Owoce morza

Macie ochotę na jakieś karnawałowe kulinarne ekscesy? Pierwsze na myśl przychodzą luksusowe owoce morza. Wcale nie są takie trudne do przyrządzenia. 

Tekst: Joanna Zaguła

Były już kreacje na imprezę i błyszcząca biżuteria, a nawet odpowiednia zastawa. Teraz pozostaje jeszcze ułożyć menu i będziemy gotowi na karnawał. A jak karnawał, to musi być na bogato. Na stół wjeżdżają więc owoce morza! Dla początkujących amatorów tego typu delikatesów ich gotowanie, a nawet jedzenie może być trochę stresujące. Ale nie martwcie się, to nie jest wcale takie trudne. Najważniejsze jest to, żeby kupić owoce morza świeże i dobrej jakości. Wszystko inny przyjedzie samo. No prawie samo.

Krewetki

Zacznijmy od tego, co najlepiej znane, czyli od krewetek. Takie malutkie, różowe, już bez pancerzyków, czyli krewetki koktajlowe są najtańsze i bardzo popularne, ale do prawdziwego smaku krewetek jest im dość daleko. Najlepiej jest kupić świeże, niegotowane krewetki w pancerzach. Wtedy – jeśli złowiono je naprawdę niedawno – będą smakować morzem. Ale niestety trzeba się będzie napracować przy ich obieraniu z pancerzy i usuwaniu jelit. Sprawdzą się więc i takie różowe – już wstępnie podgotowane, choć nadal dobrze, by były w pancerzykach. Najprościej jest podsmażyć je na oliwie z masłem i chili, dodać posiekaną kolendrę i posolić. I tyle. Ewentualnie można je podlać białym winem. Dobre krewetki same się obronią, bez panierki, tuzina przypraw czy grillowania. Ale niestety trudno się nimi najeść. Dlatego warto je podawać np. do zupy albo z chlebem.

Kalmary

Tu znowu stawiamy na świeżość i naturalność. Jeśli kalmary są świeże i dobrze przygotowane, będą miękkie niemal jak masło. Ale źle przyrządzone potrafią być gumowe jak dętka. Dlatego pamiętajcie, by wrzucać je na gorący tłuszcz i smażyć bardzo krótko. Podajemy je w panierce, skropione cytryną albo na przykład w ostrym tajskim rosole tom yum.

Przegrzebki

To bardzo delikatne i niestety dość drogie mięso z muszli, którą nazywamy muszlą św. Jakuba. Po jej otwarciu zobaczycie zarówno białe okrągłe części, jak i pomarańczowe w kształcie półksiężyca. Tę drugą zazwyczaj się wyrzuca, ale wcale nie trzeba, równie dobrze można ją usmażyć. Białą, bardziej szlachetną smażymy na maśle z czosnkiem i białym winie. Jeśli dodamy przy smażeniu słodkiej śmietany, powstanie pyszny sos.

Ostrygi

Niektórzy boją się jeść ich na surowo, można je więc przyrządzić na grillu, z ostrymi przyprawami. Ale prawda jest taka, że największą zaletą tych szlachetnych muszli jest właśnie ich smak na surowo. Właściwie nie smak, a zapach. Surowe mięśnie ostryg połyka się bowiem w całości, ewentualnie z odrobiną octowo-cebulowego dressingu. A ich smak można opisać jedynie jako perfumy o zapachu morza. Jest przedziwny, ale warto doświadczyć tego choć raz w życiu. Nie kupujcie muszli zupełnie otwartych. Mają być mocno zamknięte albo zamknąć się, gdy popukacie w skorupkę.

Omułki

Wybieramy je tak samo, jak ostrygi. Z tą różnicą, że przed gotowaniem jeszcze je namaczamy i znów wyrzucamy te otwarte. A po ugotowaniu sytuacja się odwraca – wyrzucamy te, które się nie otworzyły. A jak je gotujemy? Wrzucamy do garnka z gorącą oliwą, podsmażoną cebulką i czosnkiem, zalewamy białym winem, przykrywamy i czekamy kilkanaście minut. Potem jemy ich mięso i pijemy pyszną zupę, która wytworzyła się z ich sosu. Podajemy z sokiem z cytryny, natką pietruszki i bagietką.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.