Jeśli spodobał się wam pierwszy sezon serialu „Koło czasu”, nie musicie czekać na kolejny, aby ponownie spotkać bohaterów tej opowieści. Wystarczy sięgnąć po książkę. „Oko świata” rozpoczyna serię.
Tekst: Sylwia Skorstad
Mieszkańcy położonej na obrzeżach królestwa wioski o nazwie Pole Emonda szykują się na pierwsze wiosenne święto. Choć sroga zima zdaje się nie mieć końca, zapasy się kończą, a w lasach grasują wilki, ludzie tym bardziej mają ochotę na odrobinę rozrywki. Święto to jedna z niewielu okazji, aby gościć przybyszów z daleka i posłuchać plotek, o tym, co dzieje się w wielkim świecie.
Dzień przed rozpoczęciem się święta przyjaciele Rand, Mat i Perrin orientują się, że wszyscy mieli wizje tego samego obcego człowieka. Ubrany w czarny płaszcz jeździec przeraził ich nie na żarty. Nie dość, że wydawał się nie mieć twarzy, a mimo to emanować głęboką niechęcią, to jeszcze na koniec rozpłynął się w powietrzu. To dopiero początek dziwnych zdarzeń w Polu Emonda. Mimo śnieżycy do wioski zaczynają docierać podróżni, o jakich mieszkańcy słyszeli wcześniej jedynie w legendach.
Przepis na sukces, czyli spełniaj marzenia
Liczący czternaście tomów cykl fantasy Roberta Jordana ma na świecie ponad 40 milionów fanów. W pokoleniu dzisiejszych czterdziestolatków jest wielu takich, którzy entuzjastycznie reagują na wspomnienie o „Kole czasu”, choć generalnie nie należą do grona zapalonych czytelników. Jordanowi udało się to samo, co potem na przykład J.K Rowling lub George’owi R. R. Martinowi, czyli zachęcić do czytania część generacji. Udało mu się to, bo rozumiał, o czym ludzie marzą.
Po pierwsze, o podróżach. Większość z nas nosi w sobie pragnienie zobaczenia szerokiego świata. Chcielibyśmy zwiedzić miasta, o których opowiadają bardowie (albo znajomi w mediach społecznościowych), zobaczyć na własne oczy cuda natury, spróbować egzotycznych potraw i posłuchać pieśni śpiewanych w innych językach. I chociaż podróż wymaga czasem spania w stogu siana (albo tanim motelu), to warto w nią wyruszyć choćby po to, by lepiej poznać samego siebie.
Po drugie, o głębokiej więzi. Kto nie chciałby mieć przyjaciela, który nie tylko rozumie, co się do niego mówi, ale jeszcze może to poczuć? Związek łączący Aes Sedai ze Strażnikiem to coś więcej niż małżeństwo albo przyjaźń. To złączenie dwóch odmiennych talentów w jedno, aby móc skuteczniej przeciwstawić się wszystkiemu, co zagrażające. Również więź łącząca piątkę podróżników z Pola Emonda jest niezwykła, co najlepiej widać w wizjach przepowiadającej przyszłość Min.
Po trzecie, o byciu częścią większej całości, może nawet planu. Bohaterowie serii są częścią Wzoru, choć nie zawsze mają tego świadomość. Pamięć o wydarzeniach sprzed setek i tysięcy lat mogła zaginąć, ale prawda wciąż krąży im w żyłach i może ujawnić wtedy, gdy będą tego najbardziej potrzebować. Pasterz owiec, kowal, włóczęga czy grajek mają moc, by wpłynąć na losy całego świata.
One i oni
Książki z cyklu „Koło czasu” opowiadają też o relacjach kobiet i mężczyzn. To kobietom dane jest w tym cyklu czasu władać magią zwaną Jedyną Mocą. Nawet jeśli nie są Aes Sedai, to one pełnią rolę Wiedzących, mogą też uzdrawiać za pomocą ziół. Kiedy to samo próbują robić mężczyźni, popadają w szaleństwo. Kobiety cieszą się w wiejskich społecznościach pozycją zbliżoną do mężczyzn. Wychowany w konserwatywnym Charlstonie Jordan zdaje się dobrze bawić tym konceptem i często puszczać do czytelniczek oko.
Na przykład w gospodach często rządzą nie właściciele, a kucharki, a w karczmie w Baerlon Sara grozi odejściem po tym, jak kilku gości powiedziało coś niemiłego o jej kocie. Właściciel solennie przyrzeka więc, że każdemu kto ośmieli się choćby szepnąć złe słowo o niezrównanej kotce Cirri, każe osobiście przeprosić ulubienicę kucharki.
Nynaeve rozprawiając z przedstawicielami innej płci nie szczędzi im sarkastycznych komentarzy, a im mniej mówi, tym gorzej o nich myśli. „Światłości, chroń mnie przed mężczyznami, którzy myślą tylko włosami na piersiach. Chociaż nie wiem, czy są gdziekolwiek jacyś inni” – mawia do siebie.
Kiedy Perrin dziwi się Egwene, że ta cieszyła się z długich rozmów ze starszą od siebie Ilą, dziewczyna informuje go, iż dzięki nim dostała cenne wskazówki, jak być kobietą. Przyjaciel nie rozumie, po co komu takie rady, bo przecież mężczyznom nikt nie musi mówić, jak nimi być. „I pewnie właśnie dlatego tak wam to źle wychodzi” – odcina mu się Egwene.
W miarę jak bohaterowie serii stają się coraz dojrzalsi, bardziej dojrzałe są też ich wzajemne relacje. Czytelnik może w emocjonalnym sensie dorastać razem z nimi.
Co w serialu, to i w książce
Jeśli „Koło czasu” spodobało się wam w formie serialu, to książki z tej serii na pewno was nie rozczarują. Opowiadają prawie tę samą historię, jednocześnie wyjaśniając to, co na ekranie się nie pojawia. Dzięki lekturze zrozumiecie lepiej, co stało się trzy tysiące lat wcześniej ze światem i dlaczego mieszańcy Pola Emonda pozostają irytująco sceptyczni wobec Moraine i Lana. W ich wiosce, tak jak i innych częściach królestwa, zapomniano o dużej części historii. W opowieściach pomieszały się fakty i postacie, a z czasem bardowie, celowo lub nieświadomie, zaczęli roznosić głównie fake newsy. W każdym świecie warto podchodzić krytycznie do tego, co się słyszy, żeby czasem nie nastąpił koniec znanego nam świata.
Robert Jordan, „Oko świata” Tom 1 serii „Koło czasu”, Wydawnictwo Zysk i S-ka