Zostać w wygodnej klatce i wybrać bezpieczeństwo, czy wyjść na zewnątrz i zaryzykować? To jedno z najważniejszych pytań, jakie każdy powinien sobie zadać.
Tekst: Sylwia Skorstad
Wolność, czy bezpieczeństwo? Ten wybór dotyczy właściwie każdej ważnej decyzji życiowej. Zmienić pracę, czy lepiej dostosować się do wymogów dotychczasowej? Przerwać mało satysfakcjonujący związek i zaryzykować życie w pojedynkę? Jechać samotnie w wymarzoną podróż, choć możliwe, że coś pójdzie nie po naszej myśli?
Czytasz to i myślisz, że znasz właściwą odpowiedź. Ryzykować, oczywiście, że powinniśmy ryzykować, bo inaczej życie przecieknie nam przez palce! Czemu zatem większość z nas przedkłada bezpieczeństwo nad swobodę w decydowaniu oraz działaniu?
Wolność – kocham, rozumiem i… obawiam się
Wolność brzmi dumnie i cool, prawda? Jeśli prowadząc wykład na temat najważniejszych wartości życiowych, zapytasz publiczność, kto chciałby być wolny, wszyscy podniosą rękę i to bez względu na to, czy na sali będzie piętnaście, czy pięćset osób. Kiedy jednak zaczniesz pogłębiać temat, szybko okaże się, że większość z nas częściej wybiera bezpieczne, znane trakty niż nowe ścieżki. Bo wolność brzmi fajnie, ale osobie nienawykłej do korzystania z niej smakuje jak monety trzymane w ustach, czyli jak strach.
Prawda jest bowiem taka, że potrzeba bezpieczeństwa jest w nas silniej zakorzeniona niż popęd eksploracji. Większość z nas nie ma temperamentu odkrywcy, bowiem gatunkowi do przetrwania wystarczy niewielki procent eksploratorów. Abyśmy kontynuowali swoją genetyczną misję, potrzeba nam przede wszystkim przetrwania, czyli… bezpiecznej, dobrze znanej i wygodnie urządzonej klatki.
W ostrożnym kroczeniu przez życie nie ma nic zasługującego na naganę. Rzecz w tym, że w klatce trudno jest dorosnąć, doskonalić się i popełniać błędy. Nic nowego się w niej nie zdarzy, za dwadzieścia lat będzie prawie dokładnie tak samo, jak dzisiaj. Jeśli o to właśnie ci chodzi, nie masz się po co zastanawiać nad granicami własnej wolności, ale jeśli zaczynasz odczuwać ciasnotę, to warto potrenować ostrożne wychodzenie na zewnątrz.
Trening wolności
Popęd eksploracji i potrzebę wyrażania siebie, która stopniowo przeradza się w mentalną wolność, można wyćwiczyć. Warto zacząć od drobnych kroków, na przykład:
– raz w tygodniu zmień któreś ze swoich przyzwyczajeń – idź do pracy inną drogą, zamiast robić obiad, wyjdź do restauracji, wstań wcześniej niż zwykle;
– idź odkrywać (internet się nie liczy) – wyjdź na spacer i udaj się tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłaś albo wsiądź w autobus lub pociąg i pojedź na kawę do nieznanej sobie części miasta lub województwa;
– każdego ranka uśmiechnij się do kogoś nieznajomego;
– przejrzyj swoją garderobę, oddaj lub sprzedaj jedną czwartą rzeczy, jakich używasz najrzadziej;
– kup coś tylko dla siebie;
– znajdź sprawę, jaka od dawna cię irytuje (koleżanka w pracy nie pomaga przy przygotowywaniu lunchu, siostra często się spóźnia, mąż ma irytujący zwyczaj picia soku wprost z butelki), przemyśl swoje stanowisko i porozmawiaj o tym otwarcie, zaznaczając, jakie budzi to w tobie emocje;
– zrób listę swoich marzeń, nawet tych mało realistycznych;
– znajdź aktywność fizyczną, która ci odpowiada i zacznij ją uprawiać;
– przynajmniej raz w tygodniu powiedz komuś coś, co naprawdę myślisz, chociaż zdaje ci się to nieuprzejme lub mało stosowne.
Co się stanie potem? Sama zobaczysz i sama podejmiesz decyzję, co z tym zrobić!