Jak lato w mieście, to tylko tu. Sztokholm latem jest sielski i urokliwy. Ma smak ciasta z owocami, zapach różanego ogrodu i zapewnia nawet kąpiele w morzu.
Tekst: Joanna Zaguła
W tym tygodniu na tapecie Bałtyk. Ale nie taki z goframi i cymbergajem. Choć taki też jest super. My jednak chcemy pokazać wam go z niego innej strony. Od strony dzikich plaż, surferskich miejscówek, najlepszych ryb. I od strony Szwecji. Dzisiaj bowiem w cyklu podróżniczym pokazujemy Sztokholm latem. Pierwszy raz byłam w stolicy Szwecji wiele lat temu, pod koniec listopada. I uznałam to miasto za niezwykle urocze. Na ulicach wisiały już bożonarodzeniowe dekoracje, można było przesiedzieć cały dzień w kawiarni, pijąc glögg i jedząc kanebullary (czyli cynamonowe bułeczki). Czyli typowa Skandynawia. Mało słońca, ale za to ładne wnętrza, ciepłe napoje, słodkie jedzenie. Jakkolwiek bardzo mi taki klimat odpowiada, to jednak jeszcze ciekawiej jest pojechać tam latem. Poczujecie, jak sielsko można żyć w dużym mieście.
Zacznijmy od tego, że ja byłam w Sztokholmie na weekend. Od piątku po południu do niedzieli wieczorem. I to wystarczyło, żeby zaliczyć niżej wymienione atrakcje. Ja lubię dużo chodzić, więc większość trasy przemierzałam pieszo, co sprawiło, że – jak zwykle – wycieczkę skończyłam wymęczona. Ale jeśli wolicie odpocząć, to odpuśćcie sobie część atrakcji, stawiając na trzy ostatnie. One idealnie wpiszą się w klimat letniego szwedzkiego lenistwa.
Najbardziej oczywiste zabytki stolicy to zawsze monumentalne budynki. Do takich należy na pewno Pałac Królewski. Jeśli macie czas, warto go zwiedzić. Może was zaskoczyć, jak skromnie urządzone są królewskie wnętrza. Szwedzi bowiem już na długo przed powstaniem IKEA mieli dobrą rękę do minimalistycznych wnętrz. Pałac leży na wyspie Gamla Stan, która jest sztokholmską starówką. Miło jest przejść się jej wąskimi uliczkami wśród starych kamienic. Można zaliczyć w okolicy także muzea.
Na drugim brzegu, w kierunku północnym znajdziecie Muzeum Narodowe, a na wyspie Skeppsholmen, na wschodzie, Moderna Musset. To jedno z moich ulubionych muzeów sztuki współczesnej. Niedaleko Muzeum Narodowego, także na wybrzeżu, znajduje się Opera Królewska. Spróbujcie tam zajrzeć, nawet jeśli nie macie biletów na spektakl. We foyer zobaczycie bowiem wielkie malowidło Carla Larssona, znanego szwedzkiego XIX-wiecznego malarza, który w swoich działach stworzył obraz sielskiej Szwecji, jaką znam. Jeśli zgłodniejecie, to zajdźcie do restauracji B.A.R. To pięknie, designersko urządzone miejsce, gdzie serwuje się genialne owoce morza. Ja jadłam tam moje pierwsze w życiu ostrygi, więc zawsze pozostanie dla mnie ważnym miejscem. Ale także homary, ryby, kraby, omułki – wszystko jest tam fantastyczne! Na koniec można jeszcze podjechać do nieco bardziej oddalonego od centrum Millesgården, domu i muzeum twórczości rzeźbiarza Carla Millesa.
Żeby nie było zbyt uroczo, przejdźcie potem na Drottninggatan. To główna ulica handlowa w mieście. Jest tam więc zawsze tłoczno i niezbyt miło. Ale – jeśli was to interesuje – zaletą jest spora ilość ciekawych sklepów, spośród których moim ulubionym jest Beyond Retro. To vintage shop, w którym mogłabym spędzić cały dzień i bardzo ciężko mnie stamtąd wyciągnąć, szczególnie z pustymi rękami.
Zaliczywszy te turystyczne atrakcje, możecie już sobie odpuścić i się relaksować. W tym celu polecam udać się do Skansenu. To największe na świecie muzeum na świeżym powietrzu. Są tu nie tylko tradycyjne drewniane domy z różnych regionów Szwecji, ale też zwierzęta (od łosi, przez kury, foki po pawie) i urocza kawiarenka. Można tu spędzić cały dzień, np. czytając sobie w cieniu drzew. Tak się składa, że całkiem niedaleko jest jedno z moich ulubionych miejsc w Sztokholmie – park Rosendals. A w nim kawiarnia i restauracja Rosendals Trädgårdskafé. Prowadzi do niej ścieżka tonąca w kwiatach. A potem można usiąść w środku, czyli w urokliwej szklarni albo na zewnątrz – przy stolikach ustawionych pod drzewami w sadzie. A do jedzenia podają tam wszystko to, co lubię najbardziej, czyli różnego rodzaju sałatki (z uwzględnieniem najlepszej – kartoflanej), ciasta z owocami, kanapki z rybami, dobrą kawę i lemoniady. Chleb wypiekają sami, a warzywa i owoce pochodzą najczęściej z ich biodynamicznego ogródka. Raj na ziemi! Jeśli jest ładna pogoda, po tak cudownie spędzonym dniu można jeszcze wskoczyć do wody. Można to sobie zafundować, zmierzając na cypel Vintervicken. Popływacie tam kajakiem, łódką i wpław. I przede wszystkim w dużym mieście poczujecie się jak na wycieczce na wieś. I wtedy łatwo dojść do wniosku, że ze Sztokholmu nie chce się wyjeżdżać, bo jak spędzać lato w mieście, to tylko tu!