Oczywiście przejęli to polscy dziennikarze i w ogóle społeczeństwo. Dziś nasi dziennikarze cieszą się, że to piątek, a od czasu do czasu pojawia się hasło „nie lubię poniedziałku”. To akurat zawsze przewijało się przez poniedziałkowe, i nie tylko, rozmowy Polaków, ale umiłowanie weekendów, długich, rzekłabym baaardzo długich weekendów, urlopów i innych dni wolnych od pracy jest u nas dopiero dziś tak powszechne. Z Polaków, którzy niemal czcili pracę: mieli „święto pracy”, wiersze dla niej pisali, ścigali się, kto jej więcej wykona, a w telewizji co i rusz pokazywano ludzi w kaskach, fartuchach ochronnych czy kombinezonach, zmieniliśmy się w miłośników wakacji. Człowiek pracy – mówiono. Dziś tego nie usłyszymy… Nie to żebym była za tamtą rzeczywistością, w żadnym wypadku. Warto jednak od czasu do czasu popatrzeć i na przeszłość i na teraźniejszość tak, by tę ostatnią kształtować świadomie.
To co działo się wtedy i co dzieje się teraz to zwykłe, mniej lub więcej świadome nakręcanie naszych nastrojów, programowanie podświadomości, które owocuje pozytywnym nastawieniem do jednych zjawisk i zupełnie odmiennym do innych. O roli jaką pełni podświadomość w naszym życiu już tu pisałam. Informacje, które do niej docierają – od nas samych, od bliskich, z radia, telewizji czy z innych źródeł informacji – kształtują nasze postrzeganie świata i mocno wpływają na poziom energii. Mogą nam życie ułatwić bądź utrudnić, uprzyjemnić albo obrzydzić. Na marginesie tego tekstu ośmielam się zaznaczyć, że jestem przeciwniczką systemowego, niejako odgórnego nakręcania społeczeństwa, czy to przez polityków czy przez dziennikarzy – kiedyś nazywano to propagandą, a bardziej długotrwałe i wyrafinowane formy nawet indoktrynacją – jednak nie widzę niczego złego w tym, że ktoś rozmyślnie nakręca sam siebie. Zwłaszcza jeśli mu to służy i przydaje się do bardziej skutecznego działania i szczęśliwszego życia.
Wakacje się kończą. Zdecydowana większość z nas wraca do pracy, czasem także do szkoły. Już od kilku dni jest to mocno widoczne na ulicach dużych miast. Wypoczęci, mniej lub więcej, a jeśli bardziej zmęczeni, to zwykle na własną prośbę, wracamy do pracy. Co zrobić żeby czuć się z tym dobrze, by odczuwać jeśli nie radość, to przynajmniej lekkie podniecenie, ciekawość czy choćby obojętny spokój? Jak wdrożyć się lekko, łatwo i przyjemnie w obowiązki? Przede wszystkim zapanować nad swoją podświadomością!
Przestań narzekać!
Narzekanie na poniedziałek, gloryfikowanie piątku, głośno wyrażany żal za mijającymi wakacjami i werbalizowanie wszystkiego złego co czeka na nas w pracy podtrzymuje, a nawet generuje w nas nieprzyjemne wrażenia. Możemy tego nie czuć w momencie, kiedy to mówimy, ale negatywne asocjacje gromadzą się, nawarstwiają i wpływają na obniżenie poziomu energetycznego albo wytwarzanie różnie objawianego uczucia odpychania. Czasem możemy to dosłownie odczuwać, a czasem jedynie czegoś zapomnieć, gorzej się poczuć, mieć po prostu „zły dzień”. To, o czym traktuję w tym felietonie, dotyczy nie tylko wakacji ale w ogóle stosunku do pracy i w szczególe – powrotu do niej. Żeby postawić kontrę temu narzekaniu na pracę i wychwalaniu dni od niej wolnych Roxanne Emmerich, znakomicie znająca się na prawach rządzących naszym umysłem napisała książke „Thank God It,s Monday!: How to Create a Workplace You and Yout Customers Love” (Dzięki Bogu jest poniedziałek!: Jak stworzyć miejsce pracy, które i ty i twój klient będą kochać.” ) Zaznaczyła, a ja podkreślam to z całą mocą, że przede wszystkim trzeba przestać narzekać. Lepiej byłoby raczej zacząć szukać plusów powrotu do pracy, tak jak lepiej jest zawsze koncentrować się w niej na tym, co dobre, a to, co nienajlepsze – poprawiać. To zmienia perspektywę, paradygmat, nastawienie. W zasadzie powinno się to robić już w ostatnich dniach urlopu, mówić raczej o dobrych chwilach czekających nas w firmie.
