Jak co tydzień – muzyczna środa. Tym razem będzie trochę klasycznych przebojów idealnych na podróż oraz coś na spokojne wieczory z kotem lub z serialem.
Wysłuchała: Joanna Zaguła
Dzisiaj muzykę poleca Martyna. To moja przyjaciółka jeszcze z czasów liceum, a dzisiaj poważna pani adwokat. I to z tamtego czasu wiem, że kocha Dirty Dancing i Elvisa. To z nią chodziłam na pierwsze imprezy i wciąż zdarza nam się przejmować dowodzenie na parkiecie w klubach czy weselach wspólnych znajomych, gdy tylko zagrają jakieś klasyczne hity. Jednak z Martyną świetnie chodzi się po wrocławskich klubach techno albo spędza wieczory na oglądaniu seriali. Zapraszam więc od playlisty do końca i do różańca:
Na wstępie muszę zaznaczyć, że od zawsze kochałam stare piosenki i bardzo rzadko wpadam na coś nowego, jeśli już to za sprawą mojego męża, który jest prawdziwym odkrywcą albo obejrzanych filmów i seriali, w których ścieżki dźwiękowe są coraz lepsze.
Przy tej piosence spędzałam w tym roku długie letnie wieczory pod fioletowym niebem z lampką białego wina i czarnym kotem. Totalny luz i sielanka, na jakie można sobie pozwolić tylko latem – w tym roku spróbuję zaczarować w ten sposób jesień.
Rok temu w wakacje odwiedziliśmy przyjaciół w Szwajcarii. Ostatniego dnia wybraliśmy się na łowy do sklepu Czerwonego Krzyża, gdzie za 1 franka wyrwaliśmy dwupłytowy album z największymi przebojami Eltona Johna. Droga do domu ze Szwajcarii to jakieś 12 godzin, więc w tym czasie pokochałam Eltona. Ta piosenka przy okazji ze ścieżki do Króla Lwa, więc dodatkowo gwarantuje powrót do czasów dzieciństwa. Droga do pracy od razu staje się przyjemniejsza!
Elvisa uwielbiałam już w liceum, a ścieżka dźwiękowa z Big Little Lies to mój faworyt i pewny wybór, gdy nie wiem, czego posłuchać. Wersja tej piosenki z serialu jest przy tym równie dobra, jak oryginał.
Latem premierę miał świetny serial Euphoria, którego soundtrack również zawierał sporo perełek. Wśród nich ta piosenka, która moim zdaniem ogromnie zapada w pamięć.