Wydawać by się mogło, że uprawianie sportu skutecznie leczy
z kompleksów dotyczących wyglądu i sprawia, iż wreszcie można
przestać martwić się wagą, a kolejne osiągnięcia traktować
jak trampolinę do dobrego samopoczucia. Okazuje się,
że rzeczywistość wygląda inaczej.
Tekst: Sylwia Skorstad
Kobiety uprawiające sport zawodowo przejmują się wyglądem dużo bardziej
od przeciętnej, a złośliwe docinki na ten temat są dla nich bolesne.
Również panie uprawiające sport amatorsko zwracają baczną uwagę na to,
by nie przesadzić z treningiem siłowym, bo to mogłoby wpłynąć niekorzystnie
na ich wygląd.
Sport jest
mało seksowny
Z badań przeprowadzonych
przez grupę Gibson
Bowers, Martin, Miller,
Wolfe i Speed
z Uniwersytetu Luizjany
wynika, że związaną
z wyglądem bolączką
sportsmenek są zbyt duże
rozmiary mięśni.
Panie chciałyby mieć
węższe ramiona i uda,
mniejsze pośladki,
drobniejsze klatki
piersiowe. Przeszkadza
im to, iż spalające tłuszcz ćwiczenia fizyczne wpływają
na rozmiar i kształt piersi. Poza tym narzekają na problemy ze skórą, bo treningi
to hektolitry potu, i z włosami. Niełatwo zachować promienną cerę i nieskazitelną
fryzurę na przykład pływaczkom każdego dnia spędzającym wiele godzin na basenie
albo biegaczkom narciarskim przygotowującym się do sezonu w mroźnych warunkach.
Aż 60% badanych
przez grupę z Luizjany
sportsmenek jest
niezadowolonych
ze swojego wyglądu,
a prawie jedna piąta
deklaruje, że ich stosunek
do własnego ciała nosi
znamiona obsesji.
„Mój wygląd tak bardzo
mnie martwi, że nie ma
dnia, bym się tym
nie przejmowała”
– wyznała jedna z kobiet.
„Płakać mi się chce,
gdy patrzę na siebie
w lustro. Czasami,
gdy widzę swój wywiad
w telewizji zrobiony „na szybko” po zejściu z parkietu, to mam ochotę wyć”
– przyznała inna.
Bjørgen i inne „babochłopy”
Co sprawia, że sportsmenki przejmują się wyglądem fizycznym bardziej
od przeciętnej? Po pierwsze, presja związana z zawodem. We współczesnym
świecie zawodowego sportu dobra prezencja jest prawie tak samo ważna
jak wybitne osiągnięcia. Przyciągający uwagę kamer atleci są chętniej
doceniani przez reklamodawców i zarabiają więcej. Jeszcze 50 lat temu
uroda w sporcie nie grała dużej roli, dziś już nawet trenerzy tłumaczą
zawodniczkom, że po prezentacji sportowej należy czym prędzej zetrzeć
pot i nałożyć makijaż.
Publiczność stosuje wobec zawodniczek sportowych inne standardy niż wobec
zawodników. Z jednej strony oczekuje jak najlepszych wyników, a z drugiej
dziwi się, że wymaga to wytrenowania muskulatury. „A fuj, ale to brzydkie!”
– komentujemy masywne uda tenisistki Sereny Williams albo potężne ramiona
biegaczki Marit Bjørgen, gdy ta odważy się założyć sukienkę na galę sportową.
„Ale babochłop!” – mówimy z wyższością na widok umięśnionych zawodniczek
dźwigających ciężary. W jakiś sposób przestajemy kojarzyć, że nie da się zdobywać
medali delikatnymi rączynami lub pęcinami jak u sarenki. No, chyba że w szachach.