O tym, czym jest fizjoterapia uroginekologiczna, o mięśniach dna miednicy i tym, za co są odpowiedzialne rozmawiamy z terapeutką, Beatą Przałą.
Rozmawiała: Joanna Zaguła
We wrześniu rusza kolejna edycja akcji Go Healthy Girl. Będzie można uczestniczyć w jej ramach w wykładach i warsztatach, między innymi z Beatą Przałą fizjoterapeutką uroginekologiczną. Chcemy dziś opowiedzieć wam, na czym polega jej zawód, ale też namawiać, by nie wstydzić się rozmawiać o swoich problemach z przyjaciółką, mamą, siostrą. Wtedy łatwiej jest znaleźć pomoc.
Czy mogłaby Pani wytłumaczyć, nam na czym polega Pani specjalizacja – fizjoterapia uroginekologiczna?
Jasne! To jest taka dziedzina działań medycznych, która zajmuje się leczeniem i profilaktyką dysfunkcji związanych z mięśniami dna miednicy. Leczymy przede wszystkim nietrzymanie moczu, obniżenie i wypadanie narządów rodnych, bóle w obrębie miednicy, słaby seks, zajmujemy się opieką związaną z przygotowaniem do porodu i dochodzeniem do sprawności po nim. Pracujemy z bliznami, żeby nie powstały po nich powikłania – dotyczy to blizn po cesarskim cięciu i po nacięciach na kroczu. Terapeuci uroginekologiczni zajmują się też problemem rozejścia mięśnia prostego brzucha.
Niesamowite! Jak wiele przypadłości leczy dziedzina terapii, o której jeszcze niedawno w ogóle nie słyszałam.
Tak, niestety to dziedzina, która w Polsce dopiero raczkuje. Na studiach fizjoterapii są tylko jej elementy, nie ma możliwości specjalizacji. My uczymy się jej na kursach podyplomowych, wiedzę czerpiemy z innych krajów, z Niemiec, Francji, gdzie jest ona bardziej popularna. Tam państwo gwarantuje taką opiekę kobietom. U nas to sektor prywatny, nie istnieją takie świadczenia w ramach NFZ.
Jak więc wygląda dostępność takich usług w Polsce?
Ja pracuję w Krakowie i tam na przykład powstaje coraz więcej gabinetów. Obecnie to około 10 na całe miasto, więc wciąż niewiele. Z innymi terapeutami kojarzymy się z kursów i forów internetowych, wszyscy znamy się osobiście – jest to nadal niewielkie grono. Mieszkanki mniejszych miejscowości mają więc rzeczywiście problemy z dostępem do takich usług.
No właśnie, wielu osób też pewnie na nie nie stać. Czy również im możemy coś poradzić, czy mogą sobie pomóc same?
Dostęp do zestawu ćwiczeń jest dość łatwy, każdy może zobaczyć je w filmiku w internecie. Ale pamiętajmy, że to działka medycyny! Kiedy boli nas ząb, nie odpalamy Youtuba, ale idziemy do specjalisty. Tak samo w tym przypadku, konieczna jest konsultacja z terapeutą. Na szczęście istnieje całkiem sporo darmowych prelekcji, dotyczących profilaktyki i funkcji mięśni dna miednicy. Bardzo ważny jest tryb życia i nawyki toaletowe. Częstym problemem jest to, że za bardzo się obciążamy. Ze względu na specyfikę naszych organizmów my, kobiety nie powinnyśmy wykonywać ciężkich prac fizycznych, treningów siłowych, niewskazane jest nawet skakanie na trampolinie. Można także wykonywać ćwiczenia profilaktyczne mięśni dna miednicy.
Wróćmy do nawyków toaletowych! To coś, o czym mało się słyszy.
Przede wszystkim – nie sikamy na zapas. Idziemy do toalety, kiedy jest potrzeba, bo inaczej wyrabiamy sobie złe nawyki, prowadzące do nietrzymania moczu. Nie zmuszajmy też naszych dzieci, żeby poszły do toalety przed wyjściem, bo potem nie będzie gdzie. Nie przyspieszamy strumienia moczu, nawet jeśli się spieszymy. Nie napieramy, mięśnie powinny być luźne. Podczas defekacji podkładajmy pod stopy mały stołeczek, żeby nie musieć mocno przeć.
Kiedy kichamy, skręcajmy ciało i głowę do boku, żeby ciśnienie śródbrzuszne nie naciskało na dno miednicy. To proste nawyki, a mogą pomoc.
Za co te mięśnie dna miednicy są tak naprawdę odpowiedzialne?
Są przyczepione do miednicy od spodu, jak hamak. Podtrzymują narządy wewnętrzne. Są odpowiedzialne za to, żeby się nie zsuwały w dół (częste są problemy obniżania się narządów). Odpowiadają też za wypróżnianie się i za seks. Kiedy źle funkcjonują, seks może być bolesny albo mało satysfakcjonujący. Są ważne dla naszej postawy ciała. Problemy z mięśniami dna z miednicy mogą mieć związek z bólami pleców i bolesnymi miesiączkami. Te mięśnie są połączone ze szczęką i gardłem, przez co mogą powodować bóle migrenowe. I odwrotnie – kiedy zaciskamy szczękę, zaciskamy te mięśnie. No i oczywiście – umożliwiają poród.
A czym polega gałąź terapii uroginekologicznej dotycząca życia seksualnego?
Ćwiczenia przypominają te stosowane w nietrzymaniu moczu. Musimy postawić pytanie, czy mamy problem z bolesnym seksem, bo mięśnie są zbyt napięte, czy z seksem mało przyjemnym z powodu słabych mięśni. Wtedy kładziemy nacisk albo na wzmacnianie, albo na rozluźnianie. Dodatkowo dochodzi praca z głową. Pomoc seksuologa czy psychologa jest w tym wypadku bardzo ważna, by znaleźć przyczynę, np. spięcia mięśni. Stosuje się zarówno terapię manualną per vaginum, jak i ćwiczenia, które pacjentka może wykonywać sama w domu.