To nie tylko surfing i nie tylko nad oceanem. Pływanie na desce może wymagać latawca, żagla, wiosła albo linki. Wszystko przed wami!
Tekst: Joanna Zaguła
Kto w dzieciństwie (i długo, długo potem) nie marzył, żeby zostać surferem? Poczuć wiatr we włosach (oczywiście muśniętych morską wodą blond włosach), opalić sobie twarz, wyglądać i czuć się bardzo efektownie. Jeśli wasze marzenia pryskały, gdy okazywało się, że nie mieszkacie w Kalifornii, nie macie zmysłu równowagi i boicie się rekinów, mam dla was wspaniałe wiadomości! Po pierwsze nie trzeba jechać nad ocean, żeby popływać na desce, a po drugie pływanie na desce ma wiele form, spośród których na pewno wybierzecie coś dla siebie.
Surfing, czyli klasyka. Wszystko zaczęło się od rdzennych mieszkańców Hawajów. To oni pierwsi ślizgali się na falach. Potrzeba było wielu lat, by ten początkowo wyparty przez europejskich najeźdźców sport, znów stał się popularny. Najpierw w Stanach, a potem na całym świecie. No, może tam, gdzie są odpowiednie fale. Najlepsze są te przybrzeżne, oceaniczne, bo zanim się rozbiją, tworzą dość wysokie ściany. Ale dla początkujących nadadzą się także mniejsze akweny, gdzie fale nie są tak wielkie. Możecie spróbować nawet na Bałtyku, szkółki surferskie znajdziecie np. na Helu (między Władysławowem a Chałupami). Najbliższy oceaniczny spot to Portugalia, jeśli wolicie zacząć od razu na głębokiej wodzie.
Windsurfing można uprawiać w wielu miejscach w Polsce. Na morzu i na jeziorach. Wystarczy, by dobrze wiało. Dlatego też wiele windsurferów można znaleźć na północnym wybrzeżu Francji czy na chorwackich wyspach. Już godzinna lekcja pozwoli wam stanąć na desce i poczuć wiatr w żaglu, a to wspaniałe uczucie. Potem nauczycie się nią sterować, a nawet skakać po falach.
Kitesurfing to sport imponujący. Nogi surfera przyczepione są do krótkiej deski, a rękami trzyma on bar, który łączy go z latawcem. Latawiec łapie wiatr i ciągnie go z dużą prędkością po falach. Można wtedy efektownie przez nie skakać. Polską mekką kitesurferów jest Hel, tam znajdziecie najwięcej szkółek i tam odbywają się mistrzostwa tego sportu.
Wakeboarding nie wymaga specjalnych warunków pogodowych ani fal, więc można go uprawiać na wielu zbiornikach wodnych, np. w miastach. Potrzebny jest natomiast sprzęt – deska, kask i specjalny wyciąg. Ruch desce nadajmy bowiem, gdy ciągnie nas lina z wyciągu. Daje prędkość wystarczającą do tego, by pokonywać przeszkody na wodzie i skakać.
SUP to deska, na której głównie się stoi lub siedzi. Jeśli chcecie łapać falę, to wstaje się dopiero gdy ona nadchodzi. Poza tym to po prostu dobry sposób na przemieszczanie się po wodzie. Łatwo i przyjemnie można sobie wiosłować na spokojnej tafli albo balansować na falach, gdy nieco powieje. Takie deski z wiosłem można kupić w sklepach sportowych albo wypożyczyć nad wieloma akwenami.
Skimboard to mniejsze i cieńsze deski niż w przypadku klasycznego surfingu. Jazda zaczyna się już na plaży, a nie dopiero w wodzie. Deskę trzyma się w ręku, stojąc na brzegu, a gdy zobaczymy falę, zaczynamy biec w jej stronę. Rzucamy deskę na płytką wodę i rozpędzeni wskakujemy na nią obiema nogami. Można łapać falę albo cieszyć się samym ślizgiem i próbować utrzymać się na wodzie. Taki skimboard bez fal można uprawiać w dowolnym akwenie. A deski, zamiast wypożyczać, lepiej kupić, bo są dość tanie.