Twój emocjonalny ślad może wpłynąć na całe pokolenia. Co zostawisz w spadku po sobie, jakie będzie twoje psychologiczne dziedzictwo – miłość czy gniew?
Tekst: Sylwia Skorstad
„Nie wszystek umrę” – piszemy na nagrobkach, wyrażając nadzieję, że zmarły pozostawił po sobie coś, co sprawi, że zostanie zapamiętany. Nawet jeśli nie przekazał potomkom nieruchomości, rodowych klejnotów czy udziałów w firmie, nie napisał powieści ani wiersza, nie zasłynął jako kompozytor świątecznego przeboju ani zdobywca górskiego szczytu, to i tak przekazał dalej coś istotnego, a mianowicie swój psychologiczny ślad. W niektórych wypadkach może on przetrwać nawet stulecia i wpłynąć na życie ludzi, z jakimi zmarłego nie łączyły więzy krwi.
Wystarczy pomyśleć przez chwilę, co otrzymaliśmy w darze od naszych rodziców, aby zrozumieć, iż mówimy o realnym dziedzictwie. Jedni ruszają w życiową drogę z poczuciem, że zasługują na bezinteresowną miłość, inni z obawą, że choćby nie wiem, jak się starali, to nigdy nie będą wystarczająco dobrzy, aby zasłużyć na akceptację innych. I nie ma to nic wspólnego z faktem, co sobą reprezentują, chodzi tylko o rodzaj emocjonalnego dziedzictwa, jaki akurat im przypadł w spadku.
Świadomość tego faktu sprawia, że zaczynamy zadawać sobie pytanie, co sami chcemy po sobie zostawić jako emocjonalne dziedzictwo. Czy będzie to dar wartościowy czy też niszczący?
Z pokolenia na pokolenie
Profesor psychologii edukacyjnej Robert Enright, założyciel International Forgiveness Institute, czyli organizacji promującej w 30 krajach program terapeutyczny oparty na rozwoju poprzez wybaczanie, stoi na stanowisku, że przekazujemy kolejnym pokoleniom emocje. Rodzice mniej lub bardziej świadomie podarowują dzieciom swój styl wychowania, a te zwykle przenoszą go na własne potomstwo. Między pokoleniami wędruje skłonność do okazywania innych życzliwości, optymizm, miłość, empatia, ale też gniew, zazdrość czy tendencja do surowego oceniania innych.
Jako jeden z przykładów Enright podaje Irlandię Północną, w której fala gniewu zapoczątkowana w siedemnastym wieku wciąż przenosi się z pokolenia na pokolenie. Podobnie jest w wielu innych częściach świata, na przykład w Izraelu, krajach byłej Jugosławii czy na Filipinach, gdzie od wielu dziesięcioleci trwają konflikty głęboko zakorzenione w historii.
– Nikt dzisiaj j nie wskaże konkretnych osób, jakie zapoczątkowały tę spiralę gniewu, który ciągle żyje w ludziach. Tak, on wciąż istnieje. Jest realny, a zapoczątkował go ktoś, kto zostawił go po sobie w chwili śmierci – przekonuje psycholog.
Na dobre i na złe
Robert Enright przekonuje, że miłość, skłonność do wybaczania, empatia i inne emocje oraz przejawy pozytywnego nastawienia dla innych, to najważniejszy ze spadków, jaki możemy po sobie zostawić. Jego zdaniem gniew można wyeliminować za pomocą przebaczenia tym, którzy wyrządzili nam krzywdę. Przekonuje, że nieuświadomiony i nieukierunkowany żal, który nigdy nie znalazł ujścia, przekażemy bezwiednie ludziom, którzy nas otaczają, szczególnie tym bliskim, jacy w jakiś sposób są od nas zależni. Jedyny sposób, by tego nie zrobić, to uporać się z nim, dopóki jeszcze jest na to czas.
– Przebaczenie zatrzymuje falę gniewu rozprzestrzeniającą się wśród jednostek i przetaczającą przez historię. Co więcej, może uleczyć złamane serca tak, aby miłość została potem przekazana dzieciom, które z kolei przeniosą ją na kolejne pokolenie – twierdzi psycholog w jednym z artykułów.
Bez końca
Za 100, 200 lat nikt już nie będzie o tobie pamiętał. I dobrze! Po co miałby sobie zawracać tobą głowę? Nie ma się co oszukiwać, nikt z nas nie jest ani najważniejszy, ani niezastąpiony. Jednak ciepło, jakie podarujemy za życia innym ludziom, nigdy nie zniknie. Ta dobra energia, jaką ofiarowujemy innym, choćby tylko wymieniając uśmiechy w zatłoczonym autobusie albo przynosząc domowe ciasto na firmowy lunch, trwa i wędruje bez końca. Czasami do nas wraca, ale nie o to chodzi, by ją na powrót odzyskać. Niech będzie naszym dziedzictwem, tym najlepszym.