Większość istotnych zagadnień w ten czy inny sposób wiąże się z pieniędzmi. Mężczyźni kojarzą je z siłą, zdolnością modyfikowania rzeczywistości, pozycją w hierarchii i uznaniem otoczenia. Także z łatwością nawiązywania kontaktów z kobietami. Erich Fromm, jeden z klasyków psychologii współczesnej, zauważył kiedyś, że jego klienci zajmujący się biznesem bardzo obawiają się bankructwa. Lęk, o którym mówili, towarzyszył im niezależnie od tego, jak dobrze prosperowały ich firmy. Wkrótce spostrzegł, że nie bali się biedy jako takiej. Dla większości tych ludzi zewnętrzne przejawy luksusu miały zaskakująco niewielkie znaczenie. Obawiali się uznania za niezaradnego. Bankructwo nie było dla nich utratą dóbr materialnych, tylko utratą męskości.
Ceremonie i sprzeczności
Relacje między mężczyzną i kobietą to masa bezrefleksyjnie odtwarzanych rytuałów. W najbardziej tradycyjnym ujęciu wygląda to tak, że to mężczyzna jest stroną, która zaprasza na kawę i zwykle jest tak, że to on za nią płaci. Jeśli dwoje ludzi wspólnie idzie do kina, to (znów w tradycyjnym ujęciu) on jest tym, który kupuje bilet. Kiedy umawiają się na spotkanie, to niezależnie od tego, czy ona posiada samochód czy nie, raczej on przyjeżdża po nią i on swoim pojazdem ją po spotkaniu odwozi. A jeśli ona ma samochód, a on nie? Albo jej samochód jest o klasę lepszy niż jego? Część ludzi w ogóle się tym nie przejmuje, widywano już jednak i takie pary, które nie tylko dostrzegały tu problem, ale i uciekały się do pewnych podstępów, by go sprytnie obchodzić. Zwykle radzili sobie w ten sposób, że przed wyjściem z domu ona wręczała mu kluczyki od swojego wozu i mimo że samochód był jej, na czas spotkania to on go prowadził. Skoro wszystkim wymogom nie daje się sprostać, para próbuje przynajmniej zachować pozory. On płaci rachunek w restauracji. A jeśli nie ma czym płacić? Dyskretne wręczenie pieniędzy przed wejściem do lokalu zdarza się wcale nie tak rzadko. Wprawdzie są jej, ale z zewnątrz wygląda, jakby to on był fundatorem. Jeśli zapytać o to panie, znaczna część zgodnie twierdzi, że płacenie za partnera w restauracji w jakiejś formie poniża kobietę. Skoro to ja za niego płacę, najwyraźniej zależy mi na nim jakoś skandalicznie mocno. Być może przyjmuję wszelkie warunki, żeby tylko był… Co to mówi o mnie?
Zwyczaje, o których tu mowa, pochodzą z czasów, gdy mężczyzna z definicji był bardziej zasobny. Współcześnie borykamy się z pewną sprzecznością. Z jednej strony różnicowanie zarobków kobiet i mężczyzn uważane jest za dyskryminację. Z drugiej jednak opisane wyżej reguły niewiele straciły ze swojej aktualności. Mężczyzna zarabiający mniej może być za to krytykowany lub krytykować sam siebie.
Jestem gorszy i pokrzywdzony
Może być jeszcze gorzej. Mężczyzna krytykujący sam siebie przypisać może swoje krytyczne oceny własnej osoby partnerce, samemu dystansując się do nich. Zamieni więc myśl: „jestem gorszy niż mężczyźni, którzy zarabiają więcej od swoich partnerek” na myśl „moja partnerka wyżej ceni innych mężczyzn niż mnie, bo ja zarabiam mniej od niej. Dla mnie to nie ma znaczenia, jednak ma olbrzymie znaczenie dla niej. Jestem więc traktowany niesprawiedliwie i mam prawo czuć się pokrzywdzony”. Pierwotnie czuł się bezwartościowy. Teraz czuje się już ofiarą. Od tej chwili to partnerka jest bezwartościowa, nie on. Jeśli sytuacja będzie się przedłużać, a partnerka będzie mieć częste kontakty z mężczyznami, do jakich porównuje się on, problem może się nasilać. Służbowe spotkania, wyjazdy integracyjne, zostawanie po godzinach i telefony po pracy mogą stać się pożywką dla najróżniejszych fantazji. Jeśli poczucie własnej wartości mężczyzny będzie mocno zachwiane, pojawić się może następujący, typowy ciąg myślowy: zarabiam mniej od mojej partnerki i (jednocześnie, ale na głębszym poziomie ) „mężczyzna musi zarabiać” => jestem mniej wartościowy niż inni mężczyźni => ja tak nie uważam (obrona przez zaprzeczenie) = > ale (projekcja niechcianych treści na zewnątrz) moja partnerka tak uważa => moja partnerka wyżej ceni innych mężczyzn niż mnie i (jednocześnie w rzeczywistości) moja partnerka często widuje w pracy mężczyzn, których ceni bardziej niż mnie => jest prawdopodobne, że moja partnerka mnie zdradzi.
