Norweski kryminał autorstwa byłego policyjnego śledczego, który powieści pisze tak, jak prowadził dochodzenia: systematycznie i rzeczowo. Jego proza jest dobrze skomponowana i przemyślana od pierwszej do ostatniej strony.
Tekst: Sylwia Skorstad
Line Wisting jest dziennikarką najpoczytniejszej norweskiej gazety. Kiedy w miejscowości, w której się wychowała, policja znajduje zwłoki samotnego mężczyzny, Line postanawia napisać o nim reportaż. Nic nie wskazuje na to, że Viggo Hansen, miejscowy odludek i dziwak, zmarł nienaturalną śmiercią, ale okoliczności odnalezienia jego zwłok są poruszające. Ponieważ mężczyzna był samotny, jego nieobecności sąsiedzi nie zauważyli przez kilka miesięcy, a ciało odnalazł dopiero pracownik elektrowni.
Chcąc napisać artykuł o piekle samotności, który poruszyłby serca czytelników, Line powraca w rodzinne strony i zaczyna badać historię Hansena. Nie zdaje sobie sprawy, że dziennikarskie śledztwo zaprowadzi ją na trop jednego z najgorszych przestępców w historii norweskiej kryminalistyki.
Logika śledztwa
„Jaskiniowiec” to powieść logiczna, poukładana i spójna. Nic w niej nie dzieje się przez przypadek. Nie ma scen niepotrzebnych, choć jest wiele niepotrzebnej, mrówczej pracy, bowiem prawdziwe śledztwo polega w 95% na żmudnej eliminacji tego, co nieistotne.
Line i jej ojciec, policjant pracujący równolegle nad intrygującym śledztwem, są w swych działaniach konsekwentni i metodyczni. Dodatkowo Line ma dużą wrażliwość społeczną, dlatego wkłada wszystkie siły w drobiazgowe odtworzenie siatki kontaktów zmarłego. Z czasem jej praca nad reportażem przeradza się w prawdziwe śledztwo, bowiem Line zaczyna dostrzegać niepasujące do siebie szczegóły. Zauważa kawę przygotowaną do parzenia w ekspresie, przetarcia na fotelu, różne sposoby zaznaczania interesujących programów do obejrzenia w tv, czyli wszystkie drobiazgi, które podpowiedzą jej, iż historia zmarłego sąsiada była o wiele bardziej skomplikowana niż wszyscy myśleli.
„Jaskiniowiec” to powieść o mrożącej krew w żyłach samotności. Nie tylko Viggo Hansena, również jego znajomych, a także samej Line i jej rodziny. Nawet randka, na którą idzie dziennikarka, jest nacechowana emocjonalnych chłodem. Line i agent FBI decydują się na wspólne spędzenie nocy, by uciec od zimnej zawieruchy, ale jest w tym kroku coś desperackiego i smutnego. Nie ma między nimi prawdziwej wspólnoty, tak jak nie ma dialogu między Line a jej ojcem.
Dbaj o sąsiada swego
Czytając powieść Jørna Liera Horsta, można pomyśleć, że w dzisiejszych czasach tak głęboka samotność, o jakiej pisze Norweg, jest mało możliwa. Ale czy na pewno? Czy zapatrzeni w swoje smartfony i tablety, na pewno nie przegapilibyśmy cichej tragedii sąsiada? Tym bardziej, gdyby chodziło o kogoś mało sympatycznego, np. osobę niepełnosprawną, chorą psychicznie, starca lub dziecko? Nie bądźmy tego tacy pewni.
„Jaskiniowiec” Jørna Liera Horsta ma w sobie dużo ze starych, dobrych klasyków kryminału. Oszczędza drastycznych szczegółów i nie nurkuje za głęboko w psychologię postaci. Jest za to wyjątkowo zręcznie ułożoną łamigłówką, która czaruje prostotą i harmonią kolejnych elementów. A kiedy już myślicie, że znacie ostateczną odpowiedź, macie ochotę podpowiedzieć swoje odkrycie bohaterom, wtedy okazuje się, iż… jeszcze sporo musicie się nauczyć.