Norweska seria filmów o detektywie Vargu Veumie to dobre kino kryminalne
o rozbudowanym kontekście społecznym i obsadą wartą uwagi.
Tekst: Sylwia Skorstad
Gdy w 2004 roku Norwegowie wybierali bohatera wszech czasów w dziedzinie kryminałów, Harry Hole i Konrad Sejer nie mieli szans z Vargiem Veumem wykreowanym przez pisarza Gunnara Staalsena. Czytelnicy dziennika „Dagbladet” ukoronowali detektywa z Bergen tym tytułem, bo to postać, której nie da się
nie polubić – odważna, inteligentna, opiekuńcza, szlachetna. Do gustu Veum
(czyli z norweskiego Wilk) przypadł szczególnie damskiej części czytelniczek. Norweżki były tak zafascynowane detektywem, że pisały do Staalsena setki listów
z prośbami, by na przykład nie pozwolił ich ulubieńcowi popaść w alkoholizm,
znalazł mu porządne mieszkanie i ustatkował go. Pisarz pozwolił Vargowi iść własną drogą przez w sumie 19 książek i opowiadań. Jego przygody przeniesiono na ekran kinowy w kilku pełnometrażowych odcinkach.
Przeklęty symbol seksu
Jesienią 2006 roku w Norwegii rozpoczęto projekt ekranizowania serii o detektywie
z Bergen i wybór odtwórcy głównej roli stał się sprawą narodową. Oczywistym było,
że Veuma musi zagrać ktoś charyzmatyczny z dobrą, choć nie hollywoodzką prezencją. Wybór Tronda Espena Seima, stołecznego aktora z kilkoma nagrodami
za role teatralne na koncie, ale niezbyt bogatym dorobkiem filmowym,
uznano za kontrowersyjny. Wkrótce okazało się jednak, że był to strzał w dziesiątkę. Seim stał się Wilkiem, a Wilk Seimem. Dziś nikt w Skandynawii nie wyobraża sobie Veuma inaczej niż z twarzą aktora z Oslo.
Seim poświęcił Vargowi jedną trzecią swojej dotychczasowej kariery.
Konsekwentnie odrzucał inne role, by całkowicie oddać się serialowi.
Ostatni odcinek sam wyreżyserował. Rola detektywa przyniosła mu popularność
i status gwiazdy, a nawet symbolu seksu. W Norwegii, gdzie traktowanie samego siebie nazbyt poważnie uważane jest za nietakt, okazało się to błogosławieństwem
i przekleństwem jednocześnie. Telefon aktora zamilkł, nie było dla niego nowych propozycji. Żeby odczarować swój wizerunek, Seim zagrał samego siebie w serialu komediowym „Dag”. Jako fantazja seksualna pewnej sekretarki puszczał oko
do widowni i parodiował siebie. Podziałało, dziś znowu gości na ekranach norweskich kin, a kostium Veuma wisi w jego szafie.
Ciągle pada
Seria filmów z cyklu „Instynkt Wilka” nie jest wierną ekranizacją powieści Staalsena, ale dobrze oddaje ich ducha i szeroki społeczny kontekst,
w jakim zostały osadzone.
W śledztwach Veuma wychodzą na jaw wszelkie problemy współczesnej Europy – narkotyki,
handel ludźmi, nienawiść rasowa, szpiegostwo przemysłowe, prostytucja, handel bronią, przemoc domowa, obojętność wobec krzywdy sąsiadów itp. Wykonując zlecenia dla klientów, Veum obraca się
wśród skorumpowanych polityków, biznesmenów gotowych iść po trupach
do sukcesu, rodziców ślepo zorientowanych na karierę i zaniedbujących dzieci, alkoholików w modnych garniturach oraz przedstawicieli półświatka.
W Bergen, jakie widzimy na ekranie, rzadko wychodzi słońce. W tym mieście
ciągle pada, dosłownie i w przenośni.
Veum, choć sam czasem balansuje na granicy dzielącej przykładnych obywateli
od lumpów, wyrzutków i wariatów, jest w głębi ducha społecznikiem.
Zanim został prywatnym detektywem, pracował jako kurator dziecięcy.
Nie potrafi spokojnie patrzeć na krzywdę, szczególnie, gdy coś złego dzieje się słabszym. To między innymi ta cecha wiecznie pakuje go w kłopoty,
bo łatwo go podejść, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo dzieci lub kobiet.
Jak pies z kotem
Oglądając „Instynkt Wilka” warto zwrócić uwagę
nie tylko na postać głównego bohatera,
ale też policjanta, inspektora Jacoba Hamrego. On i Veum nieustannie drą ze sobą koty, ale też darzą się wzajemnym szacunkiem.
Z czasem zaczyna ich łączyć szorstka, męska przyjaźń, jaką wyczuć można tylko między słowami.
Ich relacja z odcinka
na odcinek staje się
coraz mocniejszą stroną serii i jej charakterystycznym elementem.
Odtwórca roli inspektora, Bjørn Floberg, po latach przyznał w jednym z wywiadów, że dzięki pracy nad serią zaprzyjaźnił się z Seimem oraz reżyserem Mortenem Tyldumem, bergeńczykiem dziś osiadłym w Hollywood i znanym z takich filmów,
jak na przykład oscarowa „Gra tajemnic”. Filmowcy postanowili wykorzystać fakt,
że był kojarzony głównie z czarnymi charakterami i uczynili graną przez niego postać wiecznie niezadowoloną oraz przesadnie sarkastyczną. Floberg i Seim przerzucali się żartobliwymi złośliwościami tak na planie, jak i poza nim.
Jeśli macie ochotę na dobre, skandynawskie kino kryminalne, nie przegapcie śledztw Varga (Wilka) Veuma. 12 filmów składających się na cykl „Instynkt wilka”
można oglądać na kanale telewizyjnym Zoom TV.