Energią, która napędza ten proces przekształceń, jest niepokój wynikający z obniżonego poczucia własnej wartości. Zdarza się, że energia ta wyładowana zostaje w dramatycznym i nieodwracalnym akcie niszczenia.
Prowokacja, alkohol, zdrada
Mężczyzna w tego rodzaju trudnej sytuacji może nawet naprawdę zacząć zachowywać się w sposób, który wywoła w partnerce uczucia, jakie jej przypisywał. Może więc w jakiś sposób sprowokować ją do tego, by zaczęła traktować go pogardliwie właśnie dlatego, że sam tak wcześniej do siebie podchodził.
Żelaznym sposobem z męskiego repertuaru może być w takich przypadkach alkohol. Podwyższa samoocenę, pozwala na swobodną ekspresję złości, odgradza od świata partnerki i jego problemów, wzmacnia męską solidarność i wreszcie, co chyba najważniejsze – uruchamia w kobiecie krytycyzm w stosunku do mężczyzny, który wcześniej on sam w odniesieniu do siebie przeżywał.
Sposobem na kryzys wiary w męską wartość może okazać się romans. Nierzadkie są przypadki inteligentnych, ujmujących w kontakcie i interesujących mężczyzn, którzy mimo wszystkich tych zalet są albo niezdolni do skutecznego radzenia sobie na rynku pracy, albo nie interesują się wyścigiem szczurów. Zamiast dążyć do zajęcia jak najwyższych miejsc w korporacyjnej hierarchii, wybierają zawody mniej popłatne, za to dające im jakiś rodzaj satysfakcji. Mężczyzna taki, związany z dobrze zorganizowaną, stąpającą mocno po ziemi kobietą, dawać jej może mnóstwo ciepła, inspiracji i wsparcia. Jesteśmy jednak potomkami tysięcy generacji naszych przodków, którzy jako mężczyźni niemal zawsze ekonomicznie i instytucjonalnie nad kobietami dominowali. Siła tego dziedzictwa sprawić może, że czasem zupełnie nieświadomie mężczyzna taki może czuć się postawiony w sytuacji nie do końca stworzonej dla siebie. Spotkanie kobiety mniej energicznej, czasem nawet trochę zależnej, za to doceniającej jego stereotypowo męskie cechy, uruchomić może siły, których ktoś taki mógł się wcześniej nawet w sobie nie domyślać. Problemy wielu par rozpadających się w okolicach kryzysu wieku średniego mają takie podłoże. Tym, co przyciąga mężczyznę do nowej partnerki, nie jest wówczas (jak czasem sądzi partnerka obecna) młodość i atrakcyjność seksualna, ale to, że młodsza kobieta jest od takiego mężczyzny najzwyczajniej słabsza. To, czego wówczas on szuka, może być w jakiś sposób wyrażane przez seks, w rzeczywistości jednak nie sam seks jest tu ważny. Istotne jest poczucie „bycia prawdziwym mężczyzną”, które przy silnej, zaradnej kobiecie dla słabo stąpającego po ziemi mężczyzny było nieosiągalne.
