążek za pomocą, którego musi wstrzelić mniejsze krążki – pchełki do pojemnika. Wygrywa ten, który szybciej umieści swoje pchełki ( w jednym, określonym kolorze) w pojemniku.

 

UNO – jest to gra karciana, którą w 1971 roku wymyślił Merl Robbins. Do gry służy specjalna talia kart. Uczestników rozgrywki może być od 2 do 7 i świetnie bawią się przy tym zarówno najmłodsi, jak i dorośli.

 

Każdemu graczowi rozdaje się po 7 kart, a jedną kartę z talii należy położyć na środek. Gracz musi położyć na niej swoją kartę dopasowaną numerem, kolorem lub symbolem. Jeśli nie ma takiej karty, dobiera ją z karty. Gracz, który pozostanie z jedną kartą, musi zawołać Uno (czyli jeden). Jeśli tego nie zrobił, a zauważył to inny uczestnik gry – musi dobrać aż 4 karty. Wygrywa  ten, kto pierwszy pozbędzie się wszystkich kart. Jak widać, zasady są łudząco podobne do macao – gry rozgrywanej za pomocą tradycyjnej talii kart.

Jest jeszcze wiele możliwości radzenia sobie z deszczowym latem – warcaby, szachy, kalambury, chińczyk, karty. Psychologowie twierdzą, że wspólne granie (byle nie na komputerze!!!) wpływa na budowanie więzi w rodzinie,  wzajemne relacje, poczucie bliskości. Magdalena Żanowska, wieloletni i doświadczony pedagog, obecnie dyrektor przedszkola społecznego, uważa, że jest to wspaniały sposób na spędzanie czasu z dzieckiem.  Zawsze na spotkaniach z rodzicami namawia ich na stworzenie w domu… małej szulerni. „Dzieci to uwielbiają” – twierdzi.

 

A jaki jest wasz ulubiony sposób spędzania deszczowych dni?

 

tekst: Magda Wosik

25 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.