Wśród laureatek konkursu „Energia od pokoleń” znalazły
się Jagna Goszczyńska i Zuzanna Rams – matka i córka,
które podchodzą do życia z radością, ale też umiarem.
Jak oceniają finał akcji i jakich rad udzieliłyby innym
dziewczynom?
Z finalistkami konkursu Jagną Goszczyńską i Zuzanną Rams
rozmawia Aleksandra Kozłowska
Zdjęcia z backstage finału: Magdalena Maria Pomykała
Aleksandra Kozłowska: Co Panie myślą o finalistkach drugiej edycji
konkursu „Energia od pokoleń”?
Jagna Goszczyńska (Mama):
Przede wszystkim, pary zostały
świetnie dobrane. Wszystkie
uczestniczki są sympatyczne,
inteligentne, bardzo pogodne
i wesołe. Dobrze nam się razem
rozmawia. Od razu złapałyśmy
fantastyczny kontakt.
Także i do tańca – dosłownie
rzecz ujmując – bo tańce były.
Do różańca nie próbowałyśmy,
ale myślę, że też by się nadały,
gdyby była taka potrzeba.
(śmiech)
A.K.: Jak oceniają Panie finałowe spotkanie?
J.G.: Jesteśmy zachwycone samym pomysłem oraz jego realizacją, wspaniałą
atmosferą i energią, która tutaj panuje. A także wszystkimi, którzy uczestniczą
w organizacji tego konkursu: od organizatorów, przez makijażystów, fotografów,
panią psycholog. Wszyscy dali nam świetną energię i czas.
Zuzanna Rams (Córka): Najbardziej podobał mi się fotograf (Jacek Poremba),
z którym świetnie się współpracowało. Pomimo że jestem osobą, która nie najlepiej
czuje się w roli modelki, zachęcił mnie i ośmielił swoim humorem, osobowością
i otwartością na ludzi.
J.G.: Bardzo podobały nam
się warsztaty taneczne
z Robertem Kochankiem,
czyli niespodzianka
wczorajszego wieczoru.
Bardzo inteligentny
i dowcipny człowiek.
Świetnie potrafił
poprowadzić zabawę
w grupie właściwie
nie znających się osób.
Było pierwszorzędnie!
Miejsce jest przepiękne
i ekskluzywne. Cieszymy się,
że nas to nie ominęło,
ale – jak powiedziała
Katarzyna Miller: „Nic nie dzieje się przypadkiem”.
Po prostu miałyśmy się tutaj znaleźć.
A.K.: Dlaczego zgłosiłyście się do konkursu?
J.G.: Sama wysłałam zgłoszenie, bez porozumienia z córką, o co przez chwilę
miała do mnie pretensje. Przeczytałam ogłoszenie i wysłałam zdjęcie,
które miałam w telefonie. Gdy się okazało, że mamy szansę być w finale,
trochę się bałam, jak na to zareaguje Zuzia. Na początku tupała nogą,
że nigdzie nie jedzie i trochę ją do tego przymusiłam, ale ostatecznie
mówi, że jest bardzo zadowolona.
Z.R: Tak, jestem bardzo zadowolona (śmiech).
A.K.: Jakich rad udzieliłyby
Panie innym mamom
i córkom? Co według Pań
jest najważniejsze
w tej relacji?
J.G.: W życiu trzeba dobrze
się bawić i z życia korzystać.
Być zadowoloną.
Z.R: Też tak uważam. Nie wolno kontrolować dziecka, trzeba dać
mu luz, bo musi poznać życie
takie, jakim ono jest. Bez zakazów.
J.G.: A ja jednak myślę, że trochę trzeba kontrolować dziecko. Wszystko z umiarem.
Do pewnego momentu ta kontrola jest konieczna, później trzeba poluzowywać.
Nie jestem zwolenniczką skrajności w żadną stronę: ani żeby bardzo narzucać
swoją wolę, ani znowu też, żeby dać w stu procentach wolną rękę. Kontrola
podstawą zaufania, ale dyskretna, subtelna i taka troszeczkę z boku. Dla mnie
jest to wszystko jeszcze do przepracowania, ale chyba nie mam najgorszych
wyników jeśli chodzi o kontrolę, prawda Zuzia?
Z.R: No nie są też najlepsze. (śmiech)