Przedwiośnie to najlepszy czas na post. To nie tylko dieta, ale skupienie i wyciszenie. Dzięki niemu można oczyścić organizm, uporządkować myśli i odzyskać energię.
Tekst: Joanna Zaguła
W zeszłą środę rozpoczął się Wielki Post. Dla katolików to czas skupienia i wyciszenia przed najważniejszym świętem w roku, Wielkanocą. Historycznie był to też czas odpoczynku po szaleństwach karnawału. Dziś już tak tego nie odczuwamy, bo na imprezę możemy się wybrać niezależnie od daty. Ale jeszcze na początku XX wieku, szczególnie na wsiach, podział ten był bardzo wyraźny. Od środy popielcowej aż do Wielkiej Niedzieli nie było mowy o żadnych zabawach. Źle widziane było też zbyt wykwintne jedzenie. Z menu znikało mięso, a nawet nabiał. Dlatego w czasie ostatków pieczono tyle słodkości. Trzeba było zużyć do końca jajka, żeby się nie zmarnowały.
Nie ma jednak takich zakazów, których nie spróbowaliby obejść jacyś spryciarze. Szlacheckie kuchnie nie przechodziły nagle na weganizm, ale mięso zastępowały w nich ryby. Często naprawdę wykwintnie podane i nie wyglądające specjalnie postnie. Na dworach zdarzało dopuścić bezkarne jedzenie mięsa bobra w czasie postu. W końcu żyje w wodzie i ma coś w rodzaju płetwy zamiast ogona, więc jest trochę rybą… Podobne interpretacje starano się dopasować nawet do kaczek i innego ptactwa wodnego.
Post nowoczesny
Co to oznacza pościć? W teorii to dość proste – odmawiamy sobie przyjemności. Ale przecież przyjemności są tym, co nas trzyma przy życiu. Jak sobie bez nich poradzić? Nie zawsze jest łatwo. Ale świetne samopoczucie jakie daje post będzie wynagrodzeniem.
Dla nas – zabieganych i niekoniecznie specjalnie religijnych post to też ważny moment. Dlatego, że przedwiośnie jest najlepszym czasem na detoks. Właśnie teraz nasza wątroba pracuje najpilniej, próbując się uporać z tym, że zimą jedliśmy tłusto i ciężko. Jeśli damy jej odpocząć, zyskamy lepszy nastrój i oczyścimy organizm. Pozbędziemy się toksyn i zapasów tłuszczu. Jedzmy więc mniej. I lżej. Dużo kiszonek, niewiele smażonego, ograniczmy mięso i podjadanie wieczorami.
Post zresztą nie musi być tylko związany z jedzeniem. W tym okresie między zimą a wiosną, kiedy wciąż chorujemy i jedziemy już naprawdę na rezerwach energii zebranej latem ze słońca, warto dać sobie chwilę na odpoczynek. Ale nie taki z miską słodyczy przed ekranem telewizora czy komputera. Tylko na mądry odpoczynek. Najlepiej wśród zieleni (już kilkuminutowy spacer pozwoli naładować akumulatory) albo tam, gdzie świeci słońce. A jeśli akurat nie świeci, to łapcie je na przykład w Solatorium na warszawskim Jazdowie, gdzie doświetlicie się specjalnymi lampami, które działają jak słońce – pozwalają nam produkować witaminę D. Dobrze jest też wyjechać gdzieś, gdzie nie będą nas zewsząd otaczać głośne dźwięki. Odpoczynek dla uszu to ogromne wytchnienie dla mózgu.
Kilka dni bez słodyczy, bez białego chleba, bez komputera albo bez słuchania głośnej muzyki jest bardzo zdrowe. A jak wrócimy do naszych przyjemności, będą nam jeszcze lepiej smakować.