Zjadliwe, czułe, wspierające, zabawne, ironiczne, wkurzające, inspirujące, zadziorne – do komentujących bieżące wydarzenia społeczne felietonów Pauliny Młynarskiej zebranych w cykl „Okrutna jak Polka” pasuje wiele przymiotników. „Nudne” na pewno nie jest jednym z nich.
Tekst: Sylwia Skorstad
Najnowsza książka Pauliny Młynarskiej to zbiór tekstów pisanych w ciągu ostatnich dwóch lat. Ci, którzy bacznie śledzą profil autorki w mediach społecznościowych, znają już wiele z zamieszczonych w niej felietonów. Zanim wczoraj pozycja trafiła na księgarskie półki, już pojawiły się głosy krytyczne wobec tytułu. Bo co to w ogóle znaczy, że okrutna jak Polka? Czyżby takie na przykład Niemki albo Dunki były od nas milsze? No i jak to okrutna, w końcu na całym świecie słyniemy z gościnności, uprzejmości i urody, każdy wie, że najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny!
To o tyle przewrotne, że duża cześć felietonów poświęcona jest właśnie problemowi kompulsywnego krytykowania innych, szczególnie kobiet przez inne kobiety. Nie zdając sobie sprawy z przyczyn i konsekwencji tego zjawiska, nieproszone doradzamy, wytykamy palcami, wtrącamy trzy grosze swoich krytycznych opinii i to nawet wtedy, gdy nie posiadamy wiedzy o danym zjawisku czy problemie. „Nie czytałam/oglądałam/widziałam, więc chętnie się wypowiem” to nasze nieformalne motto. Autorka wie, że wszystkie panie Dulskie obrażą się, gdy powie: „Polki, których historia na tle reszty zachodniego świata jest wyjątkowo bolesna, są mistrzyniami w sztuce rzucania kłód pod nogi i podcinania skrzydeł innym kobietom” i postanawia, że również tym razem ich krytykę wytrzyma.
One, czyli kto?
Żeby odnieść osobistą korzyść z czytania felietonów zebranych w tej książce, warto do niej podejść osobiście, czyli właściwie zdefiniować grupę kobiet, o których mówi autorka. Każda z nas zna kogoś takiego. Ciocia Dobra Rada powie ci, jak powinnaś opiekować się swoimi dziećmi lub zwierzętami, z kim się zadawać i kogo kochać, jak urządzić oraz posprzątać mieszkanie oraz gdzie pojechać na wakacje. Skrytykuje znaną aktorkę, że jest gruba, innej wytknie w internecie, jak mogła coś takiego na siebie włożyć. Pisarce nie zapomni wspomnieć, że może i książka spoko, ale okładka do bani, polityczce zwróci uwagę, że tymi konkretnymi tematami nie powinna się zajmować. Ofiarę molestowania zapyta, czemu tak długo unikała mówienia o bolesnych doświadczeniach. Wszystko to niby w dobrej wierze, ale w rzeczywistości po to, by po raz kolejny udowodnić, że ona wie lepiej. Okropne babsko, prawda? Rzecz w tym, że Ciocie Dobra Rada to my. Ja też jestem (choć chciałabym powiedzieć, że już tylko bywam) Ciocią Dobrą Radą.
O tym, że wychowałam się w kulturze połajania i wytykania palcami, przekonałam się dopiero po kilku latach mieszkania za granicą. Nie było to doświadczenie typu „Eureka!”, raczej stopniowe i wstydliwe odkrywanie w sobie tendencji do oceniania innych, która to stała się szczególnie widoczna w otoczeniu nieposiadających jej osób. Z czasem zrozumiałam, jak istotnym pytaniem jest: „Czy to zjawisko kogoś krzywdzi?”. Nie krzywdzi mnie to, że ktoś ubiera się po swojemu, preferuje inny model rodziny albo styl życia. To nie moja sprawa, z kim sypia koleżanka albo jakie lubi oglądać seriale. Jeśli nie mamy tych samych zainteresowań, możemy spędzać czas osobno, jeśli nie mamy podobnych poglądów, nie stanowi to dowodu, iż moje poglądy są niewłaściwe.
Niełatwo to było w sobie zobaczyć, a jeszcze trudniej jest to zmienić. Nie ma tygodnia, bym nie gryzła się w język lub nie zastanawiała nad intencją, jaka kierowała moją konkretną wypowiedzią bądź działaniem. Nauczono mnie oceniać z marszu, to oceniam. Instagramerki, bo chyba obsesyjnie im zależy na dobrej prezencji. Koleżanki chodzące w soboty do barów, bo pewnie szukają tam seksualnych przygód. Żony piłkarzy, bo pewnie nic nie robią. Żony prezydentów, bo też pewnie nic…, a nie wróć, ten punkt pomińmy. Walczę z tą nielubianą, wewnętrzną krytyczką, wiedząc jednocześnie, iż ją też powinnam na jakimś poziomie zaakceptować i utulić, bowiem innym odpuścić można dopiero wtedy, gdy odpuści się sobie. No i bądź tu mądra, skoro to wszystko jest tak skomplikowane!
Nie tylko o kobietach
„Okrutna jak Polka” mówi nie tylko o przywarach i zaletach Polek. Paulina Młynarska pisze o wszystkim, co ją porusza: prawach mniejszości seksualnych, prawach kobiet, feminizmie, wciąż obecnych w przestrzeni publicznej dziadersach, zdrowym trybie życia, jodze, poszukiwaniu siebie, molestowaniu seksualnym… W ciągu ostatnich dwóch lat zabierała głos w wielu głośnych medialnie sprawach. Polemizowała między innymi z Jurkiem Owsiakiem oraz Michałem Polem, wchodziła w debatę z ludźmi kultury, mediów oraz politykami. Często były to pisane na gorąco komentarze do bieżących spraw. Chciałoby się wierzyć, że przynajmniej część z nich utraciła na aktualności, ale to nieprawda. Wciąż będziemy słyszeć w przestrzeni publicznej nieprzemyślane, raniące innych wypowiedzi, sklecone z przymusu niby-przeprosiny za nieostrożne słowa i świadczące o szowinizmie bądź homofobii opinie. Tego rodzaju historie będą wracać, dokąd nie nauczymy się, że naprawdę nie musimy oceniać nikogo, kto drugiemu krzywdy nie czyni.
A jeśli zniechęcił was sam tytuł książki, to pozwólcie, że powiem za autorką, iż „bezlitosny osąd da się zamienić w życzliwą ciekawość”. Warto.
Paulina Młynarska, Okrutna jak Polka, Wydawnictwo Prószyński i S-ka