Niezależnie od tego, co dzieje się w nim, w samej kobiecie problem może pojawić się także. W ujęciu tradycyjnym aranżowanie przez mężczyznę przestrzeni kontaktu jest nieodzownym elementem gry. Kobieta, która płaci za partnera, zupełnie instynktownie może poczuć się niedoceniona, nawet jeśli na realnym poziomie doskonale wie, jak dla niego jest ważna. Jeśli on płaci – docenia. Irracjonalnie kobieta na wysokim stanowisku, dobrze zarabiająca i świetnie radząca sobie w ekonomicznych realiach, a związana z partnerem słabo zarabiającym lub nisko stojącym w służbowej hierarchii, może się poczuć mniej wartościowa od swojej podwładnej – zarabiającej o wiele mniej, za to związanej z partnerem „zaradnym”. Nie jest to oczywiście żelazna reguła, spotyka się jednak takie przypadki i nie są one wcale tak rzadkie.
Jak sobie radzić?
Przede wszystkim warto dokładnie wiedzieć, na ile tradycyjne są zapatrywania obojga partnerów. Jeśli istnieją tu jakieś różnice, nie ma nic gorszego od milczenia na ten temat. Socjologowie zgadzają się, że wartości są nienegocjowalne. Jeśli na przykład partner lub partnerka ma w kwestii ról kobiet i mężczyzn inne niż poglądy, próby przekonania tej osoby drogą racjonalnej argumentacji będą bezowocne. Nawet jeżeli w rozmowie uzyska się pozorną zgodę, będzie ona wynikać jedynie z pragnienia zadowolenia partnera. Ktoś może powiedzieć to, co druga strona chce usłyszeć, poziom tradycjonalizmu w kwestiach związanych z rolami mężczyzn i kobiet jest jednak głęboką, nieomal centralną częścią osobowości. Tkwi mocno w emocjach i konsekwencje różnic ujawnią się prędzej czy później. Jeśli widzisz partnera jako niedojrzałego idealistę, siebie zaś jako zaradną osobę, która „wszystko to ma na głowie” – być może masz rację. Pytanie, czy taki układ ci odpowiada. Wielu kobietom tak. Doceniają swojego mężczyznę za to, jaki jest i dobrze im z tym. Jeśli jednak jest inaczej, wielkim błędem byłoby nieprzyznawanie się do tego. Najgorsze, co można zrobić, to liczyć na to, że on zmieni się całkowicie na przykład z chwilą pojawienia się dziecka. Tak bywa, ale rzadko. Dzisiejszy ekologiczny działacz jutro może zdecydować, że rozpocznie zabawę w robienie kariery. Jeżeli jednak będzie próbował zrobić to tylko dla ciebie, możesz być prawie pewna, że on tego wyścigu nie wygra. Maksimum swojego potencjału wykorzystujemy wtedy, gdy jesteśmy sobą. Przerabianie innych ludzi to bardzo niewdzięczne zadanie. Doceń go takim, jaki jest – albo znajdź sobie innego.
Pytaj wprost
Jeżeli sprawa nie jest problemem dla ciebie, sprawdź czy nie jest problemem dla niego. Spytaj wprost. Nie ma czego się bać. Jeśli naprawdę nie widzisz problemu, bardzo jasno i otwarcie mu to powiedz. Jeśli go za coś cenisz, podkreśl to. Jeśli cenisz go za to, że dokładnie sprząta, dobrze gotuje i dzieci za nim przepadają – to świetnie. Być może jednak oprócz tego dałoby się w nim znaleźć jakieś bardziej stereotypowo męskie zalety? Mówiąc wprost – w docenianiu skup się raczej na nich. Czujesz się z nim bezpieczna, kiedy idziecie razem po ulicy? Nawet jeżeli tak nie jest, nie będzie żadnym błędem, jeśli to powiesz. Ostatecznie nie jest to kłamstwo, bo i tak często na ulicach są kamery. Dbaj o swoją i jego wygodę – nie ma nic bardziej uciążliwego niż facet niedoceniony jako facet. Dobrze prowadzi samochód? Powiedz, że lubisz, jak tak dynamicznie prowadzi. Fatalnie jeździ? Powiedz, że lubisz, jak dynamicznie prowadzi samochód. Po prostu. I, na litość boską, nie mów mu, kiedy zmienić pas. Nienawidzą tego. Wrażliwi idealiści nie są tu żadnym wyjątkiem.