Weszłam na najpopularniejszy polski serwis aukcyjny, wklepałam rozmiar i mym zdziwionym oczom ukazało się nieznane mi zupełnie Panache Tango II oraz Inferno. Odnotowałam wysoki stopień pancernikowatości wprost proporcjonalny do ceny i natychmiast rozpoczęłam knucie. Dysponując już podstawowymi informacjami przelicznikowymi w moim przedziale rozmiarowym i informacją, że miseczka w 65D jest taka, jak w 70B doszłam do wniosku, że warto tę drugą opcję wypróbować. Moje myślenie było następujące: „Całe życie nosiłam tanie staniki kiepskiej jakości – nic dziwnego, że się szybko rozciągały. Teraz kupię kilka porządnych staników 70B i na pewno wszystko będzie super”. Jak wiele dziewczyn przede mną i zapewne po mnie, zaczęłam szukać ogólnodostępnych siedemdziesiątek, a że przyzwyczajona byłam do niskich cen, skwapliwie zaopatrzyłam się w staniki znanych firm po wyprzedażowych cenach. Pierwszy tydzień? Pełen zachwyt: „Ach, jaki ten obwód wcale nie jest luźny prawie, ach, jaka ta koronka ekskluzywna taka, ach, jak fajnie śmigać w cyckonoszu bez gąbkowych wkładek”… Po kilku praniach mina zaczęła mi rzednąć, bo moje piękne staniki porozciągały się na wzór poprzedników – rekordzistę w obwodzie naciągnąć można było do ponad 100cm po 2 miesiącach noszenia! Moje przekonanie, mój genialny plan ostanikowania się łatwym i tanim kosztem niestety został zrujnowany. Niepotrzebnie straciłam kilkadziesiąt złotych na kilkurazowe staniki, za których cenę mogłam mieć przynajmniej jeden dobrze dobrany biustonosz. Znów zaczęło się nerwowe przeglądanie serwisów aukcyjnych, ponure spoglądanie na ceny i dobijająca się do drzwi świadomości konieczność przystąpienia do planu awaryjnego: planu 65D. Na moich porażkach spod znaku 70B spędziłam właściwie całą jesień, gdy zaś powróciłam do punktu wyjścia, zbliżał się okres gwiazdkowy. Wtedy to mój jakże wyjątkowy chłopak postanowił zakupić dla mnie pierwszy właściwy stanik. Szczęśliwy traf chciał, że ten pierwszy egzemplarz okazał się dobry, co dało mi energię i nadzieję konieczne do dalszych poszukiwań. W miedzyczasie jeszcze okazało się, że pierwsze dokonane pomiary były błędne, z 70cm pod biustem zrobiło się 67cm, ale tak to już jest – mierzenia też trzeba się nauczyć od podstaw. Jaka właściwie miała być konkluzja?
Jeśli zostałaś zdiagnozowana jako nosicielka 65D (czy 65x, gdzie x to odpowiednia litera polskiego alfabetu), twój obwód pod biustem to coś w granicach 70cm, nie ma sensu stosować kuracji 70, czy – o zgrozo – 75B. Stracisz czas, pieniądze i odrobinę nerwów, jedyne zaś co zyskasz, to pewność, że dalsze stosowanie metody kombinatorskiej nie ma sensu – i z determinacją przystąpisz do realizowania planu biuściastej.
Kaczencja
moda, styl, bielizna, biustonosz, stanik, porady, stylizacja
Bardzo dobry artykuł! Wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy z tego, jaki stanik powinny nosić… na stronie Kris Line jest dużo informacji na ten temat :)