Z Alicją Sinicką, autorką powieści „Winna”, rozmawiałyśmy o kobietach i ich potrzebach emocjonalnych, o książkach i ich pisaniu, a także o tym, jakim głosem mówią w nich mężczyźni.

Sylwia Skorstad: Czy główni bohaterowie mają swoich odpowiedników w rzeczywistości? Wzorowała pani ich historie na znanych sobie osobach?

Alicja Sinicka WinnaAlicja Sinicka: Kiedyś pokusiłam się o taki zabieg. Jeden z moich znajomych miał fascynującą osobowość i pomyślałam, że wplotę go w fabułę powieści. Szybko tego pożałowałam. Co chwilę w głowie pojawiały mi się blokady. Ciągle sugerowałam się tym, jaki jest naprawdę. Ta prawda o nim nie pasowała do fikcyjnego świata.

Wtedy zrozumiałam, że tak się nie da. Wprawdzie można sobie pożyczyć od kogoś jakąś cechę, sytuację, ale nie można kraść człowieka z realnego świata i wrzucać go do fikcyjnego. W „Winnej” są jakieś skrawki moich przeżyć, ludzi których znam, ale to tylko iskierki, z których powstał literacki płomień.

Sylwia S.: Skąd pomysł na umieszczenie akcji powieści w USA?

Alicja S.: Początkowo „Winna” miała być zupełnie inną powieścią, w której głównym motywem było więzienie Alcatraz. W moim wyobrażeniu wciąż było czynne. Później, po sugestii zaufanej redaktorki, zrezygnowałam z tego pomysłu, ale przyjrzałam sie już San Francisco. Bardzo mi się spodobało. Zafascynował mnie motyw uskoku San Andreas, postanowiłam go wykorzystać. Dlatego historia została już w USA.

W Polsce niestety nie ma takiego miejsca, nie ma trzęsień ziemi powodowanych przez aktywność tego uskoku.

Sylwia S.: Co było dla pani największym wyzwaniem związanym z pisaniem tej powieści?

Alicja S.: Na pewno dialogi. Siedziałam nad nimi bardzo długo. Myślę, że wyszły mi całkiem nieźle. Szczególnie ciężko mi było przemawiać męskim głosem. Bardzo nie lubię, kiedy mężczyźni w książkach pisanych przez kobiety są zniewieściali. Bad boy z trudną przeszłością rozwija się na cały akapit o swoim skomplikowanym świecie wewnętrznym, rozkłada na czynniki pierwsze każde słowo wybranki serca.

Oni z reguły tak nie robią. Obserwowałam mężczyzn, wsłuchiwałam się w to, jak się wypowiadają na pewne tematy, jaką mają gestykulację, co ich wprawia w zakłopotanie, kiedy wolą pomilczeć. Czasem wręcz prowokowałam pewne rozmowy i szybko zapisywałam wnioski. Tu bardzo pomógł mi mąż. Wystąpił w roli konsultanta.

Sylwia S.: Po przeczytaniu „Winnej” można się zastanowić nad tym, czy zamiast obawiać się nieznajomych, nie powinniśmy przypadkiem upatrywać największych zagrożeń ze strony tych, którzy są nam bliscy. Czy pani zdaniem jesteśmy w stanie rozpoznać zagrożenie ze strony osób, z którymi łączą nas bliskie relacje? A może właśnie w takich jesteśmy najbardziej zaślepieni?

Alicja S.: Zbierając materiały do „Winnej” zrozumiałam, że wszystko zależy od naszych potrzeb. Jesteśmy nastawieni na ich zaspokajanie. Jeśli ktoś nam w tym pomaga, bardzo ciężko jest przejrzeć na oczy i zobaczyć, że oprócz tego ma jeszcze inne cele, które przy okazji realizuje. Pytanie, jakie to są cele – szkodliwe, czy nieszkodliwe? Trzeba się do siebie zdystansować, zrozumieć swój świat wewnętrzny, wtedy można zobaczyć więcej w najbliższym otoczeniu. Ocenić je. Taki jest mój wniosek.

Sylwia S.: Wendy jest kobietą, która stopniowo odkrywa siebie. Przez długi czas jest w związku, potem od razu przechodzi do następnego. W kluczowych momentach zostaje sama i może liczyć tylko na siebie. Mam wrażenie, że trochę nie docenia własnych możliwości, ale ten kluczowy moment mógłby jej pomóc stanąć twardo na ziemi. Czy wierzy pani, że kobieta może sobie dobrze ułożyć życie bez mężczyzny?

Alicja S.: Bardzo ciekawe spostrzeżenie. Rzeczywiście tak było z Wendy. Myślę, że tak. Jeśli tego naprawdę pragnie. Jeśli to nie wynika z tego, że jest już zniechęcona, rozczarowana mężczyznami. To musi być jej świadoma decyzja. Znam kilka singielek, które są silnymi kobietami, prawdziwymi wojowniczkami dwudziestego pierwszego wieku i dobrze im z tym. Takie kobiety wiedzą co to jest siła, o której piszę w „Winnej”. 

Sylwia S.: „Winna” łączy elementy różnych gatunków. W którym z nich czuje się pani najlepiej? Jakie sama czyta najchętniej?

Alicja S.: Najlepiej wciąż czuję się w romansie, ale bardzo chcę przejść na typowy thriller. Najbardziej lubię czytać thrillery i chciałabym wreszcie zacząć je pisać. To trudne, ale wciąż się uczę.

Sylwia S.: Nad czym obecnie pani pracuje? Czy powstaje właśnie nowa powieść?

Alicja S.: Obecnie kończę drugą część „Oczu wilka”, która będzie połączeniem romansu, thrillera i sensacji, a po niej chciałabym napisać prawdziwy thriller.

 

Przeczytaj naszą recenzję „Winnej”. 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.