Dziś środa, dostarczamy więc nową dawkę muzycznych poleceń. Tym razem muzyczna środa ma już zapach jesieni.
Wysłuchała: Joanna Zaguła
Ten moment, kiedy lato chyli się ku końcowi, a jesień jeszcze nie nadchodzi, jest dla mnie zawsze dość przykry, bo zaczynam już tęsknić za wakacjami. Najlepiej więc w takiej chwili zwrócić się do kogoś, kto na jesienne wieczory czeka z radością. Taką osobą jest Paula. Paula to wspaniała projektantka, która niedługo rusza ze sprzedażą swoich sukienek i wyjątkowych intarsjowanych swetrów pod szyldem Kaikotto. Paula nie lubi upałów, woli za to klimaty skandynawskie. Piecze genialne ciasta i nie przejdzie obojętnie obok żadnego pieska (tak je uwielbia). Słucha też świetnej muzyki, więc ze spokojem zostawiam was w jej rękach. Bo jesień w takim towarzystwie będzie dużo przyjemniejsza.
Jest późne lato, a ja wewnętrznie jestem już zanurzona w jesieni. Jesień to moja pora roku, kocham jej zapachy, kolory i jakiś spokój, który ze sobą niesie. Z każdym dniem coraz wyraźniej czuję ją w powietrzu. Takie okoliczności potrzebują adekwatnej oprawy muzycznej, właśnie takiej trochę melancholijnej, trochę kojącej.
Carlę dal Forno poznałam podczas zeszłorocznego festiwalu Lado w mieście, z czego bardzo się cieszę. Głos tej dziewczyny zawsze uspokaja. W październiku jej nowa płyta!
Cementries, Sodus – w tej dream-popowej nostalgii Kyle’a J. Reigle’a można się całkowicie rozpłynąć…
Wciąż jeszcze leczę smutki po tym, że nie mogłam być na tak wyczekiwanym koncercie Stereolab na OFFie… W związku z tym ich kawałki lecą u mnie ostatnimi tygodniami ze wzmożoną częstotliwością.
Kate Bush i piękna historia o relacji ojca z synem. Za każdym razem wzrusza tak samo.
I na koniec nieco pogodniej: The Stranglers i ich Golden Brown. To dla mnie, od dzieciństwa, kwintesencja jesiennej aury.
Nie może w tej jesiennej mieszance jeszcze zabraknąć „Deszczu” cudownej, odkrytej przez świat po latach, Lindy Perhacs.