Ona nie chce z nikim rozmawiać, on gada bez przerwy. Los sprawia, że muszą spędzić kilka tygodni, leżąc obok siebie ramię w ramię. Autorka powieści „Zanim cię zobaczę” twierdzi, że Alfie i Alice to dwa oblicza jej samej.
Tekst: Sylwia Skorstad
Alice, introwertyczna pracoholiczka, trafia do szpitala z poważnymi poparzeniami. Przez pierwsze tygodnie ledwo dociera do niej, co mówią lekarze, potem po prostu nie ma ochoty ich słuchać. Kiedy zdaje sobie sprawę, że jej obrażenia są bardzo poważne i spowodują trwałe kalectwo oraz oszpecenie twarzy, zupełnie zamyka się w sobie. Nie odzywa się do nikogo, nie zamierza wstawać z łóżka i rozpoczynać rehabilitacji.
Alfie stracił w wypadku nogę. Na szpitalnym oddziale robi za naczelnego wesołka. Rozśmiesza pacjentów, prześciga się ze wszystkimi w sarkastycznych docinkach, wymyśla zabawy, jakie mogą umilić czas tymczasowym towarzyszom niedoli. Nikomu nie zwierza się z tego, że nie może sobie poradzić z traumą po wypadku, miewa koszmarne sny i obawia tego, co czeka na niego po wyjściu ze szpitala.
Dzięki interwencji doświadczonej pielęgniarki Alice i Alfie stają się sąsiadami. Oddzielają ich wyłącznie kotary zasłaniające łóżka oraz mur milczenia zbudowany przez Alice.
Po prostu coś powiedz
„Zanim cię zobaczę” to powieść o rozmawianiu. Najważniejszy jest w niej dialog, wszystkie pozornie mało znaczące słowa, jakie można podarować innym. Aby nawiązać nić porozumienia, nie trzeba od razu opowiadać sobie całej biografii. Przydają się na przykład niestosowne żarty, sarkastyczne komentarze oraz, akurat w tym przypadku, ironizowanie z niepełnosprawności oraz chorób, jakie można usłyszeć chyba tylko w szpitalach. Gdy Alfiemu ktoś dogryza, ten skarży się teatralnie, że nikt nie ma już serca dla kalek. Kiedy Alice nie ma ochoty się odzywać, pacjenci proszą ją o pomoc w znalezieniu potrzebnego do krzyżówki synonimu zołzy – pięć liter, z czego pierwsza to „A”, zaś ostatnia to „e”. Dopiero potem przychodzi czas na nocne opowieści, zwierzenia, słowa otuchy i mentalne wsparcie.
W swojej debiutanckiej powieści Emily Houghton pośrednio zaprasza do czytelnika do zastanowienia się, dlaczego rozmowy, choć bywają tak potrzebne, czasem przychodzą z dużym trudem. Aby móc naprawdę widzieć drugiego człowieka, musimy najpierw zajrzeć w siebie. Niełatwo jest dziękować, przepraszać albo wybaczać, jeśli nie jest się pewnym, co ma się w środku i dlaczego. Żeby komunikować się w sprawach znaczących, musimy się zmierzyć z własnymi słabościami, lękami i ograniczeniami. Bywa, że pomagają nam w tym specyficzne warunki, na przykład dzielenie szpitalnej sali.
Alfie i Alice w jednej osobie
Pytana o pomysły na książki Houghton odpowiada, że zawsze zaczyna od dialogu. Najpierw przychodzi jej do głowy poruszający fragment rozmowy, a dopiero potem dopasowuje do niego postacie oraz wydarzenia.
Autorka twierdzi też, że Alfie i Alice to dwa oblicza jej samej. Czasami czuje się jak dusza towarzystwa, innym razem nie ma ochoty odezwać się nawet słowem i złości na tych, którzy nie potrafią zamilknąć. Czy wszyscy mamy w sobie jednocześnie milczków i gaduły, które budzą się i zasypiają w odmiennych okolicznościach? Być może chodzi o to, że to różni ludzie aktywują w nas odmienne strony tej samej natury. Powieść „Zanim cię zobaczę” to również rodzaj spotkania i to takiego, które budzi dużo dobrych emocji.
Emily Houghton, „Zanim cię zobaczę”, Wydawnictwo Albatros