Czy to wiosna czy jesień życia, zastanawiamy się, jak dbać o skórę jesienią, by wyglądać tak promiennie, jak po wakacjach.
Tekst: Joanna Zaguła
Tak się składa, że niedawno miałam urodziny. Nie powinno nikogo zdziwić, że to okazja do refleksji nad stanem mojej cery. Po pierwsze zorientowałam się nagle, że młodsza już nie będę i czas zacząć o siebie dbać tak na serio. Bo to, co zacznę robić teraz, pozwoli mi lepiej wyglądać na kolejnym okrągłym jubileuszu. Dodatkową motywacją zaś było zaś wieczorne wyjście ze znajomymi w celu uczczenia tego dnia. „Chcę wyglądać kwitnąco” – pomyślałam sobie. A że nie lubię nakładać na twarz podkładu, pudru i różu, miałam na myśli raczej ten piękny stan po powrocie z wakacji. Kiedy twarz jest muśnięta słońcem, ma naturalne rumieńce i lśni zdrowiem, odżywiona letnią dietą pełną warzyw i owoców. I tu zrobił się mały problem. Jak dbać o skórę jesienią, by tak właśnie wyglądała i zachwycała nawet bez makijażu? Nie jest tak łatwo, jak latem i jak w wieku 20 lat. Ale damy radę!
O cerę dbamy w łazience, ale też w kuchni. Bowiem tak samo ważna, jak zabiegi kosmetyczne jest odpowiednia dieta. Ale zacznijmy od kosmetyków. Pierwszy krok to mycie twarzy i delikatny peeling. Suche powietrze w ogrzewanych pomieszczeniach i niskie temperatury na zewnątrz mocno wysuszają skórę, co sprawia, że staje się matowa. Dlatego warto złuszczać martwy naskórek, by odkryć naturalny blask skóry. Potem nakładamy na skórę serum. Jesienią i zimą warto wybrać takie, które wzmocni naczynka (dla cery naczynkowej), bo mają teraz tendencje do pękania. Takie serum nawilża, ale nie chroni przed mrozem. Dlatego następny krok to natłuszczanie. Nie bójcie się, że będziecie się świecić. Odżywiona i zadbana cera nie będzie produkować nadmiaru sebum. Natomiast bardzo potrzebuje ona ochrony – gęstego, bogatego kremu.
A w kuchni? Gotujemy z użyciem zdrowym tłuszczów roślinnych i kwasów omega 3 i 6. Dobrą ich proporcję (co bardzo ważne) ma np. olej rzepakowy. Nie zapominamy o piciu wody, bo to kluczowy nawyk, zapewniający jędrność skórze i jemy wszystko, co zawiera witaminę C, która wspomaga produkcję kolagenu. Nie ma już świeżych owoców, które nam jej dostarczą, więc lepiej jedzmy mrożone niż takie w dżemach. I stawiajmy na kiszonki. Nie tylko mają tej witaminy pod dostatkiem, ale też są naturalnymi probiotykami.