Pięć powodów, dla który warto wracać do pracy
Zachęcam teraz Wszystkie Panie, w których fakt powrotu do pracy nie rodzi wielce pozytywnych uczuć, aby napisały przynajmniej pięć powodów, dla których dobrze jest jednak do niej wrócić. Wracamy wszak nie tylko do zajęć, ale również do ludzi, których w większości lubimy. Warto pomyśleć z jaką radością nas przyjmą, szczególnie te osoby, które w czasie naszego odpoczynku miały z tego tytułu więcej pracy. Wracamy do miłych pogawędek w przerwach, do uśmiechów kolegów, do radości płynącej z dobrze wykonanego zadania, do – nie ukrywajmy, to jest przyjemne – adrenaliny wyzwalanej trudnością zadania, terminami czy dynamiką pracy, możliwości zaprezentowania nowych ubrań, czy ładnego dodatku przywiezionego z wakacyjnych wojaży, dzielenia się opowieściami czy pokazania zdjęć. Wchodzimy znowu w pewien ład, małą stabilizację, która jednak wyznacza nam niektóre zachowania tworząc pewność wzmacniającą poczucie bezpieczeństwa. A poczucie bezpieczeństwa to jednak spokój. Wracamy do ulubionych kubków, torebek, pantofli… Przyznajmy się głośno, że w sumie to jednak trochę tęsknimy do wielu – z pracą związanych – zwyczajów. Czekają nas nowe wyzwania, nowe możliwości, rozwój. No, i dzieci, żeby nie wiem, jak kochane, też pewno dały nam się trochę we znaki… Dobrze nam zrobi lekkie rozluźnienie kontaktów.
Zmień to, czego nie lubisz
Roxanne zachęca, by to, czego nie lubimy, zmieniać. No właśnie – nowy rok w pracy, to dobry sposób, by dokonać w niej różnych zmian na lepsze. Urlop jest swoistą cezurą, niczym Nowy Rok czy… poniedziałek. Jako uczennica – nawet w szkole średniej, za którą definitywnie nie przepadałam – wierzyłam, że od nowego roku szkolnego będę lepszą uczennicą, będę miała znakomite stopnie i w ogóle same osiągnięcia. To dawało mi miły dreszczyk emocji ułatwiający mi pójście do szkoły. Znakomicie służyły temu nowe książki, zeszyty, przybory do pisania, ładna torba czy… fartuch (tak, tak chodziłam do szkoły jeszcze w tych czasach, że obrzydzano nam ją także strojami). I przez pewien czas naprawdę z przyjemnością się starałam. Następny taki zastrzyk robiłam sobie po feriach zimowych. Dziś postępuję podobnie. Teraz jestem tylko bardziej wytrwała w dążeniu do doskonałości i… spełnianiu danych sobie i innym obietnic. Ale i dziś kupuję sobie zawsze nową garsonkę i przynajmniej dwie bluzki. Nowe pantofle, torbę i jakiś miły dodatek. Można także nastawić się na zmianę tego, co przed urlopem nam doskwierało: może warto porozmawiać z koleżanką z biura, aby poprawić atmosferę, przestawić jakieś sprzęty w miejscu pracy, kupić kwiatek, może trzeba inaczej poukładać dokumenty albo… zrobić w nich porządek, a może w tym roku już na pewno… poprosimy o podwyżkę lub przeniesienie na inne, bardziej nam odpowiadające stanowisko.
Ciało, emocje, intelekt, duch
W przygotowaniu się do pracy i w lekkim, bezproblemowym wejściu w nią może nam pomóc znany już schemat: ciało, emocje, intelekt, duch. Warto postarać się o specjalne potraktowanie tych obszarów tak, by tworząc synergię ułatwiły nam zmianę sytuacji. Dla ciała świetna będzie wizyta u fryzjera i manikiurzystki albo poświęcenie ciału więcej naszego własnego serdecznego czasu i troski. Nowa fryzura, może kolor, a już na pewno odświeżenie tego, co było to dobry początek. Która z nas nie chce usłyszeć „Świetnie wyglądasz.” A te zabiegi na pewno zwiększą szanse na takie zachwyty. Emocje – tu bezcenne jest pozytywne programowanie, przypominanie sobie miłych chwil pracy ale także przywiezione maleńkie upominki dla ulubionych koleżanek czy coś, co postawimy na biurku, by przypominało nam wakacje. Myślę, że można pójść na wspólną kawę i zamiast straszyć się zmianami w firmie, opowiedzieć cośkolwiek (nie nudzić!) o wakacjach. Miłym, rzadko stosowanym zwyczajem jest również wysłanie powitalnego maila do klientów i osób, z którymi współpracujemy.
Intelekt można rozgrzać przejrzeniem osobistych celów na ten rok – co nam jeszcze zostało do zrobienia. Może pewne ruchy w kierunku ich realizacji należałoby wykonać już teraz? W pracy to samo trzeba zrobić z celami zawodowymi. Dodatkowo warto zapytać kolegów, co istotnego wydarzyło się w okresie, w którym odpoczywaliśmy, przejąć od osoby zajmującej się naszymi sprawami wszelkie dokumenty i informacje i zapoznać się z nimi starannie. Może trzeba będzie coś przeczytać, zapoznać się z nowymi ustaleniami – należy to zrobić niezwłocznie.
I wreszcie duch. Różnie do tego podchodzimy, w zależności od światopoglądu, jednak mechanizm jest ten sam: zaangażować Boga, Wszechświat czy Wyższą Inteligencje a przynajmniej nasze Wyższe Ja do współpracy. Można to zrobić w kościele na mszy, na samotnym spacerze, w chwili relaksu czy ofiarować tym myślom chwile przy kawie. Można to również zrobić w drodze do pracy – w autobusie, tramwaju, pociągu, samochodzie. Warto podziękować tak, by naprawdę poczuć wdzięczność za to, że jednak mamy pracę, mamy gdzie wrócić. Cieszyć się z tego, że powierzono nam wykonywanie określonych czynności, docenić wagę tego zajęcia dla innych. Jeśli nie czujemy, by było specjalnie ważne – nadać mu swoją wagę i starać się postępować tak, jakby od tego zależało wiele. Tym bardziej, że tak naprawdę zależy, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. A potem? Poprosić naszą Wspierająca Siłę o pomoc we wszelkich wyzwaniach i utrzymywać nastrój spokoju i miłego oczekiwania.
Wypoczęte, wzmocnione i tak przygotowane do pracy możemy przenosić góry… jeśli tylko będzie to potrzebne, A na pewno wejdziemy w nasze codzienne obowiązki spokojne i zadowolone. Życzę miłych powrotów do pracy i płynącej z niej satysfakcji przez następny rok. Aż do wakacji!
Iwona Majewska – Opiełka
psycholog, założycielka Akademii Skutecznego Działania,
trenerka liderów, tłumaczka,
autorka wielu książek, min.: „Czas kobiet”, „Droga do siebie”
prowadzi blog: www.majewska-opielka.pl