Płeć a rywalizacja – wydaje się, że wiemy, jak to działa. Kobiety rzadziej od mężczyzn podejmują rywalizację, szczególnie gdy zadanie ma być wykonane w dużej grupie. Zapytajmy same siebie, dlaczego tak się dzieje.
Tekst: Sylwia Skortad
Wyniki badań naukowych wskazują, że rywalizacja jest ważniejsza dla mężczyzn niż dla kobiet. Wygląda na to, że podczas gdy mężczyźni szukają okazji, by się sprawdzić, kobiety raczej ich unikają.
Komu premię za bycie najlepszym?
W badaniu przeprowadzonym w roku 2007 Muriel Niederle i Lise Vesterlund prosiły uczestników o rozwiązanie matematycznych zadań. Nagrody przyznawano w zgodzie z dwiema regułami: za każde poprawnie rozwiązane zadanie uczestnik otrzymywał punkt, a jeśli uzyskał wyniki lepsze od innych, należał mu się bonus. Każdy mógł sam zdecydować, czy chce być porównywany z innymi (i tym samym otrzymać dodatkową nagrodę, w razie gdyby okazał się lepszy od innych) czy też uczestniczyć indywidualnie, bez porównywania z pozostałymi uczestnikami. 73% mężczyzn wybrało opcję rywalizacji, na to samo zdecydowało się zaledwie 35% kobiet.
W roku 2016 na Uniwersytecie Daytona naukowcy zaprosili kobiety i mężczyzn do udziału w eksperymencie polegającym na układaniu anagramów. 10% najlepszych uczestników miało otrzymać nagrody pieniężne. Partycypanci mogli sami zdecydować, czy będą się mierzyć z grupą stu przeciwników, czy dziesięciu. Większość kobiet wybrała rywalizację w małej grupie, podczas gdy większość mężczyzn zdecydowała się na uczestnictwo w większym turnieju.
W drugim szeregu
Co z tego wynika? Naukowcy sugerują, że efekty tych samych preferencji obserwujemy na co dzień w różnych dziedzinach życia. Typowe kobiety częściej od mężczyzn wybierają małe i średnie uniwersytety zamiast dużych, preferują średnie firmy i rzadziej konkurują o wysokie stanowiska oraz premie. Jeśli udzielają się w sporcie polegającym na rywalizacji, to chętniej biorą udział w kameralnych imprezach, omijając zwykle te największe. Dlaczego tak się dzieje? Na ten temat istnieje wiele teorii. W środowisku naukowym nie ma zgodności czy za kobiecą niechęcią do rywalizacji stoją cechy wrodzone, czy też wpływy środowiskowe.
A może same powinnyśmy się nad tym zastanowić? Żadna z nas nie jest co prawda „typową kobietą”, czyli średnią wyliczoną w eksperymentach naukowych, ale każdej z nas taka refleksja przyda się na własny użytek. Zastanów się, na ile lubisz stawać w szranki z innymi i w jakich okolicznościach jesteś gotowa to zrobić. Czy wyzwanie podejmowane w grupie cię onieśmiela, a jeśli tak to dlaczego? Co może sprawić, byś chętniej podejmowała wyzwania mające ten lub inny rodzaj widowni?
A może jest inaczej, może my, kobiety, w odróżnieniu od mężczyzn nie odczuwamy silnej potrzeby, by sprawdzić się, znaleźć swoje miejsce na tabeli wyników albo pokonać innych? Może to faceci za bardzo się napinają, bo do tego, aby czuć się dobrze ze sobą, potrzeba im czegoś więcej niż nam?
Walcz, ale nie ze sobą
W takich rozważaniach trudno uciec od pytań oceniających. Bo czy to dobrze, czy źle, że kobiety są mniej nastawione na rywalizację niż mężczyźni? To zależy. Jeśli unikasz wyzwań, jakie mogłyby pozwolić ci się doskonalić i spełniać marzenia, tylko dlatego, że zyskałaś fałszywe przeświadczenie, iż ambicja nie przystoi grzecznym dziewczynkom, to masz sporo do przemyślenia. Jeśli natomiast dobrze ci tam, gdzie jesteś i z tym, kim jesteś, bez startowania we wszelkich życiowych w maratonach, to odpowiedź jest jasna – nie walcz ze sobą.
Tym, które chciałyby śmielej stawać w szranki, warto polecić na początek… aktywność fizyczną. W tej dziedzinie można zacząć od zmagań z samą sobą, gdzie widownią jest tylko aplikacja sportowa i ewentualnie wybrani znajomi. I wkrótce okazuje się, że pewność swojego ciała to dopiero początek. Dobrze ujęła to Ewa Chodakowska w wywiadzie dla „Wysokich obcasów”:
– Jak już się nauczysz przekraczać swoje granice, ćwicząc, okazuje się, że jesteś gotowa na więcej na każdej płaszczyźnie życia. Nagle pojawia się ten schemat myślenia: „Moje ciało może więcej, niż na początku podpowiadał mi mój umysł. Czy to znaczy, że mój umysł mnie oszukuje? Może w innych aspektach życia też mogę więcej, a to, co mnie powstrzymuje, jest w mojej głowie? Może powinnam spróbować – jeśli się przewrócę, to nie koniec świata, wstanę i spróbuję jeszcze raz, bogatsza o swoje doświadczenia”.