Czy słyszałaś o tym, że emotikony używane w internetowej konwersacji zwiększają szansę na udaną randkę? To tylko trochę prawda.
Tekst: Sylwia Skorstad
Relację między używaniem emotikonów a życiem towarzyskim oraz seksualnym badano już dwukrotnie, bo temat okazał się inspirujący. Wyniki były podobne i zaintrygowały wielu czytelników poszukujących nowinek ze świata nauk społecznych. Teza głosząca, że ludzie często używający emotikonów w rozmowach z potencjalnymi partnerami mają dużo randek oraz satysfakcjonującego seksu, jest elektryzująca. Czy wystarczy zatem powklejać do konwersacji mnóstwo emotek, aby znacząco zwiększyć swoją szansę na podryw? Nie, to nie takie proste.
Uwagi dla bezemotikonowców
Jeśli należysz do osób, które nie lubią emotikonów, to automatycznie zdyskredytujesz poniższe doniesienia. Zanim doczytasz pierwszy akapit, to już zdążysz pomyśleć: „W życiu nie wkleiłam nikomu ani jednego serduszka, słoneczka czy innego głupiego kogutka, a randek mam tyle, że mi się kalendarzyk w plecaku nie mieści! To musi być bzdura.”
Nie ma powodu do nerwów. W tych badaniach wzięło udział więcej studentów niż emerytów, zatem nie każde pokolenie jest w nich tak samo reprezentowane. Trzeba też zauważyć bardzo istotną korelację – osoby w grupie wiekowej 18-30 lat chodzą na randki częściej niż przedstawiciele innych grup, a jednocześnie częściej od nich używają emotikonów, bo wychowały się na komunikacji internetowej. Mają zatem więcej spotkań i seksu, nie dlatego że lubią sobie wysyłać symbole zamiast słów, ale ponieważ są młodzi i statystycznie częściej poszukują partnerów.
Co mają sztuczne kwiatki do całowania
Naukowcy z Instytutu Kinseya w pierwszym badaniu zrobionym na próbie ponad 5000 osób ustalili, że używanie emotek w rozmowach z kimś, kogo chcemy zabrać na randkę, jest skorelowane z dwiema zmiennymi: ilością pierwszych randek w danym roku oraz częstością uprawiania seksu. Im częściej używasz graficznych symboli obrazujących twoje emocje, tym statystycznie masz więcej pierwszych randek i więcej seksu.
W drugim badaniu, jakie przeprowadzono na o wiele mniejszej próbie, okazało się, że korelacja z pierwszymi randkami jest słaba, ale znacząca w przypadku drugich spotkań. Ten, kto w rozmowie wstawia buźki, kwiatki i inne symbole, ma większą szansę na drugą randkę od tego, kto używa wyłącznie słów. Korelacja z seksem okazała się taka sama – więcej emotikonów oznacza więcej seksu. Wielbiciele emotikonów częściej od innych raportują, że się na randce całowali i że spotkanie znalazło finał w łóżku.
Osobowość, głupcze!
Po licznych publikacjach prasowych na ten temat okazało się, że za największą słabość badań uznano pominięcie bardzo istotnego faktu, czyli wyjaśnienia, jakich konkretnie emotek należy używać, aby zwiększyć swoje szanse na randkowym rynku. Można zakładać, i nie trzeba do tego wytrawnego psychologa, iż potencjalny partner reaguje inaczej na symbol całusa niż na przykład kupy. Zapewne są symbole zachęcające i odstraszające, ale naukowcy nie wyjaśnili randkowiczom, co daje najlepszy efekt.
Warto się jednak zastanowić nad czym innym, czyli co tak naprawdę mówią nam te badania. Naukowcy wyjaśniają, że zależność jest odwrotna niż życzyliby sobie tego podrywacze poszukujący skutecznych, prostych trików. Wielbiciele emotikonów odnoszą większe od przeciętej sukcesy towarzyskie, bo są otwarci, ekspresyjni i skorzy do szukania bliskości. Zależy im na tym, aby nawiązać z drugą osobą prawdziwy kontakt i zapewnić jej emocjonalny komfort. Zdaniem badaczy Instytutu Kinseya to właśnie te cechy sprawiają, iż wplatają emotki do rozmów na czatach. Wysyłanie serduszek, kotków i innych cudeniek nie na wiele się zda, jeśli nie towarzyszą temu właściwe słowa.
Używaj tego, co znasz
Pozostaje pytanie, czy w krótkoterminowych relacjach obliczonych jedynie na efekt dałoby się udawać otwartość za pomocą samego zwiększenia częstości używania emotek. To raczej śliski grunt, bo osobom nie znającym współczesnego graficznego słownika zdarza się popełniać komiczne wpadki. Jeśli mylisz „zmęczony” z „narzekający”, „smutny” z „senny” lub „głodny” z „zabawny”, zostań przy słowach. Jest wiele innych sposobów na zrobienie z siebie idioty.
Źródło: https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0221297