Jest już zimowy czas, kolorowe liście i… sezonowe zaburzenia nastroju. Czy tak zwaną zimową depresję należy traktować poważnie?
„Zimowa depresja”, czyli sezonowe zaburzenie afektywne ma w klasyfikacji chorób swój numer i należy do kategorii „nieokreślonych epizodów depresyjnych”.
Amerykanie traktują ją bardzo poważnie i znaleźli na nią idealne określenie – SAD (od seasonal affective disorder), czyli po polsku „smutny, smutna”. Choroba afektywna sezonowa, jak nazywają ją psychiatrzy, zaczyna się w połowie października lub listopadzie, a kończy między marcem a kwietniem. Powoduje zaburzenia rytmu snu i czuwania, niesie ze sobą smutek, lęk i uczucie zmęczenia. Szacuje się, że kobiety zapadają na nią trzy razy częściej niż mężczyźni. Zimowy spadek nastroju to głównie nasz, kobiecy problem.
Światło światłu nierówne
Początkowo naukowcy mieli spory kłopot z zimową depresją i teoriami dotyczącymi jej leczenia. Zastanawiano się, jak traktować fakt, że zimą zwalniamy obroty. Ponieważ jednak dla części pacjentów zaburzenie nie kończy się na mniejszej ochocie do działania i 2-3 kilogramach na sezon więcej, tylko objawach utrudniających normalne funkcjonowanie, ich problemy potraktowano serio.
Na początku lat 80-tych jako skuteczną formę terapeutyczną zaakceptowano fototerapię. W nauce nie można zagadywać i by coś udowodnić, trzeba eksperymentów na odpowiedniej próbie, którą na ogół należy porównać z grupą kontrolną. Przez wiele miesięcy naukowcy głowili się, jakich narzędzi użyć, by sprawdzić skuteczność fototerapii. Chodziło o to, by porównać ze sobą dwie grupy osób cierpiących na sezonowe zaburzenia nastroju, z których jedna zostanie poddana terapii „prawdziwym” światłem, a druga placebo, czyli światłem nie mającym efektu leczniczego. W końcu się udało przy pomocy funduszy z grantu amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego. Okazało się, że światło światłu nierówne. Zwykła żarówka nie zastąpi światła słonecznego i to wykorzystali lekarze do „oszukania” grupy otrzymującej placebo. Część pacjentów naświetlali codziennie urządzeniami tylko dającymi wrażenie emitowania jasnego światła.
Już czas
Wyniki tego eksperymentu z 1998 roku cytowano potem setki razy. Okazało się, że leczenie światłem przynosi poprawę dopiero po trzech tygodniach stosowania. Właściwie stosowane naświetlanie w regularnych porannych sesjach przez miesiąc poprawiało i nastrój pacjentów, i ich rytm snu oraz czuwania. Krótsza terapia dawała taki sam efekt jak naświetlanie zbyt słabym światłem, czyli żaden. Niewłaściwa terapia sprawiała, że stan pacjentów się pogarszał. Np. osoby regularnie naświetlane wieczorem miały jeszcze większe problemy ze snem, niż przed eksperymentem.
Jeśli w poprzednich latach zauważyłaś u siebie objawy sezonowego zaburzenia nastroju, prawdopodobieństwo kolejnego epizodu jest dość wysokie. Osoby, którym sezonowa depresja utrudnia funkcjonowanie, powinny spróbować fototerapii. Najlepiej zacząć ją już na początku listopada w ramach profilaktyki i po konsultacji z lekarzem. A gdy tylko zaświeci słońce, wyjdźmy na spacer!