Jednym z noworocznych postanowień, które niechętnie ujawniamy znajomym, jest pragnienie znalezienia partnera. Znawcy ludzkich serc wiedzą jednak, że początek roku to szczególny okres dla samotnych i mają dla nich dobre rady dotyczące randkowania.
Tekst: Sylwia Skorstad
Zgadnij, kiedy ludzie najczęściej korzystają z aplikacji randkowych? Ponieważ flirtowanie kojarzy się raczej z kwiatami i ptasim śpiewem niż z sankami i bałwanami, zapewne zakładasz, że nieodpartą chęć na romantyczne spotkania mamy w kwietniu, maju albo czerwcu. Nieprawda, w tych miesiącach jest po prostu łatwiej kręcić romantyczne komedie niż podczas mroźnej lub wietrznej pogody. W rzeczywistości szczyt zainteresowania aplikacje randkowe notują tuż przed i tuż po Sylwestrze.
Ci, którzy nie mieli partnera przez cały miniony rok, prawdopodobnie odczuli jego brak w święta, kiedy to bycie towarzyskim stanęło na społecznym piedestale. Gdy zaczęli robić podsumowania i plany na rok 2025, doszli do wniosku, że poszukanie dobrego towarzystwa może być wyzwaniem jeszcze ważniejszym niż wykupienie karnetu na basen albo spróbowanie dwudziestu zupełnie nowych rzeczy. W Sylwestra odbyło się więcej pierwszych randek niż zwykle odbywa się przez tydzień lub dwa. Wiele z nich miało łzawy finał. Między innymi dlatego, że randkowanie się zmienia. Rady otrzymane od rodziców już nie działają, a cennych wskazówek trzeba nam bardziej niż wcześniej, bo świat pędzi tak szybko, że mało kto jest jeszcze w stanie wskoczyć mu na siodło.
Za słabo źle
Niegdyś za dobrą radę na udany początek związku uznawano granie osoby niedostępnej. Strategia wydaje się prosta – nie odpisywać od razu na wiadomości, grymasić co do terminu pierwszego spotkania, unikać nadmiernej poufałości i w ogóle zachowywać się tak, jakbyśmy codziennie byli gdzieś zapraszani, a naszym jedynym zmartwieniem było znalezienie w terminarzu wolnej godziny.
Ta wskazówka zawsze była nieco ryzykowna, a w dobie szybkiej komunikacji internetowej stała się wyłącznie ryzykowna. Dowodzi tego metaanaliza badań zaprezentowana w artykule „Gra w niedostępność – nowe spojrzenie na starą strategię”. Kiedy naukowcy wzięli pod lupę metodę niedostępności, okazało się, że szkodzi dużo częściej niż pomaga.
Coraz gorzej radzimy sobie z uczuciem niepewności i wolimy znać intencje osoby, z którą się spotykamy. Kiedy ktoś na wstępnym etapie nie daje nam jasnych komunikatów, wolimy przenieść energię na taką relację, w której definicje wydają się łatwiejsze do rozszyfrowania. Wobec osób grających niedostępne tracimy zainteresowanie szybciej i łatwiej niż zyskujemy ciekawość, co mogłoby się zdarzyć dalej.
Za bardzo jeszcze gorzej
Jednocześnie zaczynamy być podejrzliwi, gdy ktoś wydaje się zbyt chętny do nawiązania relacji. Odbieramy to jako wyraz desperacji, a nawet dzwonek alarmowy sygnalizujący zaburzenia osobowości. I słusznie. Na przykład osoby o cechach narcystycznych zwykle proponują błyskawiczne przejście od etapu poznawania się do „miłości do grobowej deski”. Dwadzieścia wiadomości na godzinę może być objawem zakochania, ale też obsesji lub nadmiernej potrzeby kontroli.
Próbując swojego szczęścia na randkowym rynku, warto więc zapomnieć o strategiach. Najlepiej zachowywać się naturalnie. Chcesz się z kimś spotkać dzisiaj? Spotkaj się. Uważasz że za wcześnie na długie wieczorne pogaduszki na komunikatorze? Powiedz to wprost i zaproponuj wolniejsze tempo.
Na koniec prosty sposób na zrozumienie, gdzie znajduje się relacja i dokąd zmierza: Jeśli ktoś cię polubił, to już o tym wiesz. Jeśli nie masz co do tego pewności, to znaczy, że nie polubił cię wystarczająco.
Nie musisz wiedzieć nic więcej. Uczucie niepewności co do intencji drugiej strony jest zwykle komunikatem określającym przyszłość, a raczej brak przyszłości relacji. Gdy ktoś nam się podoba, to zawsze w ten lub inny sposób dajemy mu to do zrozumienia.
Źródła: https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/00224499.2022.